Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza śląska hańba cmentarna

Michał Smolorz
fot. arkadiusz gola
Mamy o sobie wielkie mniemanie. Jako Ślązacy jesteśmy pod każdym względem lepsi od "tych łonych". Czyści, szlachetni, prawi, uczciwi, głęboko cywilizowani. W ogóle nie mamy wad, zaś wszystko co złe, to przynieśli nam "ci łoni", którzy nas gnębili i krzywdzili.

Niestety, jest coś, czego powinniśmy się głęboko wstydzić, a czego nie da się zrzucić na "tych łonych": bezpowrotne zniszczenie starych śląskich cmentarzy.

Nie mamy swoich Powązek, swojej Rossy, swojego Łyczakowa, swoich Rakowic - firmowych nekropolii, na których spoczywają generacje wielkich przodków, artystów, polityków, naukowców, zacnych rodów.

Nie mamy, bo je zniszczyliśmy. Z rozmysłem, świadomie, bez skrupułów, własnymi rękami. Odcięliśmy się od korzeni, choć bardzo chętnie odwołujemy się do przodków pochowanych w tym kawałku świata. Odwołujemy się do miejsc, których nie ma.

Najpierw, zaraz po wojnie, zaczęliśmy młotkami i majzlami skuwać niemieckie napisy z płyt nagrobnych. I przestańmy wmawiać światu, że to zrobili "ci łoni".

Zrobiliśmy to sami, często - o czym się dyskretnie milczy - za przyzwoleniem, a nawet z nakazu władzy kościelnej. To jedna z ciemnych stron z życiorysów niektórych wybitnych biskupów i trzeba to wreszcie przypomnieć, bo nie wszystko da się przypisać łotrostwu "władzy ludowej".

Należy oczywiście rzecz odnieść do kontekstu "tamtego czasu", ale nie można o tym w nieskończoność milczeć. Tym bardziej, że to skuwanie jeszcze nie było najgorsze, to tylko wersja "soft" naszej "górnośląskiej polityki cmentarnej".

Potem coraz śmielej zaczęliśmy dewastować całe groby. Gdy tylko wysiedlono wszystkich, którzy pilnowali kości swoich przodków, nawet pod skutymi napisami, zaczęliśmy sami traktować te nekropolie jako tanie kamieniołomy.

Przez całe lata imponujące nagrobki, wspaniałe pomniki przeszłości, znikały jeden powoli po drugim, z pełną akceptacją świeckich i kościelnych administratorów cmentarzy.

A wreszcie zlikwidowaliśmy całe nekropolie, które jeszcze - okaleczone, okradzione, sponiewierane - ale jednak trwały i upamiętniały pochówek naszych wielkich przodków.

Pamiętam stary cmentarz ewangelicki w Katowicach, na którym pochowano ongi założycieli tego miasta i licznych jego zacnych obywateli. U progu lat 60., gdy każdego dnia przechodziłem tamtędy do szkoły, widniały jeszcze na nim porośnięte kopczyki i resztki żeliwnych krzyży, kamienne nagrobki dawno już rozkradziono.

Oficjalnie był to tylko park, choć ciągle jeszcze widać było niedobitki cmentarza. Cmentarza, z którego ludzkich szczątków nigdy nie ekshumowano!

Za to już w wolnej Polsce bezceremonialnie na tych kościach urządziliśmy skwerek i postawiliśmy Bibliotekę Śląską. Jakby nigdy nic, nie oglądając się na przeszłość, na istotę miejsca, na wielkich ludzi, którzy tam spoczywają.

Po latach łaskawie postawiliśmy tam mały obelisk, wstydliwie usprawiedliwiając uprzednie łotrostwo.
Kto jest temu winien? "Ci łoni"? To największy paradoks dziejów, ale nieliczne stare śląskie cmentarze, które przetrwały nasze własne barbarzyństwo, zostały uratowane przez... przybyszów.

Bytomska "Mater Dolorosa" została w sporej części zachowana dzięki staraniom miejscowych kresowian. Cmentarz jest w kiepskim stanie, zaniedbany, zarośnięty, zaśmiecony, wymaga uporządkowania i odnowienia, ale JEST!

Nie podzielił losu podobnych nekropolii w innych miastach, nie skuto go, nie rozszabrowano, nie zaorano. I to właśnie środowisko byłych lwowiaków zaczęło myśleć o odnowie tego wspaniałego zabytku.

W Gliwicach cudem ocalały niedobitki Cmentarza Hutniczego z grobami wielkich menedżerów, twórców śląskiego przemysłu. Ocalały również dzięki potomkom przybyszów, którzy osiedlili się tam po wojnie i jako pierwsi zaczęli starania o jego ochronę i rewaloryzację.

W europejskiej tradycji szacunek dla miejsc pochówku jest miernikiem ucywilizowania społeczeństwa. Z pożogi ostatniej wojny ocalały nawet żydowskie cmentarze, mimo opętańczej ideologii zmierzającej do zmiecenia tego narodu z mapy Europy.

Mało który z wielkich zbrodniarzy walczył z umarłymi. My wykonaliśmy tę robotę własnymi rękami, na własne życzenie i chętnie wymazujemy te grzechy z pamięci, bo przecież wszystkiemu winni są "ci łoni".

Nie wierzę w nasz wielki regionalny rachunek sumienia, w jakąś zbiorową ekspiację, to się w historii społeczeństw w ogóle nie zdarza.

Oddajmy przynajmniej wielki szacunek ludziom, którzy uchronili nas od hańby ostatecznej i wykonali za nas wielkie dzieło przywrócenia nam naszych cmentarzy. Tylu, ile zdołali uratować przed naszym własnym barbarzyństwem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!