MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niecodzienne spotkanie w Focus Park Rybnik. Czy muzyk metalowy dogadał się z księdzem katolickim? Zderzenie światów nie takie straszne

Ireneusz Stajer
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Piątek, 26 lipca. Pierwsze piętro Focus Parku w Rybniku. Jeśli ktoś liczył, że na spotkaniu z popularnym księdzem Adrianem Chojnickim i wokalistą zespołu metalowego Adrianem Frelichem poleje się krew, mógł poczuć się zawiedziony. Nie o to jednak chodziło w tej rozmowie. Kapłan i muzyk podjęli wiele ważnych kwestii. Mówili o swoich wyborach i doświadczeniach życiowych, dobru i złu, przyszłości. Wysłuchało ich spore audytorium.

Zderzenie światów w Focus Park Rybnik. Spotkanie trzech Adrianów – znak czy przypadek?

Zderzenie światów w Focus Park Rybnik. Czy muzyk metalowy dogada się z księdzem? - tak zapowiadano spotkanie popularnego na Tik-Toku ks. Adriana Chojnickiego, zwanego tam „Padre Adriano”, jak i Adriana Frelicha „Freda von Dragona”, wokalisty kultowego thrash i death metalowego zespołu. Odbyło się ono w ramach akcji #Rybniczanie.

Jakby dwóch Adrianów było mało, był jeszcze trzeci – Adrian Karpeta, który prowadził wydarzenie. Na wstępie zażartował, że to chyba jakiś znak z góry, na co ks. Chojnicki tylko się uśmiechnął. Spotkanie odbyło w niekonfrontacyjnej, wręcz familiarnej atmosferze. Rozmówcy dotknęli wielu istotnych kwestii.

Ksiądz Chojnicki w pracy duszpasterskiej pełnymi garściami czerpie z internetu. Jego naturalnym środowiskiem jest Tik-Tok, dzięki temu dociera ze swoim przesłaniem do wielu ludzi, zwłaszcza młodych.

- W mediach społecznościowych znajdziemy dziś wszystko. Bardzo fajnie byłoby, żeby pojawiały się w nich także kwestie głębokie, a zarazem życiowe, które inspirują. Nie zderzałbym tak bardzo świata duchowego ze świeckim. Bo, tak naprawdę to jest świat wspólny, istniejący razem. To świat żywej wiary i taki, gdzie być może nie odkryło się jeszcze żywego Boga. Myślę, że to spotkanie będzie niezwykle ciekawe. Zawsze najbardziej interesujący jest człowiek i to, jakie ma on doświadczenia. Chciałbym powiedzieć kilka rzeczy, które Pan Bóg zrobił w moim życiu. Jestem zachwycony Jego działaniem i jest to doświadczenie wieloletnie – zaznaczył Padre Adriano.

Jak dodał, bardzo cieszy się z miejsca wydarzenia.

Wyjdźcie ze swoich diecezji i róbcie raban

- Osoby, które być może nie są związane z Kościołem będą mogły usłyszeć tutaj świadectwo naprawdę dobrego Kościoła; otwartego, pięknego. Przede wszystkim doświadczenie Boga, który tam na nas czeka. Focus Park to świetna przestrzeń na takie spotkanie – przekonywał wikary Parafii Świętej Teresy Od Dzieciątka Jezus w Chwałowicach.

- Papież Franciszek mówi: „wyjdźcie ze swoich diecezji i róbcie raban”, co znaczy, że my księża mamy iść właśnie w te miejsca, gdzie są osoby, które być może nie wejdą do kościoła. Są jednak ciekawe świata, poszukują, mają swoją refleksję. Dlatego, może tutaj znajdą inspirację. I jakby to powiedziała dzisiejsza młodzież, przyjąłem zaproszenie, bo to mnie naprawdę „jara” – spuentował kapłan, który niestety w tym roku odchodzi do Chorzowa.

Ksiądz Chojnicki przyznaje, że zżył się z Rybnikiem, pokochał to miasto. Tak jednak zdecydował biskup, a on jest mu posłuszny. Obecnych na spotkaniu chwałowiczan zasmuciła ta wiadomość.

Nie miałem żadnych wątpliwości, by przyjść tutaj. To była decyzja spontaniczna

Adrian Frelich podkreślił, że został zaproszony na spotkanie jako rybniczanin, co mieści się w konwencji realizowanego przez Focus Park projektu. Czy zgodził się od razu na udział w rozmowie z udziałem księdza?

- Nie miałem żadnych wątpliwości, by przyjść tutaj. To była decyzja spontaniczna. W takiej formie, jaką zaproponował organizator biorę udział po raz pierwszy – przyznał wokalista zespołu Dragon.

Katowicka grupa święci w ostatnim czasie triumfy. W 2021 roku wydała pierwszy po długiej przerwie album „Arcydzieło zagłady”, a w zeszłym roku płytę „Unde Malum”, która była nominowana do nagrody Fryderyk. Sam słucha bardzo szerokiego spektrum muzyki, nie zamyka się w jednym tylko gatunku.

- Od bluesa, poprzez rock (Depeche Mode, U2), po mój ukochany metal. Z racji tego, że nie jestem już najmłodszy, jestem osadzony w starszych nurtach. Słucham muzyki starych zespołów Slayer, Type O Negative czy Pantera. Jeśli chodzi o współczesny metal, to bardzo mi się podoba ostatnio ukraiński Jinjer oraz nasze rodzime grupy – Bohemoth i Decapitated – wymienia wokalista Dragona.

Co łączy muzyka metalowego i katolickiego księdza?

- Dwaj świetni goście. Dwa z pozoru wydawać by się mogło różne światy. Spróbujemy w miłej, sympatycznej konwersacji udowodnić, że jednak troszkę was, nas coś łączy – zaczął Adrian Karpeta.

Jak wskazał gości łączy to, że obaj występują na scenie. Fred na muzycznej, a ksiądz Adrian na scenie Bożej.

- Dla mnie ołtarz jest spotkaniem, doświadczeniem bardzo bliskiego spotkania z Bogiem. Niezależnie od tego, czy w kościele jest pięć osób czy 500 albo pięć tysięcy, to jest ciągle tak samo ważne spotkanie z żywą Osobą, czyli z Panem, Bogiem. To jest dla mnie wielkim przywilejem, że mogę to robić. Każdego dnia staję przy ołtarzu przynajmniej raz, dzisiaj było to trzy razy. Jest to dla mnie spotkanie życiodajne, będące kręgosłupem – oznajmił Padre Adriano.

Wyjaśnił, że dla niego nie jest to scena, ale spotkanie z żywym Bogiem.

Adrian Frelich:

- Scena jest spotkaniem. Aktor ma do odegrania rolę. Muzyk prezentuje swoją twórczość instrumentalną, wokalną. Jest to niewątpliwie kontakt z żywym człowiekiem, który w taki czy inny sposób reaguje. Tak jak w kościele, tak i przed sceną czasem jest tłum, a czasem pięciu ludzi na krzyż. Nam też zdarzało się grać dla pięciu, dziesięciu osób, a koncertowaliśmy i dla kilku tysięcznej publiczności.

- Zdarzyło ci się zagrać trzy koncerty dziennie, tak jak księdzu, który odprawił trzy msze św.? - zażartował Karpeta.

- O nie. Nie jestem tak popularny. Nie korzystam z Tik-Toka, więc jak zobaczyłem u córki, ile niektórzy użytkownicy mają followersów, oniemiałem (śmiech) – odparł Fred, który przed spotkaniem obejrzał kilka filmików umieszczonych przez rybnickiego kapłana.

Ks. Chojnicki przeczytał fragment wywiadu z Fredem. Zapowiadało się bardzo ciekawie, tylko, że w pewnym momencie trzeba było wykupić pakiet, by przeczytać go do końca.

- Zobaczyłem też kawałek muzyczny. Stwierdziłem, że jest to dla mnie zbyt mocna wrażliwość muzyczna (śmiech). Każdy gatunek ma oczywiście swoich odbiorców – wyjawił kapłan.

Jeśli szukać wspólnych punktów, ksiądz Adrian słuchał w gimnazjum muzyki rockowej. Podczas rockoteki tańczył nawet pogo. Później przerzucił się na hip-hop i rap. Dzisiaj słucha dużo muzyki chrześcijańskiej. Bardzo lubi poezję śpiewaną, a zwłaszcza utwory Starego Dobrego Małżeństwa. Czasem wraca do rapu. Muzyka nastraja, ważna jest treść utworów. Podczas słuchania muzyki w samochodzie modli się na różańcu.

- Jadąc swobodnie samochodem, przede wszystkim nie słucham swojej muzyki, czyli Dragona. Jeśli już tak, to tylko z obowiązku, gdy trzeba sobie coś przypomnieć. Auto jest dla mnie dość specyficznym miejscem, ponieważ w nim bardzo dużo ćwiczę. Żona nie pozwoliłaby mi na to w domu (śmiech); raczej byłoby to nie do zniesienia. Samochód wykorzystuję więc do prób. Słucham muzyki głośno i ćwiczę swój głos – oznajmia wokalista.

Droga ks. Adriana Chojnickiego o kapłaństwa

Jak to się stało, że jeden z Adrianów został księdzem katolickim, a drugi Adrian wokalistą zespołu trash i death metalowego?

- Miałem w sobie ciekawość. Czegoś w życiu szukałem. Wychowałem się rodzinie katolickiej, jak pewnie większość z nas. Miałem taką ciekawość tego, że jest coś więcej. Oprócz tego była gotowość, by poznawać nowe miejsca, przestrzenie. I to było dla mnie punktem kluczowym – opowiada Padre Adriano.

Lekcja religii. Liceum, 18 lat. Pamiętam doświadczenie człowieka, który mówi, że był niewierzący. Przyśnił mu się diabeł, który wyrywa mu serce. On krzyczy wtedy: „Bóg jest miłością”. Po wybudzeniu czuł się jak osoba bez duszy. Zaczął się modlić, szukać Boga. Pogadał z księdzem, który zaproponował mu spowiedź, do której ten człowiek nie przystępował od kilku lat. I potem zaczął chodzić ze swoim świadectwem po szkołach.

- Powiedziałem mu, że ma coś, co ja też chciałbym mieć. Autