Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maszyny zastąpią górników

Jacek Bombor
ARC
Nowoczesna kopalnia będzie wyglądać tak: zamiast górników, sprzężone ze sobą zdalnie sterowane olbrzymie maszyny. Na powierzchni sztab specjalistów, pracujących za pomocą joysticków i komputerowych myszek. A wszystko pod czujną kontrolą wielu kamer i internetowych systemów informatycznych.

To nie filmowa fikcja. Zdaniem ekspertów z katowickiej fabryki maszyn i urządzeń górniczych Famur, całkowicie bezzałogowa obsługa ścian wydobywczych w kopalniach będzie możliwa już w 2020 roku.

- To przełom w systemie nadzorowania i monitorowania maszyn górniczych. Pierwszym z nich jest system e-kopalnia, który stanowi układ nerwowy systemu maszyn pracujących pod ziemią, drugim będzie e-kompleks, zarządzający tzw. pracą w ścianie - mówi Ryszard Bednarz, wiceprezes zarządu grupy Famur, odpowiedzialny za badania i rozwój.

Ten pierwszy etap już jest możliwy do wprowadzenia, jego niektóre elementy są testowane m.in. w katowickiej kopalni Staszic. Realizacja drugiego etapu będzie oznaczała, że górnicy nie będą potrzebni przy wydobyciu, bo praca będzie w pełni zautomatyzowana.

System e-kopalni był hitem ostatnich Międzynarodowych Targów Górnictwa, Przemysłu Energetycznego i Hutnictwa w Katowicach - otrzymał nagrodę w kategorii nowość.

Sami inżynierowie ostrożnie wypowiadają się o zastąpieniu na dole górników maszynami. W ich opinii chodzi bardziej o wycofanie załóg z rejonów najbardziej ekstremalnych i niebezpiecznych.

Sami górnicy są jak najbardziej za. Uważają, że maszyny mogłyby pomóc im wykonywać najtrudniejsze zadania na dole. Powątpiewają jednak, czy taki system jest w ogóle możliwy do wprowadzenia. Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce: - Oczywiście, że bezpieczniej wysłać w zagrożony rejon maszynę niż człowieka, ale obawiam się, że szybko to nie nastąpi. Dzisiaj na inwestycje w kopalniach nie ma pieniędzy, a taki system kosztuje grube miliony - mówi Czerkawski.
Katowicki Famur chwali się opracowaniem systemu bezzałogowej obsługi górniczych ścian wydobywczych. Inżynierowie z Polskiego Centrum Techniki Górniczej (spółka z grupy Famur) stworzyli nowatorskie rozwiązanie e-kopalni, które na niespotykaną dotąd skalę zakłada zdalną diagnostykę pracy podziemnych urządzeń.

Dół kopalni w przyszłości ma być wielkim połączeniem komputerów, serwerów, sieci teleinformatycznej z maszynami, które będą odpowiadały za wydobycie i bezpieczeństwo. Na razie nie mówi się o zastąpieniu górników bezzałogowymi kompleksami, ale o wprowadzeniu ich w miejsca, gdzie jest najbardziej niebezpiecznie.

- Wyeliminowanie konieczności bezpośredniej i bieżącej obsługi maszyn oraz urządzeń oznacza, że mniej ludzi będzie przebywało w strefach niebezpiecznych. Jestem przekonany, że maszyny nigdy nie zastąpią pracy człowieka, mogą mu ją jedynie ułatwić - mówi Ryszard Bednarz, wiceprezes zarządu w Famurze.

Czy komputery czuwające nad pracą w kopalni to nie jest zbyt śmiała wizja?

- Elementy tego systemu, pod względem posiadanych możliwości, nie ustępują urządzeniom stosowanym w rozwiązaniach powierzchniowych np. przy zarządzaniu produkcją. Ich niezwykłość polega na tym, że przystosowane są do pracy w ekstremalnie trudnych warunkach kopalnianych - wyjaśnia Bednarz.

System e-kopalni był prezentowany na ostatnich, tegorocznych Międzynarodowych Targach Górnictwa, Przemysłu Energetycznego i Hutnictwa w Katowicach. Bacznie przyglądali mu się m.in. przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej, której kopalnie od lat uchodzą za najbardziej niebezpieczne. Występują tam w większości najwyższe zagrożenia wybuchem metanu.
- Bezzałogowe maszyny mogłyby pracować na prostych odcinkach. A u nas teren geologicznie jest bardzo trudny, występują liczne uskoki. Musielibyśmy poczekać na wyniki testów które dadzą odpowiedź na pytanie, jak się sprawdzą w takich warunkach - wyjaśnia Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.

Sami górnicy są jak najbardziej "za". Zbigniew Juskowiak od 23 lat pracuje w kopalni Jas-Mos. - Lepiej wysłać maszynę niż człowieka, ale trudno mi uwierzyć, że to się sprawdzi. Na dużych halach badawczych może to i działa, ale w warunkach dołowych, trudnych, awarie to normalka. Dostajemy czasami sprzęt najnowszej generacji, ale często nie wytrzymuje próby czasu. Nie wyobrażam sobie, by maszyny działały bezawaryjnie - mówi.

Zdaniem górniczych ekspertów, bezzałogowe wydobycie za 20 lat to realny scenariusz. Zwłaszcza, że kopalnie sięgają po węgiel coraz głębiej, gdzie jest coraz niebezpieczniej. W latach 90. w kopalniach wydobywano węgiel z 2500 ścian, dziś jest ich zaledwie 170.

- Dają 84 mln ton węgla rocznie, tylko dwa razy mniej niż w latach 90., choć ich liczba zmniejszyła się siedmiokrotnie - wylicza Jerzy Markowski, były minister górnictwa. - Jak się pod koniec lat 70. zatrudniałem w kopalni, na ścianie pracowało 300 górników, a wydobywaliśmy 700 ton węgla na dobę. Gdy się zwalniałem w 1995 roku robiło już tylko 30 ludzi, a wydobycie wzrosło do 7 tysięcy ton! Więc nie zdziwię się, gdy za 20 lat ludzie będą zbędni. Już teraz górnik na dole nie jest rębaczem, obsługuje nowoczesne kombajny i zmechanizowane obudowy - wyjaśnia Markowski, który wiele lat był dyrektorem kopalni Budryk, w której obecnie trwa inwestycja pogłębienia pokładów do 1300 metrów.

Takie roboty czekają także kopalnie Kompanii Węglowej. Do Budryka dobije w przyszłości kopalnia Bielszowice, która sięgnie po pokłady leżące na 1300 metrach. Podobnie w kopalniach Rydułtowy-Anna, Szczygłowice i Knurów. Dlatego waśnie tam rozważana jest możliwość montażu w przyszłości systemu e-kopalni.

- Ale pod warunkiem, że będzie sprawdzony i przetestowany w górniczych warunkach - mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.

- Na takich dużych głębokościach warunki pracy to prawdziwe piekło - mówi Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce. Ale daleki jest od twierdzenia, że maszyny zastąpią ludzi. - Przecież musi je ktoś zwieźć na dół, zamontować, nadzorować. Dzisiaj na inwestycje w kopalniach nie ma pieniędzy, a taki system kosztuje grube miliony. Więc to też może być przeszkodą w ich stosowaniu - mówi Czerkawski.

W Famurze nie podają konkretów.- Koszty wdrożenia e-kopalni zależą od rozbudowy systemu. Od kilku do kilkunastu milionów złotych - wyjaśnia Ryszard Bednarz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty