Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Milówka: Kolędowanie na osuwisku [ZDJĘCIA I WIDEO]

Redakcja
Irena Golec, mama Łukasza i Pawła, pomagała przygotowywać paczki dla poszkodowanych
Irena Golec, mama Łukasza i Pawła, pomagała przygotowywać paczki dla poszkodowanych Fot. ŁUKASZ GARDAS
Kilka miesięcy temu osuwisko zabrało im cały dobytek. Brak domu pełnego wspomnień, najbardziej boli w święta. Z kolędą i dobrym słowem górali z Prusowa na Żywiecczyźnie odwiedził Łukasz Golec. Był przy tym Łukasz Gardas

Coby sie Wom kopiło, snopiło, dyślym do stodoły obrociło - takie życzenia składał Łukasz Golec mieszkańcom zasypanego śniegiem Prusowa w gminie Milówka na Żywiecczyźnie, gdzie kilka miesięcy temu osuwająca się ziemia zniszczyła domy.

Górale już wiedzą, że przy stole w Wigilię będzie dużo łez, bo to przecież święta bez domu

Szczęście będzie im potrzebne, i siła, żeby przetrwać i zbudować sobie nowy świat. Bo wyobraźcie sobie, nagle tracicie wszystko, co było Wam najbliższe. Widok z okna, który znacie od dziecka, swoje miejsce na fotelu przy kominku i schody do sypialni z tym trzecim, który zawsze skrzypiał. Niezliczone wspomnienia i świadomość, że już nigdy nie będzie tak samo.
- Mieliśmy taki fajny domek, cieplutki, miły i dobrze się nam tam mieszkało w siedem osób - wspomina pani Aniela Witos, góralka, której rodzina straciła wszystko.

Górale się nie poddają
Ludzie z przysiółka Prusów nie poddają się, bo trzeba żyć dalej. To przecież twardzi górale. Pomagają im m.in. muzycy zespołu Golec uOrkiestra, pochodzący z Milówki. Zagrali dla poszkodowanych koncert charytatywny, a w najbliższych dniach w internecie ruszy licytacja przedmiotów podarowanych Fundacji Braci Golec. Razem z Łukaszem Golcem odwiedziliśmy tych, którzy stracili najwięcej. Kolędowanie rozpoczęliśmy u Adama Worka, szkolnego kolegi braci Golców z podstawówki. Góral tymczasowy lokal dostał na górze milowickiego dworca kolejowego.

Meldunek na dworcu

- Zanim przeszedłem tutaj w drugiej połowie października, wcześniej to mieszkanie było w remoncie - opowiada Adam. - Mam piec kaflowy, palimy i jest ciepło - mówi. Ale są też problemy. - Ciągle czekam na zrobienie łazienki, bo tego najbardziej mi brakuje - mówi Adam. Urzędnicy, a także prywatni sponsorzy obiecali mu, że łazienkę zrobią błyskawicznie. Czas mija, a ekipy remontowej ciągle jakoś nie widać. - Jak przychodzę z pracy, to muszę do siostry jechać się wykąpać - narzeka milówczanin.

Adam na wiosnę przyszłego roku chciałby mieć już działkę budowlaną, gdzie można byłoby postawić nowy dom. Na razie do czerwca przyszłego roku ma zameldowanie na dworcu PKP.
Góral, podobnie jak pozostali poszkodowani, złożył w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji wniosek o maksymalną wysokość odszkodowania - 300 tys. zł.
Teraz wszyscy niecierpliwie czekają na decyzję urzędników ze stolicy.
Od Adama Worka pojechaliśmy do zasypanego śniegiem Prusowa. W przysiółku w niektórych miejscach jest już grubo ponad pół metra śniegu. W towarzystwie Łukasza Golca, trzymającego w ręku dużą świąteczną paczką z prezentami, zapukaliśmy do kolejnego domu, gdzie tymczasowo zamieszkała poszkodowana Maria Kliś. Góralka zatrzymała się u swojej córki.

- Na scynści, na zdrowi, na te Boze Świynta, by sie Wom chowały chłopcy i dziywcynta, bycki i cielynta. Coby sie Wom kopiło, snopiło, dyślym do stodoły obrociło. Coby Wom kro-wicki same się doiły, trzy razy w roku sie cieliły. Byście furmanili, konie piykne mieli. To co zarobili byście nie przepili. By Wos nie bolało w boku ani w kroku na tym Nowym Roku, tak to Boze dej - składał świąteczne powinszowania Łukasz Golec.

Naszego domu już nie ma
Domownicy byli bardzo wdzięczni za pamięć. Pani Maria i jej córki mają jednak przed świętami sporo zmartwień.
- Na razie nie wiadomo, co z tym odszkodowaniem. Nadal czekamy na pismo od wojewody - martwi się Dorota Pryszcz, córka poszkodowanej.
W przypadku pani Marii jest spory problem z przyznaniem odszkodowania. Dom, w którym mieszkała przepisała na córkę mieszkającą w tej chwili w innym regionie Polski. Mimo że pani Maria miała w Prusowie dożywotnie zameldowanie, urzędnicy traktują budynek jako obiekt letniskowy. - Dlatego nie wiadomo, czy w ogóle mama dostanie coś od państwa - wzdycha pani Dorota.

Pani Maria nie może przeboleć straty i nie rozumie krzywdzącej interpretacji urzędników.
- Ile się tam człowiek narobił, przygotowywał, żeby dzieci miały. Swoje 102. urodziny obchodził w tym domu mój teść, a teraz już nic nie zostało, jedynie wspomnienia - opowiada wzruszona pani Maria.
- Miałam siedmioro dzieci. Nieraz bywało tak, że wszyscy się pozjeżdżali i dom był pełny. Zawsze posiedzieliśmy, pomówiliśmy i było miło - wspomina. To już nigdy nie wróci i święta nigdy nie będą takie same jak dawniej w drewnianym, rodzinnym i ciepłym domu, gdzie w kuchni stał kaflowy piec i panowała rodzinna atmosfera.

Na dworze zaczyna powoli zapadać zmierzch. Chcąc dotrzeć do ostatniego domu, gdzie na zimę schronili się poszkodowani, musieliśmy poprosić o pomoc ratowników górskich GOPR, którzy przyjechali na miejsce śnieżnym skuterem. Siedmioosobowa rodzina Witosów zamieszkała w domku letniskowym na zboczu Prusowa. Są dosyć wysoko, więc na piechotę trudno byłoby się do nich przedrzeć przez wysoką warstwę białego puchu.

Samochodami dotarliśmy do miejsca, skąd goprowiec miał nas zawieźć do Witosów, Łukasz Golec zakopał się autem w śniegu. W parę osób próbowaliśmy wypchać samochód na drogę, ale bezskutecznie. Pomógł dopiero traktorzysta, który wytargał auto z rowu na ulicę.
Po nas przyjechał natomiast skuter, który dowiózł nas pod ostatni dom, który mieliśmy odwiedzić.

Pamięć ważna jak nadzieja
Czekali na nas wszyscy domownicy. Bo pamięć i poczucie, że nie zostali sami jest dla nich równie ważne jak nadzieja, że kiedyś odbudują dom.
Teraz w siedem osób muszą gnieździć się w domku, gdzie są tylko dwa niewielkie pokoiki i do tego mała kuchenka. W niewielkim domku jest ciasno, ale rodzinnie. Często wszyscy, jak podczas naszej wizyty, siadają w pokoju i rozmawiają. Nawet małe dzieci rozumieją, co się stało, a przynajmniej 5-letnia Dominika. Dwuletni Tomek gdy trochę podrośnie, też dowie się o osuwisku.
- Musimy tu być, bo gdzie indziej pójdziemy. Bardzo chcielibyśmy wybudować nowy domek, żeby nam państwo w tym pomogło - przyznaje Aniela Witos.

Święta będą skromne
Te święta będą skromne. - Obyśmy tylko doczekali do tego Nowego Roku i oby był lepszy od obecnego - dodaje pani Aniela. - Dobrzy ludzie nam pomagają, prezenty przynoszą, na opiekę społeczną też możemy liczyć. Dlatego jakoś sobie radzimy. Bardzo dziękujemy. Musimy jeszcze iść teraz do nowego wójta. Czy on wie, gdzie mieszkamy i czego nam brakuje? - zastanawiają się Witosowie.

- Mieliśmy fajny domek, cieplutki, miły i dobrze się nam tam mieszkało. Wszystko straciliśmy - mówi pani Aniela.

Bracia Golcowie zapowiadają, że w miarę możliwości dalej będą starali się pomagać poszkodowanym. - Teraz najważniejsze, aby rozkręcić te aukcje gadżetów na Allegro - mówi Łukasz.
A w Prusowie zima trzyma, śnieg nie przestaje sypać. Sięga ludziom pod okna. Święta trzeba jakoś przeżyć, ale górale już wiedzą, że przy wigilijnym stole będzie dużo łez, bo to przecież święta bez domu.

Rusza licytacja dla górali z Prusowa

Na internetowym serwisie aukcyjnym Allegro, od kilku dni trwa licytacja przedmiotów podarowanych Fundacji Braci Golec przez znanych ludzi ze świata kultury, polityki, muzyki i sportu. Cały dochód uzyskany ze sprzedaży blisko 20 gadżetów, przekazany zostanie rodzinom z Milówki, które na początku września straciły swoje domy wskutek osunięcia się ziemi na zboczach góry Prusów. Aukcja potrwa do końca stycznia 2011 roku.

- Liczymy, że z licytacji uda się uzyskać sporo pieniędzy, bo ludzie wciąż oczekują pomocy finansowej - podkreśla Łukasz Golec, muzyk z zespołu Golec uOrkiestra, pochodzący z Milówki.
Pozyskane fundusze mają stanowić dodatkowy wkład do puli, przeznaczonej na zakup gruntów, a także materiały budowlane potrzebne do postawienia nowych domów dla górali.
W sieci licytować można wiele ciekawych rzeczy, m.in. złotą płytę zespołu Zakopow
er ze specjalną dedykacją Sebastiana Karpiela-Bułecki oraz plecak paralotniowy, przekazany przez prezentera telewizyjnego, Radosława Brzózkę.

Oprócz tego można stać się również posiadaczem drewnianego pociągu wykonanego przez Karola Strasburgera, rzeźby solnej zrobionej przez górników kopalni w Wieliczce, zestawu od Krzysztofa Skiby (książki "Opowiadania podwodne", płyty i zdjęcia z autografem muzyka), jak również piór podarowanych przez marszałka województwa śląskiego oraz wojewodę.

Nowych właścicieli mają szansę znaleźć też książki, płyta i bransoletka przywieziona z Afryki przez Jarosława Kreta.
Na licytację wystawiono ponadto zestaw płyt oraz koszulek zespołu Dżem, książki autorstwa Tomasza Zubilewicza, m.in. "Polska na pogodę i niepogodę".
Patronat nad akcją pomocy sprawuje "Dziennik Zachodni".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo