Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Kałamaga: Polonia Bytom czy Szombierki? Stal Bobrek Bytom. Zarywałem noce przez transmisje z NBA

Tomasz Kuczyński
Mariusz Kałamaga, ambasador World Senior Badminton Championships Katowice 2019.
Mariusz Kałamaga, ambasador World Senior Badminton Championships Katowice 2019. Materiały prasowe
Szanuję każdy sport, każdą zdrową rywalizację - mówi Mariusz Kałamaga, artysta kabaretowy i prezenter radiowy, ambasador przyszłorocznych Mistrzostw Świata Seniorów w Badmintonie w Katowicach. World Senior Badminton Championships Katowice 2019 potrwają od 4 do 11 sierpnia 2019 roku w Spodku i MCK.

Kałamaga i badminton? Skąd takie połączenie?

Moja przygoda z badmintonem zaczęła się dzięki mojemu starszemu bratu Wojtkowi. On gra już na takim wyższym poziomie amatorskim, o czym świadczy to, że występuje w turniejach w duecie z panem Pawłem Gaszem (76-letnim złotym medalistą ME seniorów i brązowym medalistą MŚ seniorów – red.). Zabrał mnie poodbijać, bo tak mi się kojarzył badminton, i pokazał ten sport w zupełnie innym obliczu. Sport, który wymaga niesamowitej kondycji, niesamowitej koncentracji i naprawdę poświęcenia trochę czasu, aby grać w ten sportowy badminton. Zaczęło się od mojego brata i mnie. Teraz chodzi grać mnóstwo moich znajomych, nasze dziewczyny zaczęły z nami grać. Nasze dzieci zaczęły chodzić na zajęcia z badmintona. To sport, który chyba najbardziej mnie zaskoczył, a uprawiam ich sporo. Gram w tenisa, koszykówkę, squasha, również w padla, bo Chorzowie jest boisko. Myślę, że mistrzostwa świata w Katowicach bardzo przyczynią do popularyzacji badmintona wśród zwykłych ludzi, co, według mnie już się dzieje, bo w naszej hali ciężko jest dostać godzinę, żeby sobie pograć, a kortów jest dziewięć.

Chłopak z Bytomia mówi o „naszej hali” w Ciderlandzie, czyli w Radzionkowie…

Ja, w Ciderlandzie, bo jo mieszkom tak sam na miedzy z Ciderlandem (śmiech). Z tego co wiem, to w Tarnowskich Górach w hali jest podobna sytuacja, na Nikiszowcu, gdzie trenuje Paweł Gasz, w Imielinie, gdzie jest też sekcja dla osób niepełnosprawnych. To mnie bardzo cieszy. Uważam, że jest to… cicho popularny sport (śmiech).

Jak zaczęła grać pana córka Amelka?

Przeze mnie. Ma teraz 11 lat, zaczęła grać rok temu i staramy się, żeby dwa razy w tygodniu była na zajęciach. Nie oczekujemy żadnych jakiś tam mistrzostw Polski i świata. To jest sport ogólnorozwojowy, dający mnóstwo radości, fantastycznie spędza się czas w ten sposób. Moim wyczynem jest prawie sto odbić z córką (śmiech).

Jak się zostaje ambasadorem mistrzostw świata w badmintonie. Naprawdę wierzy pan, że ta impreza spopularyzuje ten sport w Polsce?

Zadzwonił do mnie mój brat Wojtek. Jego pierwszym trenerem był pan Paweł Gasz i, że tak powiem, „domino ruszyło po nitce do kłębka”. Nie zastanawiałem się w ogóle nad czym się zgodzić, czy nie, bo naprawdę mi zależy, żeby ludzie zmienili pogląd na badmintona. Grają w kosza, grają w tenisa, w pingponga, tak jak ja, bo uwielbiam rakietowe sporty, a fajnie, aby wybierali też badmintona. Można poodbijać z córką, babcią, dziadkiem, bo myślę, że pan Gasz jest już dziadkiem, to świetne spędzenie czasu. A katowicka impreza ma wręcz obowiązek spopularyzowania tego sportu. Jeśli ktoś będzie miał okazję zobaczyć badminton na najwyższym profesjonalnym poziomie, na przykład na kanałach sportowych, będzie widział jak to jest emocjonujący, jak atrakcyjny, jak dynamiczny sport i jak ciekawie się ogląda. To też mnie bardzo zaskoczyło.

Jako ambasador mistrzostw pojawia się pan w szkołach, więc od razu widzi pan jak dzieci reagują. Czy tylko cieszą się na widok Mariusza Kałamagi?

Jestem już w tym wieku, że niektóre dzieci mnie nie kojarzą (śmiech). Jestem dla nich bardziej „panem z telewizji”. Dzieciaki bardzo entuzjastycznie do tego podchodzą, z uśmiechem na twarzy. To były fajne spotkania, widać było ich zaciekawienie, gdy były pokazowe, krótkie mecze, z udziałem młodych zawodników. Lotka w momencie uderzenia miewa przyśpieszenie nawet do 400 kilometrów na godzinę, a zawodnicy to odbijają, jeszcze są w stanie ściąć, zaatakować. To bardzo atrakcyjne do oglądania.

Może nie jest więc tak źle z tymi dzieciakami, o których mówi się, że wolą komputery od sportu.

Mam ogromną nadzieję. Jeśli jednak ktoś nie zasmakuje, nie spróbuje, to trudno jest zachęcić do sportu. Trzeba dać im tę możliwość. Moja córka też na pierwsze treningi chodziła z takim nastawieniem nastawieniem „chcę, nie chcę, jak pójdę, to pójdę, jak nie, to nie”. Teraz czeka na ten dzień i bardzo ma ochotę się rozwijać. Dlatego apeluję: rodzice uruchamiajcie dzieci we wszelakich sportach, a badminton jest ogólnorozwojowym, fajnym, dynamicznym sportem.

Może to sposób, aby nie przesiedzieć przy stole całych świąt?

Szczerze powiem, że rok temu, jeśli dobrze pamiętam, to chyba w pierwszy dzień świąt poszliśmy sobie pograć w badmintona. Poważnie! Oprócz w tego w kosza, była praktycznie pusta hala. Nie wiem jak to będzie w tym roku, ale serdecznie polecam.

Widać i słychać, że sport pana fascynuje. No to który klub pan wolał jako chłopak – Polonię Bytom czy Szombierki?

Stal Bobrek Bytom, bo chodziłem na koszykówkę. Henryk Wardach, Mariusz Bacik, Andrzej Pluta, Robert Kościuk…

Specyficzny zapach hali…

O tak, uwielbiałem to (śmiech). Tym sportem tak samo zaraził mnie brat, zabierając mnie na mecze Bobrów. Teraz znam się z Bacikiem oraz Plutą, który nie raz przychodzi z nami zagrać w hali w Radzionkowie. Mariusza teraz już ciężko ruszyć, ale wiem, że on aktywnie działa w koszykarskiej Polonii Bytom i podobno całkiem dobrze im idzie. Natomiast Andrzej Pluta w Radzionkowie prowadzi zajęcia dla dzieci, a jego synowie grają w Hiszpanii w Realu Betis, tam się świetnie rozwijają.

Na jakiej pozycji w kosza pan gra?

Od początku jako rozgrywający. Przez chwilę trenowałem w Stali Bobrek Bytom, a kibicem byłem „od zawsze”. Trenowałem w czasach podstawówki. To był czas wielkiej popularności koszykówki dzięki NBA. Michael Jordan, Charles Barkley, Scottie Pippen, „Magic” Johnson. Czekało się na program „NBA Action”, na rozgrywki play off, pamiętny finał Phoenix Suns – Chicago Bulls. Myślałem, że wariuję, chodziłem niewyspany do szkoły. Matka krzyczała: czy musisz to po nocy oglądać. Każde boisko było zajęte. Czekało się aż starsi skończą grać albo wzięli do drużyny, byłeś wtedy w siódmym niebie. Tak samo było z piłką nożną. Teraz przykro się robi jak widzi się puste boiska. Ostatnio mnie zaskoczyło, że latem bosko szkolne u mnie na osiedlu było zamykane o godzinie 19, gdy słońce dopiero zachodzi i świetny czas żeby pograć – nie jest już za ciepło, a jasno jeszcze przez dwie godziny, a boisko jest zamykane. Bardzo mnie natomiast cieszy, to co dzieje się w halach, tak w w tej MOSiR-u Radzionków , która non-stop jest pełna, to jest coś pięknego. Jest tam chyba najprężniejsza amatorska liga badmintona LABA. „Orliki” z tego co widzę też fajnie działają.

Jeździ pan też w rajdach samochodowych?

Wraz z Andi Mancinem dwa razy brałem udział w Rajdzie Barbórki, ponieważ zrobiłem licencję kierowcy wyścigowego. Raz zajęliśmy 11. miejsce, a raz… nie pamiętam które, ponieważ dachowaliśmy i nasze szanse poszły się… miotać.

Jest pan pilotem?

Tak, jechałem jako pilot.

Dachowanie to wina pilota!

No właśnie, nie. Nie posłuchał mnie, zahaczył o krawężnik i polecieliśmy (śmiech). Uczyłem się od najlepszych, miałem wspólne jazdy i treningi z Maciejem Wisławskim. Szanuję każdy sport, każdą zdrową rywalizację.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Cudowny gol w Centralnej Lidze Juniorów

Magazyn sportowy Dziennika Zachodniego KIBIC

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo