Wprowadzają nowe środki wyrazu, dyskutują z klasykami, ale przede wszystkim patrzą na świat, i na teatr, z perspektywy swojego pokolenia. Tak jak Jędrzej Piaskowski w spektaklu „Puppenhaus. Kuracja”, podejmujący dyskusję z polskim, „jedynie słusznym”, rozumieniem wojennej traumy, do której wciąż prawo mają tylko ci, których stać było na opór wobec okupanta; choćby i kosztujący życie.
Znakomity tekst Magdy Fertacz to opowieść o kobietach (choć nie tylko), które z różnych przyczyn uprawiały seks z hitlerowcami. Przymuszone - jak więźniarki obozu koncentracyjnego, wybierane do obozowego burdelu, lub wiedzione instynktem samozachowawczym, a nawet uczuciem - jak aktorka Maria Malicka. Autorka tekstu i reżyser oddają im teraz głos. Kobietom, które ocaliły swoje istnienie, ale nigdy nie odzyskały równowagi psychicznej, rozbijając się po wojnie o rafę własnego bólu, ale i społeczne wykluczenie.
Kontrastem dla ich spowiedzi jest monolog Małego Powstańca, który mówi wprost, że wcale nie chciał umierać i być symbolem bohaterstwa, że po wojnie chciał się po prostu bawić misiem w sklepie „Smyk”. Ale historia i „pamięć zbiorowa” wyznaczyła mu śmierć i rolę pomnika na warszawskim Barbakanie…
I choć sztuka powstała m.in. na podstawie autentycznych wspomnień, to ani jej tekst, ani sceniczna wizja reżysera nawet przez chwilę nie dążą do dokumentu. Piaskowski, z dobrym skutkiem, wybiera kameralną, poetycką formę, pozwalającą widzowi wejść w wyobraźnię sponiewieranych przez ból bohaterek. A jest w tej wyobraźni wszystko: od buntu po rozpaczliwą próbę przeniesienia wspomnień w rejony bezpiecznych metafor. Jak poruszająca, wygłaszana rozedrganym głosem, opowieść młodziutkiej więźniarki, zamieniającej koszmar gwałtów w sielski obrazek pszczół zapylających kwiaty.
Ten mądry spektakl znakomicie wsparli aktorzy TR Warszawa: Justyna Wasilewska, Agnieszka Żulewska, Lech Łotocki i Sebastian Pawlak.
W zupełnie inne rejony, teatralne i interpretacyjne, przeniósł natomiast widzów „Interpretacji” spektakl „Chłopi”, w reżyserii i adaptacji Krzysztofa Garbaczewskiego, z warszawskiego Teatru Powszechnego.
To inscenizacja - eksperyment. Na tworzywie literackim, ale nade wszystko na percepcji widza, o czym zostajemy lojalnie uprzedzeni od początku tej teatralnej przygody.
Garbaczewskiego interesują dwie kwestie - „Chłopi” jako przykład uniwersalnej opowieści o mechanizmach rządzących wspólnotą oraz kierowanie umysłami widza przez kształt widowiska.
Tak więc najpierw odrealnia Lipce z powieści Władysława Reymonta, zamieniając je w bliżej nieokreśloną kosmiczną (?) zbiorowość, a potem… pozostaje wierny jej narracji, czytelnie wpisując ją w nową przestrzeń. Po drugie - tworzy kilka przedstawień jednocześnie, pozostawiając publiczności wybór, czego chce słuchać i co oglądać.
Inaczej, od środka, widzą więc akcję i zachowania bohaterów ci, którzy przyjęli zaproszenie zespołu i siedzą na scenie, a inaczej ci, pozostający na tradycyjnej widowni. Jednocześnie reżyser konsekwentnie stosuje równoległość scen.
Dokładnie w tym samym czasie rozgrywają się zatem dramatyczne rozmowy bohaterów i kabaretowe niemal skecze, autentycznie śmieszne, choć niewywiedzione wprost z powieści. W sumie powstaje dziwny, ale wciągający, melanż nastrojów, tematów i emocji, wyznaczający rytm przedstawienia.
Aż do finału, który nieoczekiwanie, i już bez gadżetowych ozdobników, wybrzmiewa prawdziwym dramatem udręczonej kobiety. Dramatem, dla którego nie ma znaczenia, czy rozgrywa się w kosmicznej galaktyce, czy na polskiej wsi.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Musztra paradna na Święto Niepodległości w Dąbrowie Górniczej
Niezwykłe widowisko w Rybniku na Święto Niepodległości
Hymn na Rynku w Gliwicach na Święto Niepodległości
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?