Marek Świercz nie żyje. Ta wiadomość spadła na nas z samego rana. Przez długie lata był związany z Dziennikiem Zachodnim.
Pogrzeb Marka Świercza odbędzie się we wsi Schodnia w gminie Ozimek w woj. opolskim. Zaplanowano go na wtorek, 18 lutego 2020, o godz. 13.
Był naszym korespondentem z Opola, szefem redakcji DZ w Częstochowie, reporterem Polska Times oraz redaktorem naczelnym Gazety Opolskiej.
Później zaczął swoją przygodę z telewizją i radiem. W Radiu Opole prowadził poranne rozmowy: „W cztery oczy", „Poglądy i osądy", „Lożę Radiową" oraz „Niedzielną Lożę Radiową". Był też koordynatorem redakcji publicystyki.
Na stronie radia napisał, że jako wydawca marzy o tym, by inne media zajmowały się jutro tym, o czym Radio Opole mówiło dziś.
Prywatnie był miłośnikiem Milesa Davisa i podobnych mu Wielkich Nieobecnych. Miał nieuleczalną - jak mówił - słabość do The Rolling Stones i Keitha Richardsa.
Marek Świercz miał w Dzienniku Zachodnim wielu przyjaciół, z którymi utrzymywał żywe kontakty, chociaż w ostatnich latach pracował w Opolu.
Tak wspomina go red. Bartłomiej Romanek.
- Marek Świercz był przez jakiś czas szefem częstochowskiej redakcji, był moim przełożonym, ale ja go zapamiętałem przede wszystkim jako dobrego kolegę. Trudno się było z nim pokłócić, bo ze swoją pozytywną energią potrafił przekonać do najbardziej karkołomnych pomysłów. Marek był fenomenem, zapamiętam go jako dziennikarza bez samochodu, który mimo to potrafił wszędzie dotrzeć. Warsztatowo był dziennikarzem w starym stylu. Rzetelnym, sumiennym, upartym w dążeniu do prawdy, szukającym tematów na wyłączność. Dzięki temu był szanowany nawet przez osoby, którym dobrał się do skóry. Spotkałem go na początku drogi zawodowej i był jednym z tych osób, od których w redakcji Dziennika Zachodniego mogłem się najwięcej nauczyć. Trudno mi uwierzyć, że nie spotkam się z nim, by porozmawiać o pracy i usłyszeć, żebym nie zachowywał się jak Smurf Maruda - mówi Bartłomiej Romanek.
- Bardzo smutna wiadomość dotarła do mnie dzisiaj. Marek Świercz był człowiekiem niepokornym, wiecznie szukającym nowych wyzwań. W jednej chwili mógł pochwalić i zbesztać. Nigdy nie obrażał. Walił prosto między oczy i to bardzo celnie. Nawet, jeśli dla kogoś był zbyt twardy, miał ku temu podstawy. Nigdy nie zdarzyło mi się słyszeć, że na coś się skarży, że się poddaje. Zwykle był bardzo pozytywnie nastawiony do świata i zarażał optymizmem. Miał niesamowite plany, których już nie zrealizuje - mówi Marcin Twaróg.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?