W środę, 28 października, w Katowicach i wielu innych miastach padły rekordy frekwencji na marszach protestacyjnych kobiet. Demonstracje są, przypomnijmy, przeciw orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku, które delegalizuje w kraju wykonywanie aborcji z powodu wad płodu. Panie protestują już od minionego tygodnia, ale to w minioną środę zorganizowały ogólnopolski strajk. Masowo nie przychodziły do pracy. Wybierały urlop, godziny związkowe (członkowie związków zawodowych), albo oddawały krew i wychodziły tłumnie na ulicę.
Studenci przyłączyli się do strajku kobiet
Do strajku przyłączyli się studenci, uczniowie i uczennice ze szkół oraz uczelni w całej Polsce, którzy tego dnia, zamiast wziąć udział w zajęciach, manifestowali swoje poparcie dla walczących kobiet. Wśród nich byli m.in. studenci Uniwersytetu Śląskiego. Zamiast wziąć udział w zajęciach, wyświetlali w środę na ekranach swoich komputerów grafikę z hasztagiem #zmUŚdozmiany.
Pracownicy Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Śląskiego wydali komunikat, w którym solidaryzują się ze strajkiem kobiet, a wcześniej do sprawy wyroku TK odniósł się w liście otwartym do wspólnoty akademickiej także rektor największej uczelni w regionie, prof. Ryszard Koziołek.
„Z głębokim poruszeniem przyjąłem wydarzenia związane z ostatnim orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Dostrzegam w nich zatrważające skutki polityki, która instrumentalizuje ludzkie dramaty i wynikające z nich dylematy etyczne. Wyrażam solidarność i wsparcie dla kobiet studiujących i pracujących w Uniwersytecie Śląskim – członkiń naszej wspólnoty – które czują się zagrożone lub dotknięte wyrokiem Trybunału” – napisał prof. Koziołek.
Minister Czarnek grozi uczelniom. Za to, że ułatwiają studentom udział w protestach
Władze Uniwersytetu Gdańskiego poszły o krok dalej i ogłosiły 28 października godziny rektorskie. Podobnie postąpiły władze łącznie 15 szkół wyższych. Tak przynajmniej wynika z rachunku Ministerstwa Edukacji i Nauki. Szef resortu odwołując się do obecnej pandemii uznał to za "rażący brak odpowiedzialności, przejaw niedostrzeżenia zwiększenia ryzyka zachorowań studentów oraz członków ich rodzin".
– Sytuacja ta jest niedopuszczalna w rozprzestrzeniającej się pandemii. Spotkało się to również ze sprzeciwem osób, które chcą prowadzić zajęcia lub w nich uczestniczyć, o czym świadczy korespondencja wpływająca do ministerstwa – tłumaczył w piątek, 30 października, minister Czarnek.
"Godziny rektorskie są uprawnieniem każdego rektora"
Na Uniwersytecie Śląskim, jak zaznacza rzecznik prasowy uczelni Jacek-Szymik-Kozaczko, godziny rektorskie w środę nie obowiązywały. - Niemniej wypowiedź ministra Przemysława Czarnka jest szeroko komentowana w środowisku naukowym. Na UŚ formalnie godzin rektorskich na dzień protestu nie było. Zgodnie z obowiązującym prawem, wprowadzenie ich jest jednak uprawnieniem każdego rektora - przypomina Szymik-Kozaczko.
Jeszcze w czwartek, 29 października szef resortu nie omieszkał przypomnieć na antenie TVP Info, że to właśnie w jego gestii leży rozdzielanie środków inwestycyjnych dla uczelni, środków na badania i na granty.
- Takie wnioski leżą u nas w ministerstwie i nie mam wątpliwości, że będziemy musieli brać pod uwagę również to, co się dzieje na poszczególnych uczelniach, które narażają na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia nie tylko swoich studentów, ale również ich rodzin (...) zachęcając ich wręcz do wychodzenia na wielkie manifestacje w szczycie pandemii koronawirusa - przestrzegał Czarnek.
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?