Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie palcie książek! Felieton Sebastiana Reńcy

Sebastian Reńca
Książki są niebezpieczne – prawda to oczywista i stara jak świat, odkąd człowiek zaczął zapisywać słowa. Pierwsze z brzegu trzy przykłady książek, które wciąż można kupić: „Kapitał” – antysemity Karola Marksa; „Protokoły mędrców Syjonu” – autorstwa carskiej Ochrany; „Mein Kampf” – pióra pacykarza i kiepskiego żołnierza Adolfa Hitlera. Kto wie, jak potoczyłaby się historia świata gdyby nie te książki? Być może wiek XX byłby stuleciem porównywalnym do „La belle époque”?

Wyznawcy systemów politycznych, które narodziły się dzięki wspomnianym tytułom, mieli fobię na punkcie pewnych autorów i tytułów. O ile naziści palili niewygodne tomiszcza, to komuniści zwozili je tonami do papierni, gdzie nieprawe książki mielono. Dziś przede wszystkim książki się cenzuruje, amputując z nich politycznie niepoprawne fragmenty lub kalecząc tytuły, jak w przypadku powieści „Dziesięciu małych Murzynków” Agathy Christie, której zmieniono tytuł na „Było ich dziesięciu”, ponieważ poprzedni tytuł był… rasistowski. Rasizm jest dziś pałką na pisarzy, których normalni ludzie uważają, za genialnych twórców. Z amerykańskich bibliotek znikają „Przygody Hucka”, bo to „rasistowski śmieć”. Niepoprawny jest również np. Faulkner czy nawet Lee ze swą powieścią „Zabić drozda”.

U nas dostało się swego czasu od posła Macieja Gduli „rasiście Sienkiewiczowi” za „W pustyni i w puszczy” gdyż „jest w niej nie tylko rasistowski język, język, który dzisiaj razi np. użycie słowa »Murzyn«, ale tam są same rasistowskie klisze dotyczące osób czarnych” oraz Julianowi Tuwimowi, polskiemu poecie narodowości żydowskiej za wierszyk o Bambo. Ja poszedłbym jeszcze dalej. Wyrzucił z kanonu lektur „Pana Tadeusza”, gdyż w poemacie występuje Jankiel, który bratał się ze szlachciurami „kolonizatorami”. Zapomniałbym o „Lalce”, gdyż Prus jeździ po Żydach jak po przysłowiowej łysej kobyle. A „Pożoga” powinna iść w ogień za to, jak Kossak-Szczucka przedstawiła w książce ukraińskie chłopstwo.

A propos ognia. 27 stycznia 1937 r. na katowickim rynku spalono na stosie podręczniki do nauki języka polskiego dla gimnazjalistów. Stało się tak, ponieważ w czwartym tomie podręcznika wydrukowano m.in. reportaż Ferdynanda Goetla, zatytułowany „Katowice”. Był to chyba jedyny taki przypadek w przedwojennej Polsce, by książki wylądowały na stosie.
Poszło dosłownie o kilka zdań. Na przykład takich: „Ludzi ładnych nie widzi się wielu, a o jakiejkolwiek »rasie« mowy nie ma. Kość gruba, postacie przysadkowate, twarze surowe – wszystko razem miazga jakaś ludzka (…)”. „Zamiast dam widzi się na ulicach baby, zamiast strojów – odzież, zamiast torebek, parasolek – koszyki, torby i wózki dziecinne. Czasami tylko wystrzeli z babskiej armii »elegantka niby«, ale taka, co jej jakoś wszystko wychodzi na bakier. Chłopaki dotrzymujące towarzystwa (…) po amerykańsku krzykliwi i natarczywi, trzy czwarte roku biegają bez kapelusza na głowie, a latem i bez kołnierzyka”, do tego z fasonem trzymają ręce w kieszeniach spodni.

Dalej Goetel zachwalał np. przedsiębiorczość Ślązaków, pisząc, że bezrobotni górnicy nie użalają się na sobą, by zarobić na życie, sprzedają węgiel z biedaszybów. Opał sprzedawany jest po 50 kilogramów, a wśród brył nie ma żadnego kamienia czy miału. Żaden z górników nawet nie śmiałby oszukać klienta, bo „godność własna wiąże się u Ślązaka z użytecznością, a praca jest jego honorem. Na życie się tu zarabia pracą, a jeśli jej nie dają, kradnie się pracę, aby ją potem sprzedawać uczciwie, z dumą, z manifestacją, że się nie jest innym niż wszyscy, którzy mogą pracować”.

Kto chciałby przeczytać cały tekst może odszukać w bibliotece katowicki miesięcznik „Śląsk”, który w 2000 r. przedrukował w całości reportaż Goetla. Tekst został zamieszczony wraz z komentarzem publicysty Krzysztofa Karwata, który pisał, że Goetel, choć miał niemieckie korzenie, „był i zawsze czuł się Polakiem”, a reportaż „Katowice”, który spotkał się z ostrą krytyką, był pisany „ze sporą dawką życzliwości, a nawet podziwu dla miasta i jego mieszkańców”.

Ostatnie tygodnie pełne były tekstów i relacji oburzonych, których do pasji doprowadził „pseudo podręcznik” autorstwa Wojciecha Roszkowskiego. Tacy np. członkowie młodzieżówki PO ze Szczecina już nie tylko walczyli z książką na „fejsbukach” i „twitterach”, ale zmielili podręcznik w niszczarce.

Jak wspomniałem, niszczenie książek jest charakterystyczne dla totalitarystów. W kraju, w którym panuje wolność słowa, nikt książek nie pali, ani ich nie cenzuruje. Wystarczy pójść do księgarni, by zobaczyć na półkach „Manifest komunistyczny” Marksa i Engelsa, „Kapitał” Marksa czy „Zbrodnie Stalina” Trockiego oraz masę innego badziewia o tym, że rządzą nami kosmici, że można odżywiać się światłem, albo jak być pięknym, młodym i bogatym… przez całe życie.

Autor jest pisarzem, ostatnio wydał powieść „Świadek”

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera