Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Słowikowska, prezes Silesia Jeans: Jesteśmy rodzinną firmą stąd, ze Śląska

Katarzyna Pachelska
Katarzyna Pachelska
Marta Słowikowska, prezes firmy Silesia Jeans
Marta Słowikowska, prezes firmy Silesia Jeans Lucyna Nenow / Polska Press
Rozmowa z Martą Słowikowską, prezesem firmy Silesia Jeans. Firma ma odzieżowe salony multibrandowe w galeriach handlowych w południowej Polsce. Wywodzi się z Mysłowic.

Marta Słowikowska jest prezesem firmy Silesia Jeans, którą założył w 1993 r. jej ojciec Krzysztof. W rodzinnym przedsiębiorstwie pracuje od 12 lat. Zaczynała od stanowiska magazyniera, przez kilka lat kierowała też sklepem SJ w Silesia City Center. Na czele firmy stoi od trzech lat. Prywatnie mama 2,5-letniej córki.

Zobaczcie zdjęcia:

Silesia Jeans to specyficzna firma, bo handlujecie dżinsami i odzieżą kilku marek w swoich sklepach w centrach handlowych, ale jednocześnie nie jesteście wielką, międzynarodową siecią... Jak powstała firma?
Tak, jesteśmy firmą rodzinną. Silesia Jeans założył mój ojciec, który zawsze lubił modę. W latach 80. zaczął sprowadzać spodnie - na samym początku marek Rifle i Montana - tutaj, na Śląsk i do Zagłębia. Otwierał małe sklepy z tego typu asortymentem, pierwszy w Mysłowicach - naszym rodzinnym mieście (jesteśmy rodowitymi Ślązakami). Przeszedł przez kilka spółek i w 1993 r. stwierdził, że jednak ze wspólnikami nie jest mu do końca po drodze, więc zaczął prowadzić własną działalność, już pod nazwą Silesia Jeans Krzysztof Słowikowski. Dopiero kilka lat temu przekształciliśmy się w spółkę z o.o., po to, by nasz biznes był trochę bezpieczniejszy. W 1997-99 roku zaczęły powstawać na terenie województwa pierwsze centra handlowe. Od tego zaczął się nasz rozwój, a konkretnie od pierwszej galerii handlowej, jaka została otwarta w województwie, czyli M1 w Czeladzi. Tu do dzisiaj mamy nie tylko sklep, ale również, na tyłach centrum - biuro oraz magazyn firmy.

Zarządzam tym biznesem już długo razem z nim. Kiedy przekształciliśmy się w spółkę z o.o., najpierw to tata był prezesem, a ja wiceprezesem. Jednak to on stwierdził, że korzystniejsza będzie dla nas odwrotna sytuacja, czyli ja jako prezes, a on jako wice. I tak zostało - mówi Marta Słowikowska

Od razu pani ojciec zdecydował się na otwarcie sklepu w centrum handlowym? Miał nosa?
Na samym początku prowadziliśmy sklepy w centrach miast, w Mysłowicach, w Zabrzu, w Bytomiu z asortymentem marek Levi’s, Big Star, Americanos. Gdy zaczęły się budować duże galerie handlowe, my już istnieliśmy w centrach miast. Ojciec wtedy postawił na rozwój firmy i stwierdził, że galerie będą u nas popularne. Podpisaliśmy umowy z 3 Stawami w Katowicach, M1 w Zabrzu i Bytomiu. Ten ostatni sklep w tym roku po 20 latach działalności zamknęliśmy. W latach 97-99 rozpoczęliśmy współpracę z takimi firmami jak Mustang, Lee, Wrangler, i tak się to zaczęło... Staramy się do dziś stawiać na te miejsca, które mają potencjał. W tym roku zamknęliśmy dwa nasze sklepy - w M1 w Bytomiu i outlet we Wrocławiu. Za to otworzyliśmy sklepy w Gemini Parku w Tychach oraz w Galerii Libero w Katowicach. Średnio od ostatnich 10 lat posiadamy około 10 sklepów na raz. Osobiście uważam, że ta liczba jest w sam raz. Nie chcemy rozwijać się na całą Polskę, wolimy na razie pozostać na Śląsku, bo tak jest nam łatwiej dopilnować tego biznesu. Oczywiście nie wykluczamy w perspektywie pięciu kolejnych lat rozwoju na inne województwa, ale na razie skupiamy się na biznesie w woj. śląskim.

Jak dzisiaj zarządzacie firmą? Kto ma władzę? Pani czy tata?
Ja jestem prezesem, a ojciec - wiceprezesem, i razem z moją mamą - właścicielami firmy. Pracują też z nami mój brat i bratowa. Jesteśmy typową rodzinną firmą. Mamy pracowników, którzy są u nas zatrudnieni od ponad 20 lat. Dużą wagę przywiązujemy do relacji z ludźmi. Firmą zarządzamy wspólnie.

Czyli nie macie państwo menedżerów, którzy w waszym imieniu doglądają firmy? Nad wszystkim sami sprawujecie kontrolę osobiście?
Tak, od A do Z. Nie wiem, czy jest to nasz sukces, czy porażka (śmiech), ale rzeczywiście, kiedyś ojciec sam zarządzał tym biznesem, a kiedy po studiach ja dołączyłam do zespołu, to stopniowo oddawał mi coraz większą część pracy. Na dziś nasz podział obowiązków wygląda tak, że ja zarządzam sklepami i personelem, a on przygląda się temu z boku. Jasne, zawsze musi mieć to ostatnie zdanie, trzy razy się pokłócimy, bo mamy często różne zdanie na rozmaite tematy. Ojciec cały czas ma decydujący głos we wszystkim, gabinet w firmie mamy wspólny. Od jakiegoś czasu staramy się podzielić pracą. Mój brat jest odpowiedzialny za sklepy outletowe, ja za sklepy regularne i rozwój firmy. Ojciec za to odpowiada za wszelkiego rodzaju prace remontowo-budowlane, negocjowanie i podpisywanie umów z centrami handlowymi, bo ma to w małym palcu.

Od początku wiedziała pani, że przyjdzie do firmy taty, czy raczej była to długa droga? Czy ojciec przygotowywał pani ą do objęcia firmy w przyszłości?
Od zawsze miałam żyłkę handlowca. Ojciec się uparł, żebym poszła do liceum katolickiego w Katowicach, a ja tupnęłam nogą i powiedziałam, że nic z tego, bo idę do liceum handlowego w Mysłowicach. Skończyłam je i zdecydowałam się na międzynarodowe stosunki ekonomiczne na GWSH w Katowicach. Idąc za ciosem, poszłam na psychologię biznesu i zarządzanie zasobami ludzkimi. Po skończeniu studiów ojciec przekonał mnie, że Silesia Jeans będzie dobrym miejscem do pracy i zyskania doświadczenia. Wtedy, było to w 2006 r., w firmie pracowało prawie 100 osób i mieliśmy 12 salonów.

100 pracowników to całkiem sporo jak na rodzinną firmę.
Ojciec prowadził ją sam z naszą Beatą, która jest z nami od 22 lat. Gdy biznes się rozrastał, brakowało im rąk do pracy i bardzo liczyli, że przyjdę do firmy. A że mi też było tu po drodze, stwierdziłam, że spróbuję. Jeśli mi się to nie spodoba, jeśli nie dam rady współpracować z ojcem, to się pożegnamy. Postawiłam mu za to warunek, że wyprowadzam się z domu. Nie chciał się zgodzić, ale nie miał wyjścia (śmiech).

Czyli to była pani pierwsza praca?
Można powiedzieć, że tak. To była moja pierwsza stała praca, bo wcześniej praktykowałam w firmie ubezpieczeniowej. No i w czasie wakacji czy dni wolnych od dziecka pomagaliśmy tacie w firmie. Jak chciałam zarobić na wyjazd zagraniczny, to pracowałam w sklepie taty jako sprzedawca.

Na jakie stanowisko przyszła pani do Silesia Jeans?
Na samym początku na stanowisko magazyniera i prawej ręki Beaty. Nie do końca się tutaj dogrywaliśmy, a że 1,5 roku wcześniej otworzyliśmy sklep w Silesia City Center w Katowicach, nasz największy wówczas salon (miał 380 mkw.), to tata „rzucił mnie” do Silesii do pracy na stanowisko kierownika sklepu. Zderzyłam się z rzeczywistością, bo to wszystko, co wkładano mi do głowy na studiach, w praktyce się nie sprawdzało. Ojciec zostawił mi jednak wolną rękę, powiedział, że mogę sobie wszystko poukładać, jak chcę, a on wyznacza mi tylko konkretny wynik finansowy, jaki muszę osiągnąć. Dwa lata byłam kierownikiem sklepu w SCC. Uważam, że to był dla mnie bardzo dobry czas. Nauczyłam się tam wszystkiego. Do dzisiaj nie dam się zagiąć pracownikom, że tego czy tamtego nie da się zrobić. Po dwóch latach Beata odeszła na urlop macierzyński i musiałam ją zastąpić w roli osoby zarządzającej wszystkimi sklepami Silesia Jeans. Najpierw musiałam sobie jednak wyszkolić następczynię w SCC Monikę, która zresztą do dzisiaj z nami pracuje.

A kiedy została pani prezesem firmy? Kiedy pani ojciec stwierdził, że lepiej będzie, jeśli to pani stanie na czele Silesia Jeans?
Zarządzam tym biznesem już długo razem z nim. Kiedy przekształciliśmy się w spółkę z o.o., najpierw to tata był prezesem, a ja wiceprezesem. Jednak to on stwierdził, że korzystniejsza będzie dla nas odwrotna sytuacja, czyli ja jako prezes, a on jako wice. I tak zostało.

Ojciec łatwo się pożegnał ze stanowiskiem prezesa firmy?
To była jego decyzja, i to nieodwołalna. Ze mną tego nie negocjował. Ja nie chciałam być prezesem, ale on stwierdził, że doskonale nadaję się na to stanowisko, a on chce mieć trochę więcej czasu dla siebie i chce odpocząć. To wydarzyło się w trudnym okresie życia dla mnie, bo po pół roku od tej decyzji dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Urodziłam córeczkę i po sześciu miesiącach musiałam szybko wracać do firmy, żeby ją lekko postawić na nogi, bo okazało się, że osoba, która miała się zająć naszymi regularnymi sklepami w czasie mojej nieobecności, nie poradziła sobie z tym zadaniem. Musiałam ratować to, na co pracowałam przez długi czas. Dziś córka ma 2,5 roku i jest oczkiem w głowie całej rodziny. A ja jestem zdecydowanie dalej w rozwoju własnym na tym stanowisku.

Udaje się pani łączyć życie mamy małego dziecka i prezesa firmy?
Bez pomocy babć na pewno nie dałabym rady tak intensywnie pracować, ale wydaje mi się, że udaje mi się znaleźć równowagę między życiem prywatnym a zawodowym. Gdy wiem, że dziecko ma dobrą opiekę, mogę w 100 proc. skupić się na pracy, a gdy wracam do domu, to jestem mamą na pełen etat.

Wróćmy jeszcze do Silesia Jeans. Jako firma skupiliście się tylko na sklepach w centrach handlowych. Dlaczego?
Tak, dzisiaj wszystkie nasze sklepy są w galeriach, ponieważ niestety w Polsce ulice miast nie handlują. Bardzo nad tym ubolewamy, ponieważ sami jesteśmy właścicielami na niektórych ulicach dużych miast lokali handlowych, które podnajmujemy innym ludziom, bo sami nie jesteśmy w stanie wygenerować tam odpowiedniego poziomu obrotu.

Kiedyś byliście znani ze współpracy z marką Big Star. Dzisiaj już nie sprzedajecie ubrań tej polskiej firmy. Skąd ta zmiana?
Rynek w Polsce bardzo się zmienił. Na dzisiaj jest nam, jako małej firmie, ale jednocześnie jednej z większych firm multibrandowych w Polsce, patrząc z perspektywy partnerów, z którymi współpracujemy, niełatwo. Po rozstaniu się z marką Big Star w 2015 r. podjęliśmy z ojcem decyzję, że pójdziemy bardziej w marki premium pod swoim szyldem jako Silesia Jeans. Pozyskaliśmy wówczas kilka nowych brandów do sprzedaży - Pepe Jeans, Tommy Jeans, Mustang. W nowej Galerii Libero otwarliśmy właśnie sklep Tommy Jeans i Calvin Klein Jeans. Cały czas staramy się iść w marki denimowe premium. W tym roku postawiliśmy również na duńską markę Jack&Jones, którą wprowadziliśmy do trzech naszych salonów i outletu. Dziś sprzedajemy nie tylko dżinsy, ale też inne ubrania - bluzy, kurtki, sukienki, bieliznę, a nawet buty, by klient mógł się u nas ubrać od stóp do głów. Kiedyś sklepy w centrach handlowych i w centrach miast miały duży potencjał. Dziś mamy już tak nasycony rynek, tak dużą konkurencję, że ten biznes już nie jest tak rentowny jak kiedyś. W dodatku rząd nie pozwala nam rozwinąć skrzydeł, wręcz odwrotnie - cały czas tnie nam dni handlowe, m.in.ostatnio 12 listopada.

Jak wpłynęło na państwa biznes wprowadzenie zakazu handlu w niedziele?
W tym roku przy dwóch niedzielach niehandlowych w miesiącu odczuwamy już duży spadek obrotów - od 8 do 12 proc. w skali miesiąca. Jednak ten klient, który dokonałby zakupów w niedzielę, nie wraca w tygodniu. Na początku myśleliśmy, że będziemy mieć zdecydowanie większy obrót w soboty oraz niedziele handlowe, który wyrówna straty z niedziel z zakazem handlu, ale społeczeństwo do dzisiaj nie wie, w które niedziele sklepy są otwarte, a w które - nie. Dodatkowo ludzie wydają pieniądze w innych kanałach zakupowych. Gdy mają wolne niedziele, idą na kawę, ciastko, do kina, nie mają już pieniędzy, by wydać je na odzież. Po tym roku widzimy, że będziemy mieć ok. 10-procentowy spadek obrotów. Boimy się, co się stanie za dwa lata, jak praktycznie wszystkie niedziele będą niehandlowe. To może skutkować nierentownością biznesu, który dziś prowadzimy, bo cały czas wzrastają koszty prowadzenia działalności. Umowy w centrach handlowych są stałe, a odjęto nam minimum cztery dni handlowe w miesiącu w ciągu ostatnich lat.

Jako salony multibrandowe specjalizujecie się w „lepszych” markach odzieżowych. Tego oczekują klienci?
Tak. Polacy jednak lubią ubrać się w markowe rzeczy. Dziś dzieci przychodzą do nas z rodzicami i kupują T-shirty od Tommy Jeans za 170 zł albo dżinsy z Levi’sa. Liczba bardzo młodych klientów bardzo się zwiększyła i mamy teraz np. dżinsy już od rozmiaru 23, a odzież wierzchnią od XXS. Nastolatki chcą dziś trochę lepiej wyglądać. Od 4 lat mamy też sklep internetowy Bluestilo.co, bardzo prężnie pracujemy nad poprawieniem wyglądu sklepu, w przyszłym roku będziemy odpalać całkiem nową witrynę.

W Designer Outlet w Sosnowcu macie aż trzy sklepy. Czy to prawda, że Polacy kochają outlety?
Kiedyś kochali bardziej (śmiech), bo nie było aż tak wielu akcji prosprzedażowych w centrach handlowych. Dziś galerie w okresach wyprzedażowych, czyli ok. 4 miesięcy w roku, oferują permanentne wyprzedaże i nierzadko można kupić ubrania w lepszych cenach niż w outletach. Polacy lubią kupować okazyjnie, dlatego ciągle musimy mieć w sklepach jakiś promocyjny asortyment. W czasie takich akcji jak Black Friday rzeczywiście obserwujemy, że klientów jest więcej niż zazwyczaj, ale ponieważ sprzedajemy taniej, nie zarabiamy na marży.

Państwa sklepy są właściwie specjalistyczne, bo trudno jest samemu dobrać sobie świetnie leżące spodnie dżinsowe - tyle jest krojów, wzorów i fasonów.
To jest chyba największe clou tego biznesu, bo klient nie jest w stanie kupić sobie dobrze dopasowanych dżinsów przez internet, bo i tak musi przyjść do sklepu i je zmierzyć. Każde są inne, są produkowane ręcznie, i każde leżą inaczej. Biznes dżinsowy wydaje się dziś skomplikowany, ale tak zawsze było, tylko klienci kiedyś nie wiedzieli, że są dżinsy slim czy regular, a teraz już mają o tym wiedzę. Personel sklepowy zawsze ją posiadał. Naszym zadaniem jako szefów firmy jest szkolenie pracowników, by byli ekspertami dla klientów, i motywowanie ich, by działali prosprzedażowo. To nasz personel jest wizytówką naszej firmy, dlatego musi być doskonały.

TYDZIEŃ Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo