„Owoc granatu. Kraina snów” to druga część serii Marii Paszyńskiej o tułaczych losach sióstr Łukowskich z Kresów. Przyznam, że obawiałam się, czy autorka utrzyma poziom z pierwszej części, która mnie zachwyciła, ale na szczęście „Owoc granatu. Kraina snów” jest równie poruszającą opowieścią, choć w innym, bo orientalnym klimacie.
W drugim tomie śledzimy losy Halszki i Stefci, które wraz z Armią Andersa trafiły do dzisiejszego Iranu. Pierwszą część autorka zakończyła tzw. clifhangerem zostawiając czytelnika w zawieszeniu. W drugiej wiele się wyjaśnia i sporo też nowych rzeczy się dzieje.
Minęło kilka lat, obie siostry ułożyły sobie życie na swój sposób. Stefania wyszła za mąż za księcia perskiego, ale jej małżeństwo przeżywa wzloty i upadki. Ostatecznie spotyka ją osobista tragedia. Kobieta musi zacząć wszystko od nowa, a nie ma ani wykształcenia, ani pieniędzy. Nigdy też nie pracowała, aby zarobić na swoje utrzymanie. Stefcia to urodzona księżniczka, nauczona tego, aby inni o nią dbali i jej usługiwali.
Elżbieta zwana Halszką żyje z wojenną traumą, nie potrafi uporać się z tragicznym bagażem, który zabrała ze sobą z Syberii. Nie jest w stanie nawiązać prawdziwych i głębokich relacji z nikim – ani z mężczyznami, ani z przyjaciółkami. Jej życie osobiste to taka wegetacja.
Punktem zwrotnym w życiu sióstr okaże się spotkanie z Jędrzejem, w którym obie kochały się jeszcze przed wojną. Czy wiadomość o tym, że dawny ukochany żyje będzie dla sióstr zbawienna czy przeciwnie – stanie się kolejną kością niezgody?
Marii Paszyńskiej udało się wykreować postaci z krwi i kości. Halszka i Stefania są bohaterkami, które „żyją” na kartach powieści, ale również pozostali bohaterowie są wiarygodni. Siostry nie są kryształowe, mają wiele wad, popełniają błędy, podejmują nie zawsze właściwe decyzje. Przez to stają się bliskie czytelnikowi, bardziej ludzkie. Zwłaszcza Halszka, rozdarta, przepełniona goryczą, nieprzepracowanymi emocjami, nosząca w sobie traumę i próbująca jakoś żyć, jest dla mnie ciekawą postacią. Stefania zaś budzi irytację swoim egoizmem i brakiem dojrzałości.
Wreszcie „Owoc granatu. Kraina snów” to powieść, w której autorka pokazuje mniej znaną kartę polskiej historii. Pisząc o tułaczych losach sióstr Łukowskich, które z Kresów zostały zesłane na Syberię, a potem trafiły na Bliski Wschód, opowiada o tym, że Polacy, którzy byli uchodźcami w dzisiejszym Iranie, otrzymali pomoc i wsparcie od tamtejszych mieszkańców. Niejako przy okazji Paszyńska opowiada o kulturze, religii i kuchni tamtej części świata. Robi to sugestywnie, bo pisze plastycznym językiem. Orientalny świat w jej powieści ma kolory, kształty, barwy i zapachy. W efekcie książkę czyta się z dużą przyjemnością.
Drugi tom serii Marii Paszyńskiej przeczytałam z zainteresowaniem i czekam na trzecią część. Polecam!
Maria Paszyńska, „Owoc granatu. Kraina snów”, Książnica, 2018, 320 stron
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
500 Plus od pierwszego dziecka i "13" dla emerytów
HIPOKRATES: Gala wręczenia nagród
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?