Miły początek igrzysk

Odnoszę wrażenie, że zmęczyły nas doniesienia o kryzysie. Wolimy politykować, a partie dostosowują się i fundują nam kilkumiesięczną fiestę. Przedsmak tego bicia piany dało wydziwianie nad kandydaturą Marka Migalskiego z listy PiS-u w naszym regionie. Jaka to sensacja? Komentator nigdy nie ukrywał swoich sympatii, więc nic dziwnego, że prezes Kaczyński jemu zaproponował to miejsce. Może szokująca jest przemiana naukowca w polityka? Takie przypadki też już się zdarzały, że przypomnę Tomasza Nałęcza czy Pawła Śpiewaka. W świecie polityki nie do takich przemian dochodziło, więc po pierwszej informacji na ten temat powinniśmy dać sobie spokój. Tymczasem casus Migalskiego wałkowany jest od tygodnia.

A gdzie programy? Nikt nie żąda od polityków przekonań, deklaracji.

Kolejny zastępczy temat, to dyskusja nad szansami Mariana Krzaklewskiego na liście PO z Podkarpacia. "Jeszcze jedna taka decyzja, a sondaże Platformy polecą na łeb", stwierdził domorosły znawca sceny politycznej. Jego zdaniem, w wyborach do europarlamentu były szef Solidarności nie ma szans. Czyżby?

Krzaklewski to jeden z najlepszych specjalistów w kontaktach Polski z UE w sprawach związkowych. No, ale ten AWS... Zapomnieliśmy, że przeszłość AWS-owską miał też Jerzy Buzek, mimo to wszedł z list PO do europarlamentu i dziś należy do grupy najlepszych posłów. Wystawienie prawicowego polityka na prawicowym Podkarpaciu, to dobry strzał i dlatego propisowscy komentatorzy od trzech dni ulewają żółci. A gdzie programy? Nikt nie żąda od polityków przekonań, deklaracji. Jakby ustawiała się kolejka do eurokasy, gdzie niestosownie rozmawia się o tym, co z tego będzie miała Polska. To się jakoś ułoży samo. Chyba że się nie ułoży, wtedy będziemy mówili, że mamy tam bandę darmozjadów.