Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michael Korfanty, prawnuk Wojciecha Korfantego: Polskę mogę już nazywać swoim domem, a Śląsk jest dla mnie wyjątkowy

Teresa Semik
Michael Korfanty, prawnuk Wojciecha Korfantego, kupił mieszkanie w Katowicach, ożenił się z Polką i próbuje mówić po polsku.
Michael Korfanty, prawnuk Wojciecha Korfantego, kupił mieszkanie w Katowicach, ożenił się z Polką i próbuje mówić po polsku. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
55-letni Michael Korfanty, prawnuk Wojciecha Korfantego, spędza na Śląsku i wśród Ślązaków całe tygodnie. Kupił mieszkanie w Katowicach, ożenił się z Polką i próbuje mówić po polsku. - Moi przodkowie opowiadali mi w Teksasie w USA o otwartych sercach Ślązaków, a dziś sam tego doświadczam - przekonuje.

Wojciech Korfanty, który urodził się na niemieckim Górnym Śląsku, przyznał potem, że „Pana Tadeusza” Mickiewicza czytał ze słownikiem polsko-niemieckim. Pan czyta ze słownikiem polsko-angielskim?
Mój polski słaby, ale się uczę. Raczej szukam tekstów przetłumaczonych na angielski. Sięgam ostatnio po wystąpienia polityczne Wojciecha Korfantego, jego mowy do ludu śląskiego. Urodziłem się i dorastałem w Dallas w Teksasie w USA, dokąd wyemigrował mój dziadek - Zbigniew Korfanty, syn Wojciecha Korfantego, a z nim mój ojciec, też Wojciech. Dzięki babci Eugenii, żonie Zbigniewa, wiedziałem, kim był pradziadek, co uczynił dla Śląska i co to za kraj - Polska.

W końcu gdzie pan mieszka? Podczas niedawnej gali rozdania Nagród imienia Wojciecha Korfantego powiedział pan ze sceny: „Katowice is my home”.

Katowice są moim domem… To brzmi niecodziennie, wiem, ale tak teraz czuję. Dziewięć lat temu kupiłem mieszkanie w Katowicach przy alei Korfantego i regularnie tu przyjeżdżam. Z okna mam piękny widok na Spodek i Pomnik Powstańców Śląskich. W Katowicach poznałem moją żonę Honoratę. Planujemy także kupić dom w tej okolicy. Mój ojciec zmarł w 1996 roku, ale byłby szczęśliwy, że Polska jest teraz dla mnie naprawdę ważna.

Co pan o tej Polsce wcześniej wiedział?
Kawałek Polski odnajdywałem w domu mojej babci Eugenii w Dallas w Teksasie. U niej poznałem smak rosołu. Zabierała mnie na msze do polskiego kościoła, choć niewiele rozumiałem. Dziadkowie, tata z wujkiem Feliksem, swoim bratem bliźniakiem, ciągle rozmawiali po polsku.

Zobaczcie koniecznie


Wojciech Korfanty urodził się w 1873 roku jako Adalbert Korfanty. Imię: Wojciech zaczął używać wtedy, gdy już marzył, by zostać Ślązakiem Polakiem. A pan? Michael czy Michał?

Ojciec zawsze do mnie wołał - Michał. Wtedy brzmiało to zabawnie, bo wiedziałem, że jestem Michael. Teraz już czuję się pół-Amerykaninem, pół-Polakiem. Nadal mam obywatelstwo USA, ale w Polsce mogę być Michał Korfanty.

Wojciech Korfanty chodził z wielką laską, którą odgrażał się, że bił będzie swoich wrogów. Chodził też z ukochanym psem, wilczurem, który, jak przekonywał, jest wytresowany tak, że wyczuwa niemczyznę na kilkadziesiąt metrów. Co to mówi o pana pradziadku?
W USA jest takie powiedzenie: „mów cicho i noś wielki kij”, co symbolizuje osobę zawsze przygotowaną na każdy rodzaj zagrożenia, ale jednocześnie taką, która zachowuje spokój i podejmuje mądre decyzje. Wygląda na to, że Wojciech Korfanty ubierał się jak dżentelmen, ale jednocześnie był gotowy na każdy rodzaj konfliktu. Nie był osobą, którą można łatwo uciszyć lub pokonać. Swoim przeciwnikom nie dawał szans, że zejdzie z obranej drogi. Postanowił użyć swojej inteligencji jako broni, ale jednocześnie pokazał bardziej symboliczną broń, którą każdy może zrozumieć, taką jak laska i pies. To był jasny przekaz dla jego politycznych wrogów.

