Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na roboty do Niemiec: Pracować można dziś już wszędzie. A zarabiać? Dalej jak w Gliwicach?

Michał Wroński
Arkadiusz Ławrywianiec
Pierwsza grupa pracowników gliwickiego Opla niebawem wyjedzie do niemieckiego Eisenach. W sumie do końca roku przenosiny do zakładów GM w Niemczech, austriackim Aspern oraz tyskiej Isuzu Motors Polska czeka ponad 200 osób z załogi gliwickiej fabryki. Nikt nie wie jak długo tam pozostaną - z informacji przekazanych przez związkowców wynika, że pracownicy mają wrócić gdy tylko koniunktura w branży motoryzacyjnej poprawi się na tyle, że przy linii produkcyjnej w Gliwicach ponownie będzie można uruchomić trzecią zmianę. Równie tajemnicze pozostają też warunki, na jakich mają tam pracować.

Studenci dostali więcej

Czy wysyłanym na zachód pracownikom zmieni się pensja? Czy otrzymają specjalne diety? Czy mogą liczyć na jakieś inne, pozapłacowe świadczenia? W odpowiedzi na nasze pytania Przemysław Byszewski z biura prasowego General Motors Poland zdawkowo poinformował, że o warunkach oddelegowania za granicę można będzie mówić dopiero wówczas kiedy pracownicy z Gliwic faktycznie zaczną tam wyjeżdżać.

Pewną wskazówką mogą być jednak warunki, jakie zaoferowano w grudniu ubiegłego roku polskim pracownikom Opla oddelegowanym do fabryki w Bochum. Z informacji, które opublikował Deutsche Welle wynika, że zarabiali oni ok. 770 euro czyli równowartość ich polskiej pensji (otrzymywali też specjalną dietę, mieli też opłacone bilety miesięczne na dojazdy do pracy). Dla porównania niemiecka stacja przytoczyła stawki, jakie otrzymywać mieli niewykwalifikowani niemieccy studenci dorabiający w Oplu - było to ok. 2500 euro miesięcznie. Z danych, które nam z kolei przekazał Wojewódzki Urząd Pracy w Katowicach sondując oferty pracy średnie średnie miesięczne wynagrodzenia w niemieckim przemyśle motoryzacyjnym wahają się od 1800 do 2300 euro.

Zysk zyskowi nierówny

Przenosiny pracowników to odpowiedź koncernu GM na kryzys, jaki od kilku lat trapi branżę motoryzacyjną. Z podobnych rozwiązań korzystały zresztą już także inne duże firmy. Można podejrzewać, że jeśli sytuacja gospodarcza w Europie szybko się nie poprawi, to będziemy jeszcze częściej słyszeć o takich praktykach.

- Jeśli pracodawcy zależy na pracowniku i nie chce go stracić, to przenosi go tam, gdzie może skorzystać np. z elastycznego czasu pracy - argumentuje Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich. Zysk jest zatem obustronny. Pytanie tylko czy po obu stronach równie wielki. Pracownik nie traci pracy, ale musi się w praktyce bezwarunkowo zgodzić na propozycję pracodawcy. Ten z kolei otrzymuje wykwalifikowanego i doświadczonego pracownika w iście "promocyjnej" cenie. Gdy w rozmowie z Malinowskim podnosimy wątek ewentualnych dysproporcji płacowych ten kwituje sprawę krótko: to spiskowa teoria dziejów.

Bo nasi są mniej wydajni

- Polski pracownik nie może porównywać swoich zarobków do zarobków pracowników zatrudniowych na stałe w zakładach Europy zachodniej. Po pierwsze on jest tam tylko czasowo oddelegowany, a po drugie jego wydajność wciąż jest niższa od wydajności zachodnich pracowników - uważa Malinowski. - Poza tym - jak dodaje - pracodawcy nie musieliby uciekać się do takich rozwiązań, gdyby także u nas można było stosować elastyczny czas pracy.


Przeczytaj, co ci się należy, gdy cię wysyłają do pracy za granicą

Zgodnie z unijnymi przepisami pracownik wysyłany np. z Polski do jakiegokolwiek innego kraju Wspólnoty nie może zarabiać tam mniej aniżeli wynosi tam płaca minimalna. W przypadku Niemiec pojawia się jednak problem, gdyż - jak zwraca uwagę Piotr Wąż z Państwowej Inpekcji Pracy w Katowicach - nie istnieje tam jedna, ogólnokrajowa płaca minimalna. Ów próg określany jest zwykle na układów zbiorowych obowiązujących w danym landzie, czy konkretnej branży.

- Dlatego też pracodawca wysyłając tam pracowników z Polski powinien ich wcześniej poinformować o wysokości płacy minimalnej w miejscu, gdzie będą pracować, a także wymiarze urlopu i pracy w dniach świątecznych - wyjaśnia Wąż.

Przypomina zarazem, że dodatkowa dieta nie wlicza się do podstawy wynagrodzenia i jeśli ta jest niższa od płacy minimalnej, to pracownicy - zarówno w trakcie oddelegowania, jak i po powrocie do kraju - mogą wystąpić o wyrównanie tej różnicy.

Zasada ta nie obowiązuje jednak w sytuacji, gdy przed wyjazdem (albo w jego trakcie) pracownikom zostanie zmieniona ich umowa, tak aby miejscem pracy stało się dla nich miejsce, do którego właśnie są przenoszeni.

- Wówczas pracownik traci prawo do diety i zwrotu kosztów zakwaterowania. Otrzymuje wtedy tylko "gołą" pensje - wyjaśnia Piotr Wąż.

Pracownicy i tak są zadowoleni

Komentuje Mariusz Król, szef Solidarności w General Motors Poland:
Ci ludzie są zadowoleni, że nie tracą swoich miejsc prac. I to jest dla nich najważniejsze. Nie miejmy bowiem złudzeń - w dobie kryzysu nie byłoby dla nich zatrudnienia w Gliwicach. Dlatego to dla nich bardzo ważne. To w większości młodzi ludzie, którzy często mają pozaciągane kredyty na mieszkania. Trzeba tą sprawę rozpatrywać w kontekście sytuacji branży motoryzacyjnej w Europie. My w tej chwili bronimy miejsc pracy w tym sektorze gospodarki.


*Wyszedł ze szpitala i zmarł. Zwłoki znaleziono po roku 35 m od szpitala
*Euforia na koncercie Kultu w Spodku [ZDJĘCIA i WIDEO]
*Zmiana opon na zimowe obowiązkowa. ZOBACZ GDZIE i DLACZEGO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!