Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Twaróg i Paweł Smolorz o strajku nauczycieli. Dwugłos w Dzienniku Zachodnim

Marek Twaróg, Paweł Smolorz
Dwugłos w sprawie strajku nauczycieli: Marek Twaróg, redaktor naczelny Dziennika Zachodniego i publicysta, felietonista DZ Paweł Smolorz.

Marek Twaróg: TAK. Nauczyciele, miejcie plan B

Gdy kilka dni temu napisałem na Facebooku, dlaczego - moim zdaniem - nauczyciele zastrajkowali, prócz klasycznych bzdetów („Twaróg pisze to, co musi... Ciężki jest los najemnika”), otrzymałem wiele ciekawych opinii nauczycieli i ludzi ich wspierających. Postawiłem tezę, że skoro nauczyciele zawsze mało zarabiali, to powód, dla którego tym razem rozpoczęli tak radykalny protest, musiał być inny, może też czysto psychologiczny. Precyzyjniej: musiało teraz zagrać coś więcej niż tylko niskie zarobki. Dlaczego dotąd uginali się pod presją argumentu, że „nie można dzieci wciągać w politykę”, a teraz - nie bacząc na egzaminy - postawili sprawę na ostrzu noża?

Wśród nowych powodów tak wielkiego oporu nauczycieli jest oczywiście reforma oświaty - źle przygotowana, niekonsultowana, a przede wszystkim niepotrzebna. Do tego kwestie psychologiczne: wiecznie zadowolona z siebie minister edukacji Anna Zalewska, która ucieka do Brukseli (bo najpewniej wygra wybory do PE) i zostawia nauczycieli i rodziców z całym tym bałaganem. Do tego Beata Szydło, najpewniej najgorszy premier III RP, dziś minister od nie-wiadomoczego, wysłana do negocjacji - jako symbol lekceważącego stosunku do nauczycieli. Następnie próba rozkręcenia propagandy w rządowych mediach na wzór sędziów i podzielenie nauczycieli na dobrych i złych, oraz minister Szczerski, który poradził nauczycielom płodzić dzieci, to wtedy dostaną 500+.

Jest więc coś więcej niż zarobki. Jest arogancja władzy i eskalowanie przez rząd konfliktu (propozycja krowa+ na dzień przed strajkiem, podczas gdy dla nauczycieli nie ma pieniędzy, to przecież wyraźna prowokacja). Lecz mimo że uzasadnionych powodów strajku jest ze sto, i mimo że wygląda na to, iż Polacy rozumieją nauczycieli, to jednak na czasie zyskuje tylko władza.

Nauczyciele muszą pamiętać, że ta władza nauczyła się mieć w nosie nie takie protesty. Pamiętamy, jak potraktowała niepełnosprawnych w Sejmie. Propaganda rządowa tu też zrobi swoje. Dolegliwości niepoukładanego dnia zaczną rodzicom coraz bardziej doskwierać, nie daj Boże nie odbędą się jakieś egzaminy, ktoś zawali rok albo jakieś dziecko ucierpi. Wiadomo, że wszystko pójdzie na konto domagających się godności nauczycieli.

Dziś czas biegnie na korzyść władzy, która nie musi robić żadnego ruchu, by życzliwość wobec nauczycieli się wypalała.

Nauczyciele powinni mieć plan B.

Paweł Smolorz: RACZEJ NIE. Nauczycielu, zlituj się

Zazwyczaj wśród strajkujących grup zawodowych istnieje przekonanie o wyjątkowości własnej pracy - jej warunków, bezpieczeństwa, odpowiedzialności, poświęcenia i tak dalej. To erystyczny absurd. Zacznijmy od tego; jeśli grupa strajkuje, bo - jak twierdzi - zarabia 2000 zł, to do strajku powinna się przyłączyć każda inna równie nędznie wynagradzana (to byłoby 2/3 Polski?). Powiedzmy to sobie. Płacić komuś za pracę 2000 zł jest obciachem. Niezależnie od tego, ile ta praca wymaga poświęceń.

Na Śląsku przerabiamy to latami na szczególnie uprzywilejowanej grupie zawodowej, jaką są górnicy. Ileż to ja się już nasłuchałem o pylicy, garbie, przedwczesnych zgonach, kalectwie i innych nieszczęściach za... - jak podają „poszkodowani” - 2000 zł miesięcznie. W tych hajerskich berach - pisanych sentymentalnym górnośląskim mitem etosu pracy - jest jeden morał; nie ma grupy zawodowej równie wykorzystanej przez los za marne pieniądze, jak bergmony! Znacie to? „Nieważne życie, ważne wydobycie” - to wciąż żywe powiedzonko rodem z XIX wieku każe myśleć tak, a nie inaczej - jeśli mówisz, górniku, że zarabiasz tak mało, a idziesz ryzykować zdrowie i życie za te pieniądze, to albo kłamiesz i wcale tak nie zarabiasz, albo jesteś - łagodnie mówiąc - głupcem samobójcą.

Teraz mam déjà vu, gdy przyglądam się debacie o strajku nauczycieli. Solidaryzuję się, oczywiście. Podobnie jak solidaryzowałbym się z ratownikami medycznymi, strażakami, pielęgniarkami, dziennikarzami, górnikami i innymi, którym co miesiąc wpada pensja, za którą nie da się żyć.

Ale mam niebywały dystans do nieczystych dzikich zagrywek, a takie dostrzegam w tym strajku.

Sparaliżowanie pracy w szkołach w istocie niewiele różni się od płonących opon. Od wysypywania zboża na tory i blokowania dróg. Rozumiem, że to skuteczne, ale prymitywne, bo wchodzi już w sferę prywatną ludzi, którzy nie są odpowiedzialni za niedolę oświaty. Sorry, ale to nie jest dobra metoda na strajk. Choć rozgrzeszył ją nieco Kryształowy Szeregowy Poseł złotą maliną dyplomacji i marketingu politycznego, obiecując stówkę za tucznika, a pięć za krowę.

Ale zlitujcie się z tym „etosem oświatowym”. Harówką po godzinach, poświęceniem, odpowiedzialnością. Tak (!), drodzy nauczyciele - macie ciężką pracę, podziwiam zdolność przetrwania w erze „bezstresowego wychowania”, w erze braku szacunku do autorytetów, w erze histerycznych rodziców.

Ale zlitujcie się, bo nie jesteście wcale kimś bardziej wyjątkowym od wielu innych zawodów - też niegodnie opłacanych - gdzie też siedzi się po godzinach, gdzie też trzeba być odpowiedzialnym, gdzie też trzeba mierzyć się z durno-tą. Nie idźcie drogą peerelowskiej skansenowej debaty a la gruba! To akurat wam nie przystoi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera