Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Twaróg: Symbol, którego nie widziałem. W 15. rocznicę śmierci Jana Pawła II

Marek Twaróg
Marek Twaróg
Pogrzeb papieża Jana Pawła II w Rzymie w 2005 roku
Pogrzeb papieża Jana Pawła II w Rzymie w 2005 roku Arkadiusz Gola
Do dziś wyrzucam sobie, jak mogłem przegapić tak symboliczny moment. Symbolicznych chwil w tamtym niezwykłym czasie - między połową marca 2005 roku a końcem kwietnia – było bez liku. Lecz jedną na pewno zapamiętał cały świat. I ja ją przegapiłem - pisze Marek Twaróg.

Właściwie powinienem zacząć klasycznie: „Trudno uwierzyć, że minęło już 15 lat…” Ale zacznę inaczej: „Do dziś wyrzucam sobie, jak mogłem przegapić tak symboliczny moment”. Symbolicznych chwil w tamtym niezwykłym czasie - między połową marca 2005 roku a końcem kwietnia – było bez liku. Lecz jedną na pewno zapamiętał cały świat. I ja ją przegapiłem.

Czy pamiętają Państwo następstwo zdarzeń? 3 stycznia 2005 roku papieski rzecznik ogłasza, że Jan Paweł II ma grypę i zawiesza audiencję. Papież trafia do kliniki Gemelli. Następnego dnia uspokajający komunikat – już jest lepiej. 10 lutego papież samochodem, ulicami Rzymu, wraca do Watykanu i potem nawet pojawia się na modlitwie Anioł Pański. 24 lutego znowu trafia do Gemelli. Tracheotomia. Papież pojawia się w oknie kliniki i pozdrawia wiernych. W Niedziele Palmową, 20 marca, papież znów jest w oknie Pałacu Apostolskiego, ale nie może nic powiedzieć. 27 marca, w wielkanocną niedzielę Jan Paweł II znów pojawia się w oknie i chce coś powiedzieć tysiącom ludzi stojącym na Placu Świętego Piotra. Ale nie, nie jest w stanie, denerwuje się. To ostatni raz, gdy Jan Paweł II pokazał się publicznie.

Byliśmy tam. Arek Gola i ja. Dla „Dziennika Zachodniego” relacjonowaliśmy watykańskie święta, bo czuliśmy - wszyscy czuli - że dzieje się coś ważnego. Staliśmy na Placu Świętego Piotra, widzieliśmy łzy ludzi, gdy było jasne, że papież nie jest w stanie nic powiedzieć, i okrzyki rzymian „Viva il Papa!, Viva il Papa!”.

Gdy kilka dni później wyjeżdżaliśmy z Wiecznego Miasta, było jasne, że wkrótce wrócimy - w każdym razie pod Sala Stampa wszyscy żegnaliśmy się tylko krótkim „cześć”, a akredytacje miały jeszcze jakiś czas nie tracić ważności.

31 marca nastąpił kryzys, a 1 kwietnia rzecznik Joaquín Navarro-Valls poinformował, że Jan Paweł II jest w stanie krytycznym. Świat zamarł. Kościoły się zapełniły, do Rzymu ściągali ludzie z całych Włoch. 2 kwietnia o godzinie 21.37 Ojciec Święty umarł, „trzymając za rękę abpa Stanisława Dziwisza”. Doktor Renato Buzzonetti stwierdził śmierć. 20 minut później odłączono wszelką aparaturę.

Wróciliśmy do Rzymu, tym razem autem, bo samoloty pełne, podobnie dodatkowe pociągi. Dziesiątki tysięcy Polaków chciały być w Rzymie na pogrzebie.

Już na miejscu. Wszędzie było słychać język polski. Nobliwe na co dzień miasto zamieniło się w jeden wielki kamp z pielgrzymami, którzy spali dosłownie wszędzie – także na ulicach. Kolejka do wystawionej trumny papieskiej miała kilka kilometrów. Pamiętam „Avanti, avanti!” – poganianie wiernych przez ochronę – o nie, to nie jest czas na prawdziwe pożegnanie. Raczej tylko rzut oka i obraz, który na zawsze zostanie przed oczami. Jan Paweł II w trumnie.

Pogrzeb, 8 kwietnia, cztery miliony ludzi w Rzymie, setki milionów przed telewizorami. Staliśmy na kolumnadzie Berniniego, gdzie wszyscy dziennikarze. Mieliśmy dobry widok. Z jednej strony patos pożegnania, z drugiej normalna robota – kto przyjechał, czy są Bushowie, czy jest Clinton? Czy Kwaśniewski siedzi obok Wałęsy? Wybrzmiała monumentalna Litania do Wszystkich Świętych. Piszemy offline, to jeszcze nie czas live’ów na Facebooku i Twitterze, zaraz po uroczystościach musieliśmy znaleźć internet i wysłać materiał. I gdy tak pochylony nad klawiaturą wpisywałem jakieś ostatnie zdanie, stało się coś, co widział cały świat, a nie zobaczyłem ja.

Powiał wiatr i zamknął Pismo Święte, które leżało na wieku trumny. Napisały o tym wszystkie media świata, widząc w tym czytelny symbol końca ziemskiego wędrowania Jana Pawła II. Przewracane przez wiatr karty, aż do ostatecznego zamknięcia się Biblii, to ikoniczny obraz z tamtego dnia. Niczym powiewające czerwone szaty kardynałów, papież w trumnie, pierwszy transparent gdzieś w tłumie z hasłem „Santo Subito”.

Napisały o tym wszystkie media, a nie napisałem ja - w pierwszej wersji tekstu wysłanego do Katowic. Błąd naprawiono w redakcji. „Trudno uwierzyć, że minęło 15 lat”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera