Był przełom listopada i grudnia 2006 roku, a ja byłem kompletnie zakręcony poszukiwaniami innego grobu, innego majora.
Wiosną ten sam prokurator wrył się w ziemię wsi pod Częstochową, tym razem szukając "mojego" majora. I niestety znowu bezskutecznie.
Przyznaję. Trochę w tym mojej winy, trochę zapału kolegi dokumentalisty z TVN. Ale gra była warta świeczki. Niestety, poszlaki - bo nie dowody - choć dla nas układały się we względnie spójną całość, gdzieniegdzie łataną własną fantazją i domysłami, zawiodły nas do grobu starszej pani, pochowanej po 1948 roku, na co wskazywały kartki na wpół zbutwiałego modlitewnika. Stanowczo nie mogła być "naszym" majorem. A tak się wszystko pięknie układało.
Katowicki IPN nie zarabia. W każdym razie raczej nie na swoich publikacjach. Za to wydaje. Głównie pieniądze podatników.
Może to nie jest szczególnie bolesne doświadczenie, ale trochę wstyd. Człowiek ufa, że zwykła zdolność kojarzenia faktów pozwoli mu zbudować logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Mniejsza o wiedzę i doświadczenie w budowaniu. Tego można zawsze nabawić się w trakcie. Tylko skutki są jakby odmienne od oczekiwanych. I z jakiegoś powodu mam wrażenie, że katowicki IPN, pełen podobnie jak my wtedy, szlachetnego zapału, chce budować swoje śledztwo w sprawie śmierci generała Sikorskiego na podstawie poszlak. Bo o dowodach trudno mówić. Chociaż niekoniecznie. Przecież już jeden twardy dowód jest. To wynik badań szczątków generała. Tyle, że dowód nie potwierdził teorii o zamachu. Z drugiej strony szczęściem dla badaczy jednoznacznie jej nie zaprzeczył.
I znów można tworzyć kolejne teorie, a braki w dowodach zastępować przypuszczeniami. Na większą lub mniejszą skalę robił to modny kiedyś, a dziś nieco zapomniany Erich von Daeniken. Z tym, że Daeniken po sukcesach swoich pierwszych książek zarobił na kolejne. Normalnie stać go było na to co nazywał badaniami. Tak jak na otwarcie w Szwajcarii parku rozrywki.
Katowicki IPN nie zarabia. W każdym razie nie na swoich publikacjach. Za to wydaje. Głównie pieniądze podatników. Bo prowadzi kosztowne śledztwa. W końcu naruszanie spokoju szczątków generała Sikorskiego nie odbyło się za darmo. Tak samo darmowe nie będą raczej kolejne planowane ekshumacje i badania. Ani tłumaczenie na polski tysięcy kart dokumentów.
Wiedza kosztuje. Ciekawe tylko, kiedy ktoś wystawi historykom i prokuratorom rachunek za zdobytą wiedzę. I czy poczują wtedy ten szczególny rumieniec wstydu. Jak ja, kiedy wspominam grób tamtego majora.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?