Czy w rodzinie rozmawiało się na temat kontrowersji wokół śmierci Wojciecha Korfantego? Przeciwnicy polityczni więzili go na Pawiaku od kwietnia 1939 roku i wypuścili po trzech miesiącach w stanie agonalnym. Podejrzewano nawet, że został otruty oparami arszeniku, którymi nasączone były ściany jego celi.
Nie wiemy, co naprawdę się wydarzyło i pewnie się nie dowiemy. Historię piszą zwycięzcy, dowody niewygodne znikają. Nie trzeba śledztwa, by samemu wysunąć wnioski. Z dostępnych nam informacji, a także z wypowiedzi Wojciecha Korfantego wynika, że przez całe życie był celem. Ciągle spodziewał się ataków wymierzonych w niego i rodzinę. To był koszt jego politycznych wyborów. Wierzył w to, co robił i nie zszedł z drogi, którą wybrał. Za to go podziwiam.

Siedział w polskich i niemieckich więzieniach. Pisał w odezwie do ludu śląskiego: „...przez całe miesiące życie moje było zagrożone, ile zamachów na mnie urządzali Niemcy, ile razy kule świstały mi około uszu”. Gdyby, teoretycznie, była taka możliwość, co chciałby mu pan powiedzieć? Uważaj na siebie, a może, przestań, nie ryzykuj”?
Gdy się zastanawiam, co on przeżył, jakim problemom musiał stawić czoła, myślę raczej, że jestem megaszczęściarzem. Nie potrafiłbym tyle udźwignąć, co on. W porównaniu z pradziadkiem właściwie nie mam problemów, bo nie są nimi dylematy, w jakim kolorze ubrać marynarkę. Z powodu jego politycznej aktywności rodzina musiała uciekać z kraju w 1939 roku. Rozumiem jego poświęcenie. Dzięki także pradziadkowi jestem teraz na Śląsku. Widzę, że w Polsce nie został zapomniany, jego historia wciąż jest żywa i z tego powodu na pewno byłby szczęśliwy.

Zasługi Korfantego dla Śląska i Polski są niepodważalne, ale stał się także ofiarą swojej aktywności politycznej. Paradoksalnie jego dzieci, wnukowie, prawnukowie żyją dziś na obczyźnie, w USA.
Ja już żyję tam i tu. Teraz jest więcej niż prawdopodobne, że tutaj zamieszkam na emeryturze. Na pewnym etapie życia postanowiłem odwiedzić Polskę, o której tylko słuchałem opowieści i całkiem dobrze się tu zadomowiłem. Oczywiście, mam również dom w Teksasie, ale te miejsca znakomicie się uzupełniają. Każde jest wyjątkowe na swój sposób.

Dodajmy, że podróże między USA i Polską ułatwia panu praca szefa pokładu w amerykańskich liniach lotniczych Delta Air Lines.
Taki wybrałem sobie zawód i jestem z niego bardzo zadowolony.

Ma pan teraz ulubione miejsca na Śląsku?
Na pewno Pszczynę, gdzie jest okazały zamek oraz Muzeum Prasy Śląskiej im. Wojciecha Korfantego. Ponadto Jasną Górę w Częstochowie, którą odwiedziłem z rodziną z USA. Oczywiście Zakopane i Wisłę, bo są naturalnie piękne. Od dziesięciu lat obserwuję, jak modernizują się Katowice. Przeszłość łączy się z przyszłością, stare z nowym. Za kolejne dziesięć lat ten region nabierze nowego blasku.

Pewnie rodzina w Teksasie, znajomi pytają pana, jaka jest ta Polska, do której tak często jeździsz. Co im pan odpowiada?

Mówię, żeby zapomnieli o stereotypach, które kiedyś usłyszeli. Gdy pokazuję zdjęcia współczesnej Polski, często są zdumieni, że to jednak kraj kolorowy, nowoczesny, jak wiele innych miejsc w Europie, odwiedzanych przez turystów. Pokazuję im, jak Polska się zmienia, idzie ku Zachodowi. Cieszę się, gdy po takiej mojej prezentacji słyszę: „To ja też muszę odwiedzić tę Polskę”.

A jacy są ci Polacy?
We mnie też płynie polska krew. Bliskie są mi więzi rodzinne, które Polacy celebrują w sposób szczególny. Mam na myśli wspólne niedzielne obiady, wzajemne odwiedziny, kontakt z rodzicami, rodzeństwem, znajomymi, odświeżające rozmowy. Gdzie indziej tego nie widzę. Polacy jeszcze potrafią zachować równowagę między czasem pracy a czasem dla rodziny i przyjaciół. Tygodnie spędzane na Śląsku mnie też pozwalają zachować tę prostą równowagę.

Jak więc mija panu ten czas na Śląsku?
Opowiem historię, która przydarzyła mi się kilka dni temu, po której nie mogę do dziś ochłonąć. Honorata, moja żona, podczas odsłonięcia pomnika Wojciecha Korfantego w Warszawie poznała Ślązaków z Siemianowic Śląskich - Michałkowic, skąd pochodził także mój pradziadek. Niedługo potem otrzymaliśmy zaproszenie do ich domu na tradycyjny śląski obiad. Piotr Kamela i jego żona Teresa sprawili, że poczuliśmy się tak, jakbyśmy się znali od wielu lat, choć było to nasze pierwsze wspólne spotkanie przy tradycyjnym śląskim stole.

Czyli jakim?
Na stole był rosół, jak u mojej babci Eugenii, rolada i kluski śląskie, śledź, wędzona szynka, „szałot”, czyli sałatka i domowe ciasto. Prawdziwa uczta. Byłem zaskoczony i wdzięczny za tę gościnę. Nowi przyjaciele otworzyli serca i swój dom dla mojej żony i dla mnie. Trudno mi nawet wyjaśnić, jak proste gesty mogą tak wiele znaczyć dla drugiego człowieka. Oto przykład, dlaczego Śląsk jest dla mnie wyjątkowy. O tych otwartych sercach Ślązaków opowiadali mi moi dziadkowie, gdy byłem dzieckiem. Wtedy tego nie rozumiałem, ale wiele lat później sam doświadczyłem. Chcę powiedzieć: serdecznie dziękuję.

Pana polityka nie kusiła?
Nie. Chcę z żoną prowadzić spokojne życie. Nie mam ani tyle siły, ani tyle odwagi, co mój pradziadek. Nie potrafiłbym tak ryzykować życiem. Jestem zwykłym facetem, który ma tylko szczęście mieć wielkiego pradziadka.

Wielkiemu Korfantemu budujemy pomniki, także w Warszawie, jego imieniem nazywamy ulice, a nawet pociąg. Nie za bardzo chcemy pamiętać, że był przed wojną osobą majętną. Kilka lat temu, jak wykazał sąd, w złej wierze została przejęta spółka „Polonia” należąca do Korfantego oraz jej majątek w Rybniku. Próbuje pan zmienić tę sytuację?
To jest dla mnie przykra sprawa, ale nie chciałbym, żeby mnie zniszczyła. Nie rozumiem, jak mogło dojść do przejęcia tego majątku. Wystarczył jakiś podpis, jakieś niejasne zeznania, a ktoś inny nie zbadał dokumentów dostatecznie rzetelnie. Mam przekonanie, że to nieporozumienie, które da się naprawić, choć nie wiem, w jaki sposób. Czuję, że moralnie to nie jest w porządku, że powinienem się tym zająć.

Widział pan katowicką willę Wojciecha Korfantego? Pana pradziadek kupił ją w 1923 roku, prababka po wojnie musiała się jej zrzec za dożywotnią rentę. Teraz jest w niej miejskie przedszkole.
Widziałem, jest piękna, reprezentacyjna. Widziałem też drewnianą willę w Zakopanem, którą kupił Wojciech Korfanty i nazwał na cześć żony „Elżbieciną”. Żałuję, że mój stryj ją sprzedał. Nie powinienem się na to zgodzić.

Zauważyłam w internecie pana reakcję na hejt, którego Korfantemu nie oszczędzono. Zabolało to pana?

Korfanty miał wrogów wtedy, pojawiają się i teraz. Był przygotowany na ataki z różnych stronach, a jednak nic nie odwiodło go od drogi sprowadzenia Śląska do Polski. Uważał, że to rozwiązanie jest najlepsze i dla Śląska, i dla Polski. Rozumiem, że są tacy, którzy pragnęli czegoś innego, ale świat nie jest idealny. Jeśli ktoś nie jest zadowolony z tego, że Śląsk jest w Polsce, ma prawo wyboru. Nie ma granic, może żyć, gdzie chce.

Wspomniał pan, że czyta wystąpienia Wojciecha Korfantego w niemieckim parlamencie, a także skierowane do mieszkańców Górnego Śląska. Co na panu robi wrażenie?

Jak bardzo są aktualne. Wzywał do poprawy sytuacji materialnej robotników, grupy społecznej wówczas najbiedniejszej. Tymi robotnikami na Górnym Śląsku była przede wszystkim polska społeczność. Chciała godziwie żyć i pracować. Domagał się, by głos najbiedniejszych był słyszalny. Chciał dać głos Polsce.

Widzi pan w sobie wspólne cechy z pradziadkiem?
Dawno zainteresowałem się finansami i ekonomią, ale niedawno odkryłem, że to były dziedziny, które interesowały także mojego pradziadka. Polubiłem Katowice, które były także ważne dla Wojciecha Korfantego. Tutaj rozpoczęła się jego wielka historia i teraz historia zatoczyła koło, ze mną w środku.

Rzeczywiście, Korfanty wspominał, że w gimnazjum w Katowicach, gdzie zohydzano wszystko, co polskie, zapragnął się dowiedzieć, czym jest ten poniżany naród, którego językiem mówił w domu. Myśli pan, że to przeznaczenie?
Też chciałbym wiedzieć. Może wszyscy członkowie mojej rodziny, których już nie ma na ziemi, mają w tym swój udział? Patrzą z nieba i się do mnie uśmiechają. Mam polską żonę. Teraz mogę też Polskę nazywać moim domem. Mam nadzieję, że cieszyłoby to zwłaszcza pradziadka Korfantego. Także babcię Eugenię, która zawsze chciała polskich żon dla swoich synów.

Nie przegapcie

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera