Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi ludzie pokonują na rowerze tysiące kilometrów. Dla siebie i Boga

Agnieszka Makowska
arc Niniwa Team

Turkusowe morze, złota plaża i pięciogwiazdkowe hotele, wyłaniające się zza gęstwiny palm. Cudowna fotografia na plakacie kolejnego biura podróży. Możemy spotkać takie reklamy na każdym przystanku, w tramwajach, na wielkich banerach. "Superoferta", "Tylko 1566 zł" - głoszą hasła. Ale czy na pewno tylko? Przeciętnego studenta nie stać na taki wydatek. Poza tym nie każdy chce przeznaczyć uzbieraną w pocie czoła sumkę na jedną wycieczkę, nawet jeśli miałaby być do Chin. A co jeśli można by było wydać taką sumę tylko raz, a potem jeździć co roku na wymarzone wakacje? Nie mówię tutaj o kupieniu kampera, choć to też jakiś pomysł. Mnie chodzi o zupełnie co innego, a mianowicie o Niniwa Team. Słyszeliście już o nich?

Są sławni, bo jeżdżą na rowerze

Niniwa to organizacja z Kokotka, dzielnicy Lublińca, skupiająca młodzież z całej Polski. Organizuje spotkania, festiwale, koncerty, zjazdy młodzieżowe, a także zagraniczne wyprawy rowerowe z udziałem amatorów. Zorganizowała wyjazdy do Wilna, Kijowa, Rzymu, Jerozolimy (4300 km, w ramach akcji "Rajd 3,6 s. - Ekspedycja Jerozolima"); do Maroka (5000 km) z 2011 r. oraz wyprawę z 2012 r. na Nordkapp (3999 km).

Każda podróż wzbudza zainteresowanie mediów, a także internautów, którzy mogą na bieżąco śledzić losy podróżników w internecie. Pod koniec wyprawy wydawana jest zazwyczaj książka opisująca przebieg podróży. Rowerzyści są zawsze ciepło witani i żegnani przez fanów, których wciąż przybywa. Często wielbiciele stają się potem uczestnikami kolejnych edycji.

Ile będzie to kosztować?

Wyjazd kosztuje trochę wysiłku. By dostać się do grupy szczęściarzy, trzeba uczestniczyć w wyprawie przygotowawczej, podczas której eliminowane są słabsze ogniwa. Trwa ona zazwyczaj 3-4 dni. Sprawdza się, czy ochotnicy dadzą sobie radę w trudnych warunkach. Zdarzało się, że zwykli studenci konkurowali ze zdobywcami himalajskich szczytów. Jednak organizatorzy nie patrzą na osiągnięcia, tylko na przygotowanie. Często poziom jest bardzo wyrównany i trudno jest kogoś odrzucić, a przecież liczba miejsc jest ograniczona.

Aby przejść eliminacje, potrzeba: samozaparcia, siły w nogach i oczywiście roweru. Nie musi być to najnowszy model, ale coś, co przetrwa wyprawę. Trzeba więc trochę zainwestować w porządny sprzęt. Obowiązkowo - kask i oświetlenie. Przyda się także coś do spania: karimata, śpiwór, namiot; podstawowa apteczka, zestawy naprawcze do roweru, jedzenie i rzeczy do przygotowania posiłków (palnik, menażka). Niniwa ma dużo sponsorów, więc koszty wycieczki nie są wygórowane. Jednak trzeba być przygotowanym na zapłacenie wpisowego. W tym roku wynosi ono 500 złotych. Ta suma pokrywa ubezpieczenie, stroje, inne koszty związane z organizacją oraz ewentualny powrót do domu samolotem.
- Sama wyprawa kosztuje tylko tyle, ile się na niej zje - mówi Robert, jeden z podróżników. - Noclegi są za darmo. Śpimy w namiotach lub pod gołym niebem. Często pytamy też o nocleg w prywatnych domach, przy kościołach, w szkołach.

Trzeba być przygotowanym na wszystko

Na co trzeba się przygotować? - Najkrócej - na wszystko - odpowiada jeden z uczestników. Warunki są bardzo różne. Tak samo jak pogoda. Tak naprawdę o tym, gdzie podróżnicy spędzą noc, decyduje uprzejmość innych ludzi. Jeśli nie znajdą miejsca pod dachem, śpią w namiotach lub pod gołym niebem. Czasem sami decydują się na nocleg w hotelach - jak oni to określają - "miliongwiazdkowych", czyli np. na plaży. Życie potrafi jednak zaskakiwać.

- W Stambule podjechaliśmy do jedynego kościoła katolickiego na naszej drodze i zostaliśmy przyjęci. Dostaliśmy nocleg w rewelacyjnych warunkach. Każdy otrzymał swój pokój z widokiem na morze i łazienką. Jedyne, czego chcieli w zamian, to modlitwa - opowiada Robert. - Korzystaliśmy z "usług noclegowych" u ludzi z praktycznie każdego wyznania i wszędzie nas przyjęli bardzo dobrze.

Choć mniejszej grupie łatwiej znaleźć nocleg , to im więcej ludzi, tym raźniej. Jazda w grupie jest dużo łatwiejsza, bo można więcej zdziałać. Świadomość, że możesz na kogoś liczyć, jest pocieszająca. Zawsze jest ktoś do stania na czatach, podczas gdy inni próbują się umyć w łazience w McDonald's. Czasem jednak nie ma w pobliżu niczego i człowiek jest zdany na wilgotne chusteczki. Niektórzy dobrowolnie rezygnują z kąpieli, choć potem trudno znaleźć kompana do namiotu. Gdy jest ciepło, kąpią się w jeziorach, rzekach, wszędzie tam, gdzie jest woda.

Jeśli chodzi o menu, to nie jest ono zbyt urozmaicone. Uczestnicy wożą ze sobą małe kuchenki gazowe i codziennie starają się gotować ciepły posiłek. Najbardziej popularny jest ryż i makaron, przyrządzane na 100 sposobów. Podczas jazdy jako przekąski dominują czekolada i owoce. Trochę przypomina to życie studenckie, tylko bez słoików. Ponieważ muszą sami wozić swój bagaż, zabierają tylko najpotrzebniejsze i najlżejsze rzeczy. Mimo selekcji, ekwipunek waży zazwyczaj od 15 do 20 kg. Uczestnicy ostrzegają, że na wyprawie je się 3 razy więcej niż normalnie, więc trzeba wziąć na to poprawkę.

Pokonując granice

Podczas wycieczki człowiek uczy się cieszyć z drobnych rzeczy. Pomimo że grupę tworzą zazwyczaj obcy ludzie, po miesiącu są już dla siebie jak rodzina. Wolne chwile spędzają na śpiewie, rozmowach. Codziennie odprawiana jest msza, zazwyczaj na łonie natury. Na trasie wyznaczone są też miejsca pielgrzymkowe. Modlitwa jest ważnym elementem ich podróży, szczególnie w momentach zwątpienia, a takie też się zdarzają. Niektórzy rezygnują, inni zostają do końca. I nie żałują. Nawet jeśli muszą dziennie przemierzać na rowerze średnio 150 km, im to nie przeszkadza, bo robią to dla Boga, a także dla siebie. - Wyprawa uczy też pokonywać swoje granice. Przez 10 godzin jazdy każdego dnia jest czas na przemyślenia - przyznaje jeden z uczestników.

Podczas wyprawy przejeżdżają przez wiele państw. Mają więc możliwość poznania innych kultur, często bardzo różnych od naszej. Jest to świetna okazja, żeby wzbogacić swoją szkolną wiedzę o świecie.

- W zeszłym roku przejechaliśmy przez wiele krajów i mogę stwierdzić z całą stanowczością, że w Polsce nie żyje się źle - pociesza Robert.
Uczestnicy są bardzo blisko natury. Jadąc na rowerze, człowiek ma mnóstwo czasu na delektowanie się pięknymi widokami. Jest to też czas na refleksję. Niektórzy w taki sposób spełniają swoje marzenia. Każdy z uczestników jest dumny z tego, czego dokonał. Choć zawsze z ciężkim sercem opuszczają Polskę, to gdy trzeba już wracać, nie chcą, by ich podróż się kończyła. Na mecie zawsze czeka stęskniona rodzina i mnóstwo fanów, którzy osładzają powrót do szarej rzeczywistości. Niejednemu kręci się wtedy łezka w oku. Niektórzy ledwo zsiądą z roweru, a już planują kolejne wyprawy.

Przygoda czy głupota

Ktoś może zapytać, po co to robią? Co nimi kieruje? I choć pobudki mogą być różne, łączy ich wiara. Wiara w Boga, we wspólny cel, w siebie. Co roku wybierana jest intencja wyprawy. W tym roku rowerzyści obrali za cel Wielką Brytanię. Swój trud chcą ofiarować za rządzących światem, aby w swojej działalności pozostali zawsze pełni szacunku dla ludzkiego życia.

Jak dołączyć do wyprawy

Informacje o wyprawach są dostępne dla wszystkich. Wystarczy wejść na stronę internetową www.niniwateam.pllub skontaktować się mailowo: [email protected] Przed każdym wyjazdem jest spotkanie organizacyjne, na którym podawane są wszystkie informacje. Dodatkowo Niniwa daje możliwość stworzenia własnej grupy i podpięcia się pod ich inicjatywę. Trzeba spełnić tylko konkretne wymogi, które mają na celu ułatwienie podróży. Organizatorzy zachęcają także do modlitwy za uczestników i ich bezpieczny powrót do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!