Gdyby nie anonimowe zgłoszenie, wiosną 2018 roku, o smutnym losie młodego owczarka niemieckiego zapewne nikt by nie usłyszał. Na interwencję do powiatu kluczborskiego pojechała wówczas m.in. Aleksandra Czechowska, początkująca działaczka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Opolu.
- Dino miał siedem ran: na tułowiu, nogach i kufie. To były krwawiące, pękające rany z których wydobywała się ropa. Widok był przerażający, bo krew wypływała mu nawet z oczu - wspomina wolontariuszka. - Pies w lecznicy weterynaryjnej spędził miesiąc i wcale nie było pewności, że przeżyje. Jeden z lekarzy weterynarii, który wypowiadał się w jego sprawie, stwierdził, że Dino kwalifikował się do uśpienia. Żal było na to patrzeć, bo on miał wówczas dopiero 4,5 roku.
Okazało się, że Dino był jednym z dwóch psów, które miały pilnować firmy właściciela. Zdaniem śledczych owczarek, choć wymagał pilnego leczenia, nie otrzymał należytej pomocy. Dzięki czujności anonimowej osoby i błyskawicznej interwencji animalsów Dina udało się uratować. W ubiegłym tygodniu Sąd Rejonowy w Kluczborku nieprawomocnie skazał właściciela.
- Za znęcanie się nad zwierzęciem wymierzył mu grzywnę w wysokości 15 tys. złotych, nawiązkę na rzecz opolskiego TOZ w wysokości 10 tys. złotych oraz przepadek zwierzęcia, a to oznacza, że - jeśli wyrok się uprawomocni - Dino nie wróci do właściciela - mówi mec. Paweł Mehl, który pro bono reprezentował TOZ Opole. Organizacja była w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym.
Między Dinem a wolontariuszką, która go uratowała od pierwszego spotkania, pojawiła się szczególna więź. Owczarek stał się członkiem jej rodziny, choć - za sprawą trudnym przeżyć - momentami była to bardzo wymagająca miłość.
- Dla mnie najistotniejszy jest orzeczony przez sąd przepadek zwierzęcia, bo to oznacza, że nikt mi już Dina nie odbierze. Właściwie nie było dnia, żebym nie myślała, co się stanie, gdy ziści się ten czarny scenariusz - mówi Aleksandra Czechowska. - Wyrok jest nieprawomocny i liczę się z tym, że właściciel złoży apelację, ale w obliczu miażdżących dowodów nie spodziewam się innego rozstrzygnięcia. Dla mnie Dino jest jak syn, dlatego zrobię wszystko, by zrekompensować mu to, co przeszedł.
Owczarek i jego pani są niemal nierozłączni. Dino chodzi z Aleksandrą do pracy, wspólnie jeżdżą na wycieczki, a nawet pływają na desce. - On niechętnie spuszcza mnie z oczu, bo tylko ze mną czuje się bezpiecznie. Razem pojechaliśmy też na ogłoszenie wyroku. Dino czekał przed kluczborskim sądem. Gdy wychodziliśmy zobaczył swoje byłego pana. Momentalnie schował się za moimi nogami, jakby bał się, że będzie musiał do niego wrócić.
W domu tymczasowym, tworzonym przez wolontariuszkę dla odbieranych interwencyjnie zwierząt, pojawiają się czasami szczeniaki. Dino idealnie sprawdza się w roli adopcyjnego taty. - Czasami są to małe, ozdobne rasy, ale przy Dinusiu one zyskują taką pewność siebie, że zachowują się jak silne owczarki. Niezmiennie rozczula mnie ten widok - mówi Aleksandra.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?