Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Piróg: Wygrałem szczęście i wolność [ROZMOWA, ZDJĘCIA]

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Michał Piróg podczas promocji swojej książki w Gdańsku
Michał Piróg podczas promocji swojej książki w Gdańsku Przemek Świderski
Dużo przyjemniejsze jest życie bez obłudy i zakłamania, kiedy człowiek nie musi oszukiwać i udawać, że jest kimś innym - mówi Michał Piróg w rozmowie z Ryszardą Wojciechowską.

Fajnie jest być celebrytą?
Nie wiem, czy fajnie. Mnie się wydaje, że nim nie jestem (śmiech).

Pan żartuje.

Nie. Przede wszystkim jestem tancerzem, choreografem i prowadzącym program w telewizji.

Ale czy gdyby Pan był tylko Michałem Pirógiem, tancerzem i choreografem, mógłby Pan sobie pozwolić na luksus wydania autobiografii i to w wieku 35 lat?
Ja wiem, czy to luksus? 35 lat dla tancerza to moment, w którym rozlicza się z tańcem. Początek tanecznej emerytury. Można dywagować, czy znalazłbym się w takim kręgu zainteresowania tylko jako tancerz? I pewnie nie. Ale niemal wszystko, co robiłem do tej pory w telewizji, było związane z tańcem. Upierałbym się więc przy tym, że jestem jednak tancerzem, a nie celebrytą.

Niektórzy mówią, że nie widzieli, jak Pan tańczy.
A gdzie chcieli mnie ci ludzie zobaczyć, jak tańczę? W telewizji? Na koncie mam prawie dwa tysiące spektakli w musicalu "Koty", około sześciuset ról w musicalu "Chicago" i w wielu innych spektaklach. To dziesięć lat spędzonych na scenie. I jeśli ktoś nie chodził do teatru, to mnie nie widział.

Pana książka "Chcę żyć" jest miejscami ekshibicjonistyczna. Opisuje Pan wszystkich swoich narzeczonych, kochanków, nieszczęśliwe miłości. Ale ostrzejszy jest Pan w wywiadach, jak w ostatnim we "Wprost", gdzie chciał Pan obnażyć gejów nie tylko w show-biznesie. Padło kilka znanych nazwisk. A potem się Pan wycofał. Dlaczego?
Pani jest dziennikarką, a ja stawiam pytanie - po co przychodzić na wywiad i umieszczać w nim potem to, czego w rozmowie nie było? Po to, żeby sprzedaż była wyższa. I tak było w tamtym przypadku. Dziennikarka zmanipulowała nieco treść naszej rozmowy, dokonując tzw. skrótów. Wyciągnęła z tekstu cytaty, które dotyczyły większej całości. I postawiła znane nazwiska w pewnym kontekście. Nigdy nie miałem zamiaru nikogo obnażać ani się wypowiadać za kogoś w jakiejkolwiek sprawie. Zadałem tylko dziennikarce pytanie - dlaczego chce plotkować na temat ludzi ze show-biznesu i posługiwać się domysłami. A jeżeli tak bardzo już tego chce, to może zajęłaby się politykami, wśród których są kryptogeje, mówiący zresztą do narodu, że gejów nie należy normalnie traktować. I to zostało wyciągnięte jako tytuł. Gdyby w tytule było "nienawidzę ukrytych gejów w polityce", zgodziłbym się z tym. Ale poszło inaczej. I już tego nie odwrócę.

Ma Pan kłopoty? Kuba Wojewódzki, na przykład, się nie obraził, że znalazło się tam też jego nazwisko?
Nawet gdybym powiedział to z takim zamiarem, jak przedstawiono to w wywiadzie, to Kuba Wojewódzki jest ostatnią osobą, która powinna się obrazić. Bo on sam w swoim programie obraża gości i czasami ich rodziny. Jeśli ktoś przeczytał ten wywiad, to wie, że nie ja to mówię i nie ja sugeruję. Ale jeśli ktoś bazuje tylko na portalach plotkarskich, to gratuluję i życzę powodzenia w życiu wirtualnym. W świecie omamionym tanią sensacją.

Ale nie byłoby fajnie, gdyby Michał Piróg był takim biczem na tych politycznych krypto- gejów? Ale Pan nie podał nazwisk. Powiedział tylko, że są. Zabrakło odwagi?
Jak wejdę do polityki, to będę rozmawiać z nimi inaczej. Ale od razu prostuję, do polityki się nie wybieram.

Panu jednak nie zabrakło odwagi, kiedy najpierw wyznał publicznie: jestem gejem, a potem: jestem Żydem. Jak się żyje w Polsce gejowi, który przyznaje się do żydowskich korzeni?

Dużo przyjemniejsze jest życie bez obłudy i zakłamania, kiedy człowiek nie musi bez przerwy oszukiwać i udawać, że jest kimś innym. Ja tym wyznaniem, jak sądzę, wygrałem szczęście i wolność. Dzisiaj mogę spotykać się z ludźmi bez obaw, że ktoś się dowie, doniesie. Nie zasypiam ze strachem i nie budzę się z nim.

W naszym kraju nadal jedną z największych obelg jest powiedzenie komuś: ty geju albo jeszcze gorzej...
...ty pedale...

Oraz: ty Żydzie.
Zawsze, kiedy słyszę taką obelgę pod swoim adresem, mówię sobie: - Naprawdę człowieku chciałeś głośno powiedzieć, że jesteś kretynem? Bo to tak, jakby on sam siebie nazwał kretynem, kimś nietolerancyjnym, niewyedukowanym, przedstawicielem ciemnogrodu. Zazwyczaj podejmuję dyskusję z taką osobą. I często okazuje się, że to było tylko takie powiedzenie dla samego powiedzenia.

Pan świat telewizji zna od lat. Świat, o którym marzy wielu młodych ludzi. To coś fajnego, do czego warto lgnąć?
Tak naprawdę w telewizji pracuję już czternaście lat. Zaczynałem od "Drogi do gwiazd" jako tancerz i choreograf. A jaka jest telewizja? Nie wiem. Przychodzę i robię swoje. Czasami jest miło, a czasami nie. To dla mnie praca jak inne. Tyle że trochę więcej cię ludzi ogląda niż w okienku na poczcie.

Rinke Rooyens, producent i reżyser telewizyjnych programów, mówi, że widziałby Pana ze swoim autorskim programem w stylu programu Kuby Wojewódzkiego. Też ma Pan cięty język, jest złośliwy.
Podejmowano nawet ze mną rozmowy na ten temat. I jeśli miałbym robić podobny program, to nie widzę przeszkód. Pod jednym warunkiem, że chciałbym robić program mądry, a nie głupi. A poza tym niezbyt podoba mi się formuła zapraszania gościa po to, żeby go ośmieszyć.

Bardzo intensywnie Pan żyje - praca, wyjazdy, działalność charytatywna. Kiedy Pan ma na to wszystko czas?
Zawsze mam na to czas.

Ale żyje Pan bardzo intensywnie i niehigienicznie. Wszystkie Pana znane koleżanki skarżą się w książce, że dużo Pan pali.
Jeśli chodzi o odżywianie się, to żyję naprawdę higienicznie. To jednak raczej sprawa przekonań. Daję się też prowadzić medycynie niekonwencjonalnej. I od osób, które się mną zajmują, słyszę, że najważniejsze jest, aby mózg był zadowolony. Bo jeśli mózg jest niezadowolony, to wzrasta ryzyko zachorowań. Więc słyszę: jak lubisz palić, to pal. Może gorzej jest ze spaniem. Nie lubię długo, bo mi szkoda czasu. Dzisiaj jeszcze o trzeciej nad ranem byłem na Rooftop Party w Tel Awiwie, potem samolot, samochód, Gdańsk, promocja, znajomi. Doba ma za mało godzin (śmiech) ale wszystko się da poukładać. Ważne jest znalezienie balansu w życiu. Żeby nie ciągnąć dziesięciu srok za ogon naraz. Lepiej krok po kroku i na wszystko dać sobie trochę czasu.

W Pana książce zabrakło mi odpowiedzi na pytanie - czy czegoś Pan w swoim życiu żałuje?

Bo nie żałuję niczego. Nie wiem, jakby się moje życie potoczyło, gdybym podjął kilka innych decyzji. Nie ma co rozgrzebywać ran i zastanawiać się, co by było gdyby. Może jedynie żałuję tego, że właśnie w pewnym momencie chciałem mieć wszystko naraz i pracowałem ponad 20 godzin dziennie. Wierzę, że to w dużej mierze mogło się przyczynić do mojej poważnej kontuzji kręgosłupa. Gdybym wtedy bardziej siebie i swój czas szanował, odpoczywał, wrzucał na luz, pozwalał organizmowi od czasu do czasu się naprawić, może ta kontuzja by się nie wydarzyła. Ale wszystko jest po coś. Dzięki temu wypadkowi zrozumiałem, że praca nie jest najważniejsza. Żyjesz raz i pracujesz tylko tyle, ile możesz, nie więcej. I przeżywaj teraz, nie odkładaj na starość.

Skoro praca nie jest najważniejsza, to co jest?
Chwila jest najważniejsza.

Nic Pan nie mówi o miłości, chociaż w książce jest o niej sporo.
Bo nie powiedziałbym jednak, że miłość jest najważniejsza. Owszem, jest bardzo ważna, ale ważniejsza może jest przyjaźń. Ludzie są bardzo ważni. A miłość jest czymś, czego się uczymy całe życie. To najcięższa praca, którą dostajemy do wykonania.

Lubi Pan to zainteresowanie sobą i swoimi partnerami? Te spekulacje?
Moim zdaniem, nikt nie ma prawa do dzisiaj mówić z kim byłem, bo nie ma na to żadnych dowodów. A dywagacje na ten temat mnie nigdy nie śmieszą. Fascynuje mnie tylko ta chęć robienia ze wszystkiego sensacyjki. Dziwi mnie to i trochę boli. I skłania do myśli, że ja sobie nie zbuduję życia prywatnego w tym kraju. Coraz częściej zastanawiam się nad tym, czy telewizja jest mi potrzebna. Czy nie lepiej się wyciszyć. Może trzeba zmienić klimat. Pomieszkać trochę tu, trochę tam. Już właściwie tego spróbowałem. Przez przez pewien czas żyłem na zmianę w Polsce i w Izraelu. Miałem tam przez cztery lata partnera. I nikt mnie wtedy szczęśliwie nie śledził. Chyba żadnego paparazzi nie było stać na bilet do Izraela (śmiech). Więc miałem święty spokój. Może to jest rozwiązanie? Przykro mi tylko, że doczekaliśmy czasów, w których, aby zarobić, trzeba komuś niszczyć życie. Ja bym się źle czuł, gdybym tak musiał zarabiać pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Michał Piróg: Wygrałem szczęście i wolność [ROZMOWA, ZDJĘCIA] - Dziennik Bałtycki