Nie przekonuje mnie tłumaczenie, że z tym zjawiskiem nie sposób skutecznie walczyć. Jeśli w ogóle podejmujecie takie próby pokażcie ile rac udało się wam znaleźć podczas prób ich wnoszenia na trybuny? A dogadywanie się z kibicowskimi stowarzyszeniami, że to ich członkowie zapłacą w imieniu klubu przewidywaną karę w zamian za przymknięcie przez tenże klub oczu na przygotowania do „pokazów”, stanowi odpowiednik podpisania cyrografu. Zresztą retoryczne wydaje się pytanie czy w przypadku zamknięcia trybuny/stadionu (co oczywiście spotka się z wrzaskiem o stosowaniu odpowiedzialności zbiorowej) kibice zbilansują klubowi straty z niesprzedanych biletów?
Generalnie można odnieść wrażenie, że na śląskich stadionach najważniejsze jest udawanie. Jedna strona udaje, że stara się zapobiec łamaniu prawa i regulaminów, a druga, że pirotechnika niesie ze sobą głębsze przesłanie w sensie walki z rzekomo represyjnym Systemem. Podobnym wyrazem takiego buntu jest zapewne bez-sensownie uporczywe blokowa-nie ciągów komunikacyjnych, czego jedynym wymiernym efektem są mandaty i upomnienia. Nawiasem mówiąc spróbujcie skutecznie podyskutować w takim przypadku ze stewardem na jakimkolwiek stadionie w tzw. lepszej części Europy...
Doprawdy trudno zrozumieć to uporczywe brnięcie kibiców w kolejne przewinienia, które skutkują karami, kłopotami i negatywnymi statystykami. Zwłaszcza, że nawet Zbigniew Boniek, który rozpoczynając swoją kadencję zapowiadał działania zmierzające do zalegalizowania pirotechniki, wyraźnie swój zapał - nomen omen - przygasił. Być może wpłynęły na to pieniądze, jakie PZPN musiał zmarnować na grzywny nakładane przez UEFA za zachowanie fanów, którym związek sprzedał bilety (np. 25 tysięcy euro za mecz w Dublinie). 99 procent, tak przynajmniej twierdzą kibice, bezwypadkowych przypadków odpalania rac, to jednak nie 100. O czym przekonał się chociażby 23-latek, który z uszkodzonym okiem trafił do szpitala w czasie sierpniowego meczu Zagłębie - Arka. Zresztą wystarczy sobie przypomnieć mecz tegoż samego Zagłębia w Katowic ach, by się upewnić, że race w ułamku sekundy mogą stać się pociskami. A to wystarczający powód, by ich zabraniać. Ograniczone zaufanie sprawdza się nie tylko na drodze, a wyjątki w tym przypadku potwierdzają nie regułę, a potrzebę utrzymania stanowczych regulacji prawnych.
Pora, by sobie uświadomić, że odpalanie rac stanowi odpowiednik starcia Mariusza Lewandowskiego i Sebastiana Proedla podczas Euro 2008. Howard Webb być może nie musiał, ale na pewno mógł wówczas odgwizdać rzut karny i z takiej możliwości skorzystał. Tak samo Komisja Ligi, policja, prezydenci oraz wojewodowie co tydzień dostają z trybun pretekst do odgwizdywania kolejnych kar. I nie można mieć do nich pretensji, że z tego korzystają. Po prostu sami sobie gotujecie taki los.
Rafał Musioł,
zastępca szefa Działu Sport
*Koszmarny wypadek w Bytomiu. Dlaczego ciężarówka zmiażdżyła fiata i zabiła młoda kobietę?
*Rolnik szuka żony ODC. 5 ZDJĘCIA + WIDEO
*Nowe mieszkanie w Katowicach może być Twoje
*Straszny wypadek w McDonaldsie: Dziewczynka ma poparzenia 4. stopnia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?