Pyjter, niy zabijej mie!
Pośród wszystkich głosów w dyskusji o autonomii Śląska brak tylko jednego. Głosu zamieszkałych tu od 1945 roku "hadziajów". Ekspatriantów z Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej. A przecież osiągnęło dojrzałość już trzecie pokolenie Polaków, które tutaj ma swoją małą ojczyznę tylko dlatego, że w sierpniu 1939 r. dogadali się Hitler i Stalin.
Uznaję za oczywiste, że wszyscy uczestnicy i adresaci dyskusji o "oderwaniu Śląska od Polski" doskonale zdają sobie sprawę, iż my, "lwowiacy", nie znaleźliśmy się tutaj z własnej woli. Dyktat zastosowany wobec Polski w Jałcie i Poczdamie bardzo boleśnie dotknął nie tylko kresowian, Śląsk również, ale póki co, nikt go dotychczas nie odwołał. Śmiem wątpić, by byli w stanie zrobić to członkowie Ruchu Autonomii Śląska.
Nie zamierzam tu dokonywać analizy przyczyn i skutków II wojny światowej i narzuconego nam wszystkim porządku. Pragnę tylko przestrzec przed rozpalaniem ognia pod etnicznym kotłem.
Żeby nie skończyło się tak, jak w wydanej w 1998 r. w Gliwicach, książce "Petruniu ne ubywaj mene" autorstwa tarnopolanina, Czesława Blicharskiego, dzisiaj zamieszkałego w Zabrzu. Opisuje on sytuację, jak siostra prosi brata z UPA, żeby oszczędził jej życie. Brat mordował siostrę? Tak było... OUN-OPA wyznaczyła bo-wiem rodzinom mieszanym zasadę, że po ojcu Ukraińcu synowie są Ukraińcami, a po matce Polce córki - Polkami. A że celem było "wyeliminowanie" Polaków - ojciec zabijał własne dzieci, mąż żonę, brat siostrę, sąsiad sąsiada...
Panowie Gorzelik, Kutz et consortes pod hasłem "Śląsk dla Ślązaków" - być może nieświadomie - szykują tej ziemi konflikt narodowościowy, który będzie przebiegał jak na Wołyniu, Podolu i Podkarpaciu środkiem rodzin. Czym to grozi - wystarczy przypomnieć sobie byłą Jugosławię...
Zamiast tysiąca argumentów politycznych, historycznych i społeczno-kulturowych - zadam tylko jedno pytanie. Gdzie jesteście wnuki Korfantych, Hlondów, Ligoniów, Sznelów, Jańtych? To taki John Yanta, biskup Teksasu, którego przodkowie wraz z księdzem Moczygembą wyemigrowali do Ameryki w połowie XIX w., może z dumą mówić o sobie "Jestem Polakiem ze Śląska" i podpisywać swoje zdjęcie piękną polszczyzną "Szczęść Boże - Jan Jańta" (nie żadne Gruess Gott ani God save...).
Ślązacy, obudźcie się. Zróbcie sobie wakacyjny spacer na plac Sejmu Śląskiego w Katowicach i przeczytajcie wyryte w kamieniu pomnika przesłanie Wojciecha Korfantego: "Jedną tylko wypowiadam prośbę do ludu śląskiego, by został wierny swym zasadom chrześcijańskim i swemu przywiązaniu do Polski".
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?