Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miałem ogień na plecach - wspomina Hubert Dziedzioch, strażak. 25 lat po pożarze lasu pod Raciborzem

Aleksander Król, Arkadiusz Biernat
26 sierpnia 1992 roku o godzinie 13.50 w nadleśnictwie Rudy Raciborskie wybuchł największy pożar lasu w Polsce i Europie po II wojnie światowej. Ogień zauważono przy linii kolejowej łączącej Racibórz z Kędzierzynem-Koźlem (leśnictwo Kiczowa, nadleśnictwo Rudy Raciborskie, w pobliżu miejscowości Solarnia). Najprawdopodobniej przyczyną pożaru była iskra z pociągu. Jednym z uczestników akcji był Hubert Dziedzioch, strażak, kierowca wozu gaśniczego. Posłuchajcie jego wspomnień.

26 sierpnia 1992 r. Hubert Dziedzioch siedział za kierownicą jednego z samochodów gaśniczych. Zginął jego dowódca i przyjaciel.
- Minęło 25 lat, a tego nadal nie potrafię opisać. Ogień pędził w naszym kierunku. Wszyscy próbowali się ewakuować. Ale on nas okrążył. Ani do przodu, ani do tyłu. Żadnej drogi ucieczki. Dowódca Andrzej Kaczyna jeszcze z samochodu walczył z ogniem. Jak kapitan statku, został do końca... - opowiada Hubert Dziedzioch, który w 1992 roku siedział za kierownicą w samochodzie mł. kpt. Andrzeja Kaczyny.

Widział, jak jego dowódca, szukając ratunku, zamyka się w samochodzie. Chciał zrobić to samo, ale przez ogień, który go otaczał, nie mógł do niego dotrzeć. Jak się potem okazało, to go uratowało.

- Najpierw próbowałem gasić samochód, a potem sam zacząłem się ratować, polewać wodą. To nic nie pomagało. Temperatura była tak wysoka, że nie można było nabrać powietrza, takie gorące. To była pułapka - mówi Dziedzioch. - Miałem do wyboru ucieczkę w stary las i młodnik. Uciekłem w młodnik. Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego. To było nielogiczne. Wybiegłem, czując cały czas płomienie na plecach, aż znalazłem się w wysokich paprociach. Gdyby ogień poszedł za mną, w tym gąszczu nie udałoby mi się uciec. Opatrzność była ze mną - dodaje.

Jeszcze zanim trafił do punktu medycznego, próbował wrócić do samochodów strażackich. Domyślał się, że uwięzionych tam mogło być więcej osób. Chciał ich ratować. Ale ogień odciął drogę, było piekielnie gorąco, nie pozwalał zbliżyć się na metr. Kiedy grupy ratownicze podchodziły na odległość kilkudziesięciu metrów, przed gorącem bijącym ze ściółki nie chroniły nawet buty ochronne. Kiedy udało się opanować pożar fragmentu lasu, gdzie zostali strażacy, zaczęto szukać zaginionych. Mł. kpt. Andrzeja Kaczynę znaleziono w spalonym samochodzie. Druha Andrzeja Malinowskiego kilkadziesiąt metrów dalej, leżał na spalonej ziemi. Było za późno na ratunek.

W filmie wykorzystano archiwalne materiały dzięki uprzejmości Henryka Szymury VIDEOPOL, który dokumentował tragiczne wydarzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!