Katowicki skandal komentowany był długo - i słusznie. Politycy PO domagali się ukarania winnych - i słusznie. Skierowali sprawę do prokuratury - i słusznie. Wydawało się oczywiste, że wieszanie portretów polityków na szubienicach to stosowanie gróźb bezprawnych z powodu przynależności politycznej (119 k.k.). Prokuratura badała to aż dwa lata. Niestety, jedynym pozytywnym aspektem pracy prokuratorów jest wzbogacenie wiedzy Polaków na temat XVIII-wiecznego malarstwa.
***
Być może Państwo pamiętają ten idiotyczny happening. Kilku zziębniętych prawicowych działaczy stanęło w ponurym listopadzie roku 2017 na placu Sejmu Śląskiego z czymś, co przypominało szubienice. Na szubienicach tych powieszono portrety sześciorga europosłów. Europosłowie wcześniej głosowali w Parlamencie Europejskim za przyjęciem negatywnej wobec Polski rezolucji w sprawie praworządności. W prawicowej głowie skojarzenia są szybkie jak błyskawica - tutaj zatem także współczesną politykę zestawiono z historyczną targowicą.
Aż dwa lata prokuratorom zabrało dojście do wniosku, że żaden to wielki skandal, a w każdym razie - żaden skandal prawny. Owszem, z punktu widzenia etyczno-moralnego to było nie w porządku, ale prawo nie zostało złamane. Innymi słowy - panie pośle, senatorze, ministrze, człowieku działający publicznie - przyzwyczaj się do myśli, że ktoś może powiesić twój wizerunek na szubienicy, a pewnie i pod toporem kata, może też z pistoletem przy skroni - i to jest w porządku. To mieści się w granicach dozwolonej krytyki twoich działań.
I to jest pierwsza lekcja. Lekcja o tym, jak „inspirujące się kulturowym, religijnym i humanistycznym dziedzictwem Europy” społeczeństwo początku XXI wieku, o głębokich korzeniach chrześcijańskich, w sferze debaty publicznej i symboliki w niej stosowanej pozostało na poziomie niegodnych rojeń i obsesji ludów prymitywnych.
Lekcja druga natomiast to lekcja malarstwa. Oto prokuratorzy pouczyli wszystkich zainteresowanych, że happening „miał charakter symboliczny, nawiązujący do historycznych wydarzeń z XVIII wieku, a utrwalonych na obrazie Jana Piotra Norblina”.
Ruszyliśmy zatem, jak Polska długa i szeroka, na poszukiwanie tego obrazu i odświeżenie sobie choćby podstawowej wiedzy na temat niejakiego Norblina. Co prawda śpiewał o nim kiedyś Kaczmarski, ale - umówmy się - nie był to jego największy hit. Okazało się zatem, że ów Norblin wisi w Muzeum Narodowym w Warszawie. Obraz namalowany został w 1794 roku i nosi tytuł „Wieszanie zdrajców”. Autor dokumentował w ten sposób tzw. egzekucje „in effigie” (po łacinie to znaczy „w obrazie”). Było to symboliczne wieszanie portretów targowiczan (m.in. Szczęsnego Potockiego, Branickiego, Rzewus-kiego). Tych, których nie dało się powiesić w pełnym tego słowa znaczeniu, bo wcześniej uciekli z kraju. Norblin był w tym czasie w Warszawie, namalował zatem to, co widział.
***
Zapytają może Państwo, czy z działań prokuratury wyniknęło coś więcej niż wykład na temat XVIII-wiecznej sztuki malarskiej i niedookreślone westchnienie nad niedorozwojem polskiej debaty publicznej? Czy z tego głupiego happeningu i postępowania prokuratury wyniesiemy jakąś istotną lekcję? Na przykład taką, że tego typu eskalowanie symboliki może doprowadzić do prawdziwych tragedii, że dajemy przyzwolenie na zbyt dużo? Nie, wymiar sprawiedliwości nie skorzystał z szansy, w świat poszedł raczej sygnał, że wszystko jest w porządku. Szubienica, nic takiego.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?