Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzenie spełniło się Teresie w Hospicjum Cordis

Agata Pustułka
Był tort, byli goście, łzy szczęścia i prezenty. Jak to na weselu
Był tort, byli goście, łzy szczęścia i prezenty. Jak to na weselu arc.
Teresa i Stanisław powiedzieli sobie "tak" po trzydziestu latach udanego związku, zawartego w urzędzie. Ślub kościelny z białą suknią i bukietem kwiatów był jej największym marzeniem. To marzenie spełniło się, gdy Teresa trafiła do hospicjum. Pisze Agata Pustułka

Była tak słaba, że najpierw chciała do ślubu pojechać na wózku inwalidzkim i w szlafroku. Bez fryzury, bez makijażu, tak prosto z łóżka. Byle ksiądz był i obrączki. Ale panie z hospicjum przekonały ją, że musi się wystroić. Jak to, do ślubu w piżamie? Chyba oszalała.

Biała sukienka

Tylko w co się ma ubrać? Wszystkie ciuchy stare, źle leżą. Ona przecież bez piersi jest jednej i to widać. Teresa podnosi koszulkę i pokazuje bliznę. Beatka, która prowadzi hospicyjną kawiarenkę i piecze pyszny sernik, zaoferowała, że przywiezie z domu suknię ślubną córki. Krótki rękaw, hafty, koronka. No piękna.

- Tu się wypcha, tam podniesie - przekonywała Beatka.

Rzeczywiście, Teresa takiej sukni nigdy w życiu nie widziała. Ale jak tylko ją założyła, to zaraz musiała usiąść. Nie mogła utrzymać ciężaru tafty. Nie miała siły. Suknia ciążyła jak węgiel, który przez lata musiała taszczyć do mieszkania na piętrze.
Ostatecznie trzeba było przeszukać domowe szafy. Stanisław przywiózł garsonkę z cieniutkim szalem, która zdała ślubny egzamin. Ale z fryzurą tragedia była.

- Zmusili mnie, żebym w wałkach spała, a przecież ja nigdy żadnych wałków nie zawijałam - mówi Teresa. Zmusiła ją konkretnie Jadzia, która panie w hospicjum strzyże, paznokcie im piłuje i maluje, dbając o psychiczny komfort. - A mnie włosy naturalnie się układają w delikatne fale. Nie potrzebuję wałków - wyjaśnia Teresa. Czesze się od lat tak samo. Grzywka do góry, z odkrytym czołem, żeby pokazać ładne oczy.

Brakowało obrączki

W tym dniu fryzura nie mogła być inna. Na "tak" przed księdzem czekali ze Stanisławem trzydzieści lat, a tu nagle czas zaczął pędzić, zaczęło się im spieszyć. Nie ma co ukrywać. Ślub przyspieszyła choroba Teresy.

- Nie chciałam z grzechem iść do nieba - uśmiecha się kobieta. Choć ze Stasiem dobrze jej było, to zawsze tej obrączki brakowało. Zawsze tęskniła do welonu.

- Jak byliśmy młodzi, mogliśmy wziąć tylko ślub cywilny. Na wesele pieniędzy nie było, a potem to już nie pojawił się żaden sprzyjający moment - wspomina Teresa swoje życie pod górkę.
Poznali się na przystanku autobusowym. Ona wracała z pracy, on jechał do pracy, i tak spotykali się przelotnie. W końcu on zagadał. Ona odpowiedziała. Przyszło zakochanie. I zwyczajna codzienność też przyjść miała. - Biedni byliśmy jak myszy kościelne. Od początku sami sobie wszystko zawdzięczaliśmy. Dorabialiśmy się od igiełki. Spaliśmy na ziemi. Ale wielu młodych tak miało. Nie narzekałam. Teraz wszyscy prędko chcą mieć pieniądze, a żadnej pokory - mówi Teresa.
Noc przed cywilnym przestali w kolejkach, żeby dostać jakąś wędlinę i nielicznych gości przyzwoicie przyjąć. Był 1982 rok. Grudzień. Fatalny czas dla każdego. Nie tylko dla nich.

- Dziś się uśmiechamy, że pierwszy ślub był z miłości, a drugi z miłości jeszcze większej - wyjaśnia Stanisław. Wtedy wszystko kupowali na raty. Na szczęście były kredyty dla młodych małżeństw. Na szczęście Staszek potrafił wiele sam zrobić. Zresztą ona też. Sprytna, zaradna, szybka. Razem naklejali tapety. - Takie śliczne, przedstawiające bluszcz. Czułam się w tym pokoju jak w ogrodzie - wyjaśnia Teresa.

Czego jeszcze życzyć?

Z jednego pomieszczenia zrobili trzy. Nawet kącik dla dziecka dało się wygospodarować. Córka ma teraz już 23 lata. Była na ich hospicyjnym ślubie. Bardzo się wzruszyła. Na wielu zdjęciach, które towarzyszą Teresie w hospicjum, widać małą, zadbaną dziewczynkę i zadowoloną Teresę. Czas zamknięty w albumach Teresa trzyma przy łóżku, żeby zawsze popatrzeć w przeszłość. Już chyba sto razy oglądała swoje ślubne zdjęcia. Bo do tych specjalnych, aranżowanych, założyła w końcu sukienkę z tafty i przetrwała sesję, wykonaną profesjonalnie przez hospicyjną wolontariuszkę Małgosię. - Ślubu w tej sukience to bym na stojąco nie wytrzymała, ale potem zaparłam się. Chciałam mieć te zdjęcia. I jak tylko przyszło trochę sił, przebrałam się w suknię od Beatki i teraz mogę patrzeć i patrzeć - mówi Teresa.

Z wesela powstał film. Calutka ceremonia jest nagrana od A do Z. Teresa wygląda na oszołomioną przebiegiem wydarzeń. Stanisław bardzo poważny i wzruszony. - Zastanawiałam się nawet, co też ksiądz nam powie, czego będzie życzył. Bo czego mnie można jeszcze życzyć? - pyta Teresa, ale nie oczekuje odpowiedzi.

Zacząć wszystko od nowa

Teraz, gdy leży w hospicjum, często wspomina, przelatuje przez te swoje pięćdziesiąt parę lat i wydobywa szczegóły, kolory, smaki. Małe i większe rodzinne dramaty. Kiedy wydawało się, że czeka ją chwila szczęścia i spokoju, jednego dnia stracili wszystko, na co pracowali. Stare budownictwo, zwarcie instalacji elektrycznej. Pożar. Cieszyli się, że żyją, ale znów trzeba było wszystko zaczynać od nowa. Od tej igiełki. Meble, talerze, poduszki. Teresa ze smutkiem patrzy na fotografie spalonego mieszkania. Pożegnanie z najszczęśliwszym okresem w jej życiu. Bo potem to była już choroba, cierpienie. Był rak.

- W piersi pojawiły się guzki. Po jakimś czasie jeden z nich zaczął rosnąć. Najpierw leczyłam się sama okładami, nie dopuszczałam myśli, że będzie źle. Liczyłam na jakiś cud. Byłam przerażona - mówi Teresa.

Lewa pierś zrobiła się duża i bardzo bolała. Ona udawała przed sobą i innymi, że nic się nie dzieje. Amputacja była konieczna, ale choroba Teresy już nie opuściła. Raz było gorzej, czasem troszkę lepiej. Tylko nie miała już sił, żeby ukroić kromkę chleba. Przestała wstawać z łóżka. Ostatnich świąt już nie dała rady urządzić. Nawet zupy wigilijnej nie zjadła, bo nie mogła w ręku łyżki utrzymać. W tej sytuacji Hospicjum Cordis było jak zbawienie. Wreszcie nie bolało. Dostała leki i przyjemny pokój. Cały dla niej. Łóżko stoi pod oknem, żeby mogła popatrzeć na drzewa, i żeby promień słońca wleciał. Do tego wygodny materac, telewizor, łazienka. Na wersalce pod ścianą leży biały pluszowy słoń z trąbą podniesioną ku górze. To ślubny prezent od dr Jolanty Markowskiej, szefowej hospicjum. Ale się wycałowały. Łzy kapały wszystkim jak deszcz.

Jeszcze tylko wyjść do parku...

Zresztą nikt na ten ślub nie przyszedł z pustymi rękami. Pani Beatka, ta od sukni, przygotowała tort weselny. Był nawet szampan! Ale zostało jeszcze pół butelki, bo tylko symbolicznie umoczyli usta. - Nie wiem, czy doszłoby do uroczystości, gdyby nie Bożenka, która w Hospicjum Cordis prowadzi muzykoterapię. Pewnego dnia spytała mnie, czy mam jakieś marzenie. No i tak wyszedł ten ślub - Teresa mówi z trudem. Z wysiłkiem łapie oddech. - Woda w płucach - wyjaśnia rzeczowo.

Rodzinie Teresa nawet słówka nie pisnęła o ślubie. Ani córce, ani kuzynce, bo tylko one jej zostały. Gdyby wiedziały, to jeszcze bardziej by się rozkleiły i do ceremonii może by nie doszło. Skoro Teresa włożyła tyle wysiłku, a Stanisław załatwił dokumenty, to nikomu nie pozwoliłaby zakłócić swojej radości. - Ja od życia to już bym nic nie chciała. Tylko tak wyjść do parku, usiąść na ławce. Popatrzeć sobie - mówi Teresa. Z trudem. Już słabiutka. W pastelowej piżamie kładzie się do łóżka. Ma dość. Na palcu lśni złota obrączka...


*Strajk generalny 26 marca w woj. śląskim
*Bandycki napad na sklep w Mysłowicach ZOBACZ WIDEO
*ZOBACZ luksusowe samochody prezydentów miast. Po co im to? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!