Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Saturnie mieszkają krówki i demony.  75 lat temu powstała niezwykła Grupa Janowska

grażyna kuźnik
Erwin Sówka z czasem nabrał dystansu do magii. Wolał malować życie, niż zagłębiać się w tajemne księgi
Erwin Sówka z czasem nabrał dystansu do magii. Wolał malować życie, niż zagłębiać się w tajemne księgi Obraz Erwina Sówki, repr. Arkadiusz Gola
Nazywano ich śląskimi fantastami, naiwnymi amatorami, co najwyżej artystami, ale siódmego dnia. Na konkretnym Śląsku trudno było pojąć, czym zajmuje się grupa amatorów plastyków w zakładowej świetlicy kopalni ,,Wieczorek”, oprócz malowania obrazków. Mało kto wierzył, że robotnicy tworzą własne teorie metafizyczne; poznają okultyzm, magię, kabalistykę i astrologię. Grupa Janowska powstała 75 lat temu, jej mistyczną działalność długo pomijano milczeniem.

Nazywano ich śląskimi fantastami, naiwnymi amatorami, co najwyżej artystami, ale siódmego dnia. Na konkretnym Śląsku trudno było pojąć, czym zajmuje się grupa amatorów plastyków w zakładowej świetlicy kopalni ,,Wieczorek”, oprócz malowania obrazków. Mało kto wierzył, że robotnicy tworzą własne teorie metafizyczne; poznają okultyzm, magię, kabalistykę i astrologię. Grupa Janowska powstała 75 lat temu, jej mistyczną działalność długo pomijano milczeniem.

Zmarły kilka dni temu 84-letni Erwin Sówka, ostatni przedstawiciel dawnej Grupy Janowskiej, z czasem też nabrał dystansu do magii. Przystąpił do Grupy w 1955 roku, po latach tłumaczył, że co prawda uległ tam wpływom starszych od siebie, ale nie wykrzesał z siebie tyle zapału do okultyzmu do oni. Miał na myśli przede wszystkim założyciela grupy Teofila Ociepkę, duchowego lidera, który nawet wyznaczył go na swojego następcę. Ale Sówka wolał malować życie, niż zagłębiać się w tajemne księgi.

Mistrz Teofil Ociepka urodził się w 1891 roku w Janowie, obecnej dzielnicy Katowic. Kiedy jednak przychodził na świat w górniczej rodzinie, miejscowość była wsią, o osiedlu Nikiszowiec nie było mowy. Może spędziłby całe życie w domu pod lasem, gdyby nie I wojna światowa. Młody Ślązak trafił do armii i na europejski front. Widział tam coś, co skłoniło go do wiary w zjawiska nadprzyrodzone i życie pozaziemskie; przywiózł ją do Janowa.

Zobacz koniecznie

Zmienić ołów w złoto

Nie wiadomo, jak Ociepka zetknął się z książką Athanasiusa Kirchnera ,,Siedemdziesiąt dwa imiona Boga". Być może w okopach, oko w oko ze śmiercią, czytali ją co wrażliwsi żołnierze. Autor był XVII-wiecznym, niemieckim jezuitą, wszechstronnym badaczem, w tym hieroglifów egipskich, które uważał za symbole okultystyczne. Kircher swobodnie powoływał się na astrologię chaldejską, kabałę hebrajską i alchemię arabską. Ociepka był zafascynowany.

Wcześniej nie mógł się uczyć. Jego ojciec zginął w katastrofie w kopalni ,,Kaiser” (Wieczorek), 15-latek musiał iść do pracy, żeby pomóc matce. Po powrocie z Wielkiej Wojny, uwiedziony przez wiedzę tak cudownie oderwaną od codzienności, napisał do okultysty Philippa Hohmanna z Wittenbergi. Nawiązała się długoletnia relacja z mentorem, który dostrzegł w Ociepce talenty, o jakich Ślązakowi nawet się nie śniło. Co prawda, znajomi artysty ostrzegali, że Hohmann jest szarlatanem i naciąga Ociepkę, który dobrze zarabiał jako maszynista obsługującego turbinę w kopalnianej elektrowni. Teofil nie miał dzieci, a ożenił się po raz pierwszy dopiero w wieku 60 lat. Za porady i przysyłane książki płacił Hohmannowi duże sumy.

„Nie ma nic piękniejszego niż wiedzieć wszystko” - przeczytał Ociepka u Kirchnera. On też szukał odpowiedzi na pytania o sens ludzkiego istnienia, a Hohmann mu je podpowiadał. Artysta nie słuchał plotek i pisał o nim, że: ,,Był to swego rodzaju ludzki geniusz i unikat, ten moją ciekawość zadowolił”. Za jego przykładem wstąpił do Loży Różokrzyżowców, a dodatkowo do Lwowskiego Towarzystwa Parapsychicznego im. Juliana Ochorowicza

O Różkrzyżowcach Umberto Eco pisał, że ,,swoje działania utrzymywali w tak głębokiej tajemnicy, że niewiele można o nich powiedzieć z całą pewnością.” Mieli sekrety i teorie, uważali, że można zamienić ołów w złoto, jednak w rozumieniu duchowym. Towarzystwo Parapsychiczne nie było tak wzniosłe, urządzało seanse wywoływania duchów i próby lewitacji, oczywiście za biletami.

Ociepka uważał, że dzięki zdobytej wiedzy oraz moralnemu życiu, człowiek jest w stanie sam w sobie wytworzyć kamień filozoficzny, ale dopiero po osiągnięciu 60 lat. Z tym kamieniem będzie żył w szczęściu i wiecznie. Chyba że cały świat się skończy, bo Ziemi grozi katastrofa ze strony Saturna, który kiedyś wyśle nam zabójczy promień. Ludzkość uchronić może tylko ,,przeczysty młodzieniec”, zdolny zatrzymać cios kosmosu. Saturn był o tyle ważny, że przebywali tam ludzie przed urodzeniem i po śmierci, wtedy razem ze swoimi demonami.

Erwin Sówka zmarł w wieku 84 lat. Był ostatnim żyjącym artystą Grypy Janowskiej

Zmarł Erwin Sówka. Odszedł wybitny katowiczanin i wielki art...

Nie przeocz

A był to taki dobry człowiek

Teorie Ociepki wywoływały osłupienie w jego środowisku. Zdobył jednak nielicznych, ale jednak wyznawców, bo Górny Śląsk był przecież pełen legend i wiary w postacie nadprzyrodzone. Wierzono w Skarbnika, utopców czy beboki, czemu więc nie mogły istnieć fruwające krówki na Saturnie, jak w jednym z obrazów Ociepki?

Jego słuchaczami byli młodzi robotnicy z sąsiedztwa, bez dostępu do wykształcenia, a głodni nauki. Etnograf Seweryn Wisłocki zdążył z nimi porozmawiać i zapisał na przykład relację malarza Bolesława Skulika, jednego z pierwszych uczestników Grupy Janowskiej. Skulik urodził się w 1904 roku, poszedł do pracy w kopalni ,,Kaiser” w wieku 14 lat, w szkolnych ławkach posiedział krótko. Kiedyś usłysza perorę Ociepki, który nie krył się ze swoimi poglądami o Saturnie. Skulika właśnie gnębił problem ,,dlaczego żyję, kto ma korzyści z mojego życia”. Był rok 1928. Skulik mówił, że Ociepki dotąd nie znał, chociaż mieszkali niedaleko siebie i nie wiedział, jak ogromną posiada on bibliotekę.

W tym czasie Hohmann nakazał Ociepce utworzyć w swojej okolicy grupę okultystyczną. Dodał również, że widzi w Ociepce wielki talent malarski, dzięki któremu może skupiać przy sobie ludzi o podobnym kunszcie, a nawet odkrywać uzdolnienia u innych. Elektryk z Janowa posłusznie, po raz pierwszy w życiu zabrał się do malowania, bez przekonania. Tym bardziej, że Tadeusz Dobrowolski, dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach od 1927 roku, na widok jego prac nie miał nic do powiedzenia.

Grupa sympatyków teorii Ociepki jednak rosła. Książki, nieobecne w ich domach, były dużą pokusą. Eryk Paw, przed wojną należący do kręgu Ociepki, tak opowiadał o nim Wisłockiemu: ,,On mo ładne książki - tak godali. Ja tam do niego poszedł i prosiłem, żeby mnie przyjął do tego grona. A był to taki dobry człowiek, jak mnie zobaczył, to się z tego ucie­szył, a książki to on w ogóle za darmo pożyczoł!” Nowi wyznawcy okultyzmu zaczęli wspólnie szukać kamienia filozoficznego, chociaż pojawiły się konflikty. Skulik nie chciał posyłać co miesiąc Hohmannowi 20 zł i dostał od niego wiadomość, że wkrótce za taką samowolę umrze. Ale Bolesław Skulik zmarł dopiero ponad pół wieku później.

Słuchacze próbowali odwieść Ociepkę od ślepej wiary w słowa Hochmanna, na przykład w 1933 roku zaprowadzili go do miejscowego, szanowanego zielarza Jana Klicha, który potwierdził, że Hochmann jest szarlatanem. Szczery Ociepka zaraz napisał o tym do okultysty, a ten mu odpisał, żeby nie zadawał się z diabelskim ,,czarnym magikiem”. Klich się śmiał, że jest naprawdę czarny jak diabeł, bo kopie biedaszyby.

Bez Stalina w kosmosie

Ociepkę martwiło, że wielu z jego grupy alchemię rozumie dosłownie, nie jako poszukiwanie doskonałości w sobie, ale po prostu przemianę ołowiu w złoto i zyskanie bogactwa. Spotkało to Waltera Goja z Janowa, który porzucił rodzinę i pracę ładowacza na filarze, zamieszkał w lesie, gdzie maniakalnie topił ołów, ale bez skutku. Wierzył, że za chwilę będzie bogaty, co jednak nie nastąpiło, a przez eksperymenty zmarnował sobie życie i wypalił oko.

Ociepka przez wiele lat nie sięgał po pędzel, w czasie wojny jednak się przemógł. Regularnie malował już po wojnie, znalazł też swoje miejsce, gdy Otton Klimczok w 1946 roku zaprosił go do Zakładowego Domu Kultury przy kopalni ,,Wieczorek”. Wokół komunizm, ale Ociepka nie zamierzał rezygnować ze swoich poglądów. Nigdy nie namalował Lenina ani Stalina, może nawet nie zamawiano u niego takich portretów, żeby nie powstał Stalin na Saturnie.

Ociepka miał asa w rękawie, protektorkę pisarkę Izabelę Stachowicz-Czajkę, dobrze widzianą u władz, mimo swojej ekscentryczności. W czasie wojny ukrywała się w lasach jako Żydówka, trafiła do Armii Ludowej, została porucznikiem Wojska Polskiego. Skierowana do Katowic, zachwyciła się obrazami Ociepki i zorganizowała w mu w 1948 roku wystawę w Warszawie. Ociepka stał się sławny, jego obrazy kupowano za granicą, kilka nabyła żona Ernesta Hemingwaya. Czajka chroniła też Grupę Janowską, chociaż artyści jeszcze tak się nie nazywali. Nazwę wymyślił Seweryn Wisłocki w latach 80. XX wieku.

Grupa malarzy skupiona wokół Ociepki w Janowie miała za sobą wojenne traumy. Eugeniusza Bąka wywieziono na roboty przymusowe do kopalni „Salzguter”, Ewalda Gawlika na roboty do Drezna, a potem jak innych wcielono do Wehrmachtu, skierowano na front wschodni, gdzie został ranny. Paweł Wróbel trafił do rosyjskich lagrów, Paweł Stolorz do oddziałów Wehrmachtu we Francji.

Byli bardzo różni i skonfliktowani, ale konkurując ze sobą, tworzyli wyjątkowe dzieła. Erwin Sówka jednak nie ukrywał, że każdy zazdrościł Ociepce. Wyznał Wisłockiemu: ,,Z naszego koła zrobiła się niesamowita banda. Każdy tylko patrzył swego interesu i żeby drugiemu wbić nóż w plecy. Dopóki nie zaczęli się nami interesować reporterzy, filmowcy, wszystko było okay! Ale później?!” Dochodziło nawet do donosów, że Ociepka w epoce socjalizmu wierzy w takie aburdy, jak kamień filozoficzny i jasnowidzenie.

Ociepka obraził się na swoją grupę i wyjechał z żoną do Bydgoszczy, gdzie zmarł w 1978 roku. Zabrakło lidera o niezwykłym talencie i fantazji. A może Ociepka miał też inny dar? Maria Bąk, żona Eugeniusza, przysięgała Wisłockiemu, że Ociepka wywołał przy nich ducha. Coś jednak pomylił w formule i duch nie dotarł do nich, ale na sąsiedni strych, gdzie zrobił spustoszenie i przegonił jakąś parkę. Grupa Janowska działa nadal, musi się jednak obejść bez takich sensacji, szukając już nie kamienia filozoficznego, ale własnego stylu.

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty