Związkowcy spotkali się wczoraj w kopalni Borynia - to ich reakcja na decyzję zarządu firmy, który w tym tygodniu zdecydował o zamrożeniu płac. Przypomnijmy, wynagrodzenie za dniówkę przepracowaną w dni robocze tego roku ma być utrzymane na poziomie uzyskanym w ostatnich czterech miesiącach 2008 roku.
Zarządzono też ograniczenie ilości dniówek przepracowanych w dniach wolnych od pracy. Według związkowców, to przyniesie górnikom obniżkę płac o 2,5-3 procent, bo w ubiegłym roku do funduszu płac wliczano dniówki za przepracowane weekendy. Dlatego wczoraj oficjalnie zażądali utrzymania w pierwszym półroczu tego roku funduszu płac w wysokości, jaką osiągnięto w analogicznym okresie ub.r. Natomiast w drugim półroczu żądają wzrostu wynagrodzeń na poziomie 8 procent i wyrównania deputatu węglowego do wysokości 8 ton dla wszystkich pracowników.
- Ponowne niespełnienie powyższych żądań powoduje wszczęcie sporu zbiorowego - wyjaśnia Piotr Szereda, szef Solidarności 80 w kopalni Jas-Mos. Zarząd firmy twierdzi, że nie jest w stanie podołać tym żądaniom ze względu na kry-zys na rynku.
- Niestety, obawiam się, że strona związkowa dąży do konfrontacji. Jednak jestem pewien, że mamy poparcie załogi, dla której w tych trudnych czasach najważniejsze będzie utrzymanie miejsc pracy. Ale żeby tak się stało, wszyscy musimy zacisnąć pasa - wyjaśnia Marian Ślęzak, wiceprezes JSW. Związkowcy ani myślą jednak składać broni, mało tego, poszli jeszcze dalej i oskarżają zarząd o podpisywanie niekorzystnych umów na tzw "opcje walutowe", co ma narażać w latach 2009, 2010 i 2011 spółkę na straty.
- Żądamy natychmiastowego wyciągnięcia sankcji dyscyplinarnych w stosunku do zarządu z powodu bezmyślnych działań narażających nasze przedsiębiorstwo na poważne straty finansowe - napisali do premiera Donalda Tuska i ostrzegają, że ta sprawa może "doprowadzić do niekontrolowanych niepokojów społecznych".
Spółka jest jednym z największych eksporterów węgla koksowego w Europie. Sprzedaje węgiel za euro, którego kurs faktycznie na przełomie roku gwałtownie zwyżkował, co firmę tylko w styczniu kosztowało 8,8 milionów zł strat.
- Według naszych informacji w wyniku niekorzystnych wahań walut, firma może do końca roku stracić od 100 do prawie 200 milionów złotych - mówi Piotr Szereda. Wiceprezes Ślęzak ripostuje: - Do końca roku stracilibyśmy 180 milionów, gdyby euro było po 5 złotych, ale przecież złotówka się umacnia, więc takie prognozy to czysta demagogia i wróżenie z fusów. A podpisując w zeszłym roku umowy z bankami przyjęliśmy kurs euro prognozowany przez rząd, więc o żadnych nieprawidłowościach z naszej strony nie może być mowy. Oczywiście teraz rozmawiamy z bankami, by renegocjować stawki, angażujemy prawników - dodaje Ślęzak.
Zarząd na spełnienie żądań związkowców ma teraz zgodnie z prawem trzy dni. W przyszłym tygodniu nastąpią najprawdopodobniej negocjacje z udziałem mediatora. Fiasko rozmów otworzy drogę związkowcom do przeprowadzenia w kopalniach referendum strajkowego i wszczęcia ewentualnych protestów.
Strefa Biznesu - Boże Ciało 2023. Gdzie i za ile wyjadą Polacy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?