Marsz Równości w Bielsku-Białej. Policja oddzieliła Tęczowe Podbeskidzie od narodowców. Doszło do dwóch incydentów

Dzisiaj po południu w Bielsku-Białej odbył się pierwszy w historii miasta Marsz Równości. Uczestnicy, wśród których były m.in. wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka i liderka Strajku Kobiet Marta Lempart, zgromadzili się na bielskim placu Chrobrego. Przedstawicielki Tęczowego Podbeskidzia podkreślały, że to historyczny marsz, bo pierwszy i wyraziły nadzieję, że w przyszłości będą kolejne.

Na tym samym placu kontrpikietę zorganizowały także środowiska narodowe. Na miejsce ściągnięto duże siły policji, m.in. funkcjonariuszy z Komendy Miejskiej Policji oraz Samodzielnego Pododziału Prewencji w Bielsku-Białej oraz policjantów z Katowic, w tym członków Zespołu Antykryzysowego KWP w Katowicach, które zabezpieczały oba wydarzenia.

Uczestnicy Marszu Równości skandując m.in. hasło "Równość, wolność, tolerancja" przeszli ul. 3 Maja w stronę bielskiego dworca PKP, następnie ul. Piastowską ruszyli w stronę bielskiego Starostwa Powiatowego, a później ul. Wyspiańskiego skierowali się s stronę bielskiej starówki, gdzie Marsz Równości się zakończył. Przebiegał w spokojnej, luźnej atmosferze.

Wprawdzie na ul. Piastowskiej dwóch nastolatków odpaliło trzy petardy, ale asp. sztab. Roman Szybiak, p.o. oficera bielskiej policji poinformował, że policjanci szybko ustalili sprawców. Okazali się nimi 15- i 18-latek.

Po Marszu Równości rozpoczęła się na placu Chrobrego kontrpikieta środowisk narodowych pod hasłem "Bielsko-Biała miastem biało-czerwonym".. Kilkudziesięciu uczestników skandowało m.in. hasła "Chłopak i dziewczyna - normalna rodzina". W pewnym momencie na placu pojawił się mężczyzna w czarnym płaszczu, w którego stronę ruszyło kilku narodowców, którzy uznali, że to uczestnik marszu, ale szybko interweniowała policja i ostatecznie nie doszło do żadnej przepychanki.

Roman Szybiak podkreślił, że mężczyzna w czarnym płaszczu nie był uczestnikiem Marszu Równości, okazał się przypadkowym przechodniem.