W piątkowy poranek w Lublińcu życie budzi się niespiesznie. Dzisiaj dzień targowy, a jak to bywa na targu omawiane są bieżące sprawy. Pomiędzy skrzyniami ze słodkimi jabłkami, a stoiskami z świeżym wrzosem wrze dyskusja dotycząca dwóch tematów - grzybów i przybycia do Lublińca amerykańskich żołnierzy.
- Mój syn jeździ za Lubliniec na grzyby. Ma swoje miejsce w okolicach Pawonkowa. Ogromne prawdziwki ostatnio przywiózł - mówi pani Zofia. - Co do tych Amerykanów, to ja wole naszych, tutejszych. Po co nam obce wojska. Już kiedyś obce wojska u nas były i wiadomo z czym się to wiązało - dodaje mieszkanka Lublińca.
Informacja o tym, że prezydent RP Andrzej Duda i prezydent USA Donald Trump podpisali Deklarację o Współpracy Obronnej rozeszła się w Lublińcu lotem błyskawicy. Nie zrobiła ona jednak na mieszkańcach większego wrażenia. Nawet jeśli będzie się to wiązać z obecnością żołnierzy amerykańskich w mieście.
- Od lat żyjemy w zgodzie z istniejącą u nas Jednostką Wojskową Komandosów i nie sądzę, żeby obecność kolejnych żołnierzy, nawet amerykańskich, coś u nas zmieniła. Mamy nadzieję, że zyskają nasze sklepy, firmy świadczące usługi - mówi pan Adam, handlujący owocami na lublinieckim targu.
Z komandosami za pan brat
Mieszkańcy pamiętają, że na początku obecności komandosów w Lublińcu, nie zawsze wszystko układało się idealnie. - Pamiętam, jak żołnierze jeździli motocyklami po rynku. Jeszcze nie było żandarmerii wojskowej u nas i musiała się nimi zajmować policja. To były ciekawe czasy, ale nie możemy narzekać na obecność u nas żołnierzy. Amerykańskich żołnierzy przyjmiemy jak każdego gościa - z uprzejmością i radością - mówi pan Stefan Kowal z Lublińca.
Nawet mieszkańcy okolic mają swoje zdanie na temat obecności żołnierzy z zagranicy w Lublińcu. - Niech przyjeżdżają. Co prawda nasze państwo będzie musiało sporo zapłacić za ich obecność tutaj, ale coś za coś. Jak to z żołnierzami bywa, to są młodzi ludzie muszą się wyszumieć, ale myślę, że będzie dobrze - mówi pan Marian, który na targ przyjechał z sąsiedniej miejscowości.
Nie wszyscy są jednak w pełni zadowoleni z informacji o przyjeździe zagranicznych gości. - Jak dla mnie, to nie powinni tu przyjeżdżać. Tam gdzie Amerykanie, tam wojna. Tylko koszty na nas przerzucą i niepotrzebnie prowokujemy wschód. Taka prawda - dodaje pani Anna, wkładając do koszyka dorodne jabłka i gruszki.
Targ powoli się kończy. Dostawcy pakują do samochodów niesprzedane towary i puste skrzynki. Mieszkańców też jakby mniej, wracają do domów, by zając się codzienną krzątaniną. Przybycie Amerykanów to dla nich nie problem pierwszej wagi, ale o nim rozmawiają. Niektórzy jednak wiążą z ich obecnością spore nadzieje.
- Bardzo się cieszymy, że Amerykanie przyjeżdżają do Lublińca, ponieważ to wpłynie na rozwój miasta. To są ludzie z wielkiego świata - podniesie się kultura itd. dotychczas ze wszystkimi cudzoziemcami w Lublińcu były bardzo dobre układy. Ogólnie większość mieszkańców jest pozytywnie nastawionych. No, Ameryka przyszła do Polski i do takiego małego Lublińca. Nareszcie! - mówi z optymizmem pan Kazimierz Bęben, także mieszkaniec Lublińca.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?