75 lat? - nie dowierzam - ale rzeczywiście: 75 lat. I potem mówi pani Ula, pardon: Ula, bo każe wszystkim mówić do siebie po imieniu, że wyznaje teorię życiowego „U”. Od małego jesteśmy na szczycie tego „U” z lewej strony u góry literki, ale z roku na rok nasze dobre samopoczucie zjeżdża jak po alpejskim stoku. Owszem, niekiedy jest trochę w górę, ale zasadniczo - zjeżdżamy dość konsekwentnie w kierunku dna owego „U”. Mamy w końcu tę czterdziestkę-pięćdziesiątkę i oto jesteśmy na samym dole życiowego „U”. Co dalej? Wszystko za nami, co mieliśmy zrobić - zrobiliśmy, klasyczny kryzys wieku średniego?
Możemy na tym dnie „U” zostać, ale możemy zacząć wspinać się - mówi mi Ula. Możemy więc przeć w górę, po kreseczce po prawej stronie literki, aż do euforii, że coś w życiu udało się zrobić, bez rozpamiętywania i żalów. Aż znowu do szczytu, do życiowego spełnienia.
Ot, prosta radiowa audycja z ciekawym człowiekiem, mądrym życiowym doświadczeniem. Inspirujące, dające nadzieję, wyrywające nas z życiowego cynizmu i zniechęcenia. Jedna z wielu takich sytuacji, które spotkały mnie w mijającym roku.
Jak „Zgiełk czasu” Juliana Barnesa o tchórzostwie życiowym, a może wręcz bohaterstwie i sprycie (zależy jak patrzeć) na przykładzie historii wielkiego Szostakowicza. Jak napis na nagrobku Tadeusza Kijonki, który zobaczyłem w czasie którychś odwiedzin cmentarza przy Francuskiej. „Poeta” - jedno słowo, wyrażające, co dla niego było ważne, i co być może w ogóle jest w życiu najważniejsze. Może właśnie piękno? Jak historia wybitnego gitarzysty jazzowego Pata Martino, który był wielki, potem tętniak zabił w nim wszelkie życiowe umiejętności, w tym umiejętność gry na gitarze, a teraz znów jest wielki, bo nauczył się żyć na nowo - i grać na nowo. I dziś na powrót jest wielką światową gwiazdą. Jak moja tegoroczna podróż dość odległa, która dowiodła, co podejrzewałem - że świat jest jednak bardzo mały, a jedynie irracjonalne lęki wstrzymują nas przed poznaniem nowego. Jak wiele tekstów dziennikarskich, na przykład ten Okońskiego o futbolu, a właściwie całym sporcie, futbolu, który jest - niczym poczucie klęski i radość - ważną częścią życia, a na pewno nie tylko bieganiną spoconych facetów („Kto nie dotknął piłki ni razu”). Jak mój syn, który po podwójnej kontuzji ciągle chce grać w kosza i czuje pewnie, że rodzicielska ostrożność, miłość, uważność, cały ten życiowy bagaż rodziców, mogą w jakimś stopniu zatrzymać go w marzeniach.
Jakie to wszystko inspirujące. Ile daje do myślenia. Te wszystkie sytuacje i ze sto innych, których wymienić nie sposób.
Życzę Państwu przy tych świętach wielu takich inspiracji i ciągłego poczucia życiowego sensu. Jak najszybszego wspinania się po literce „U”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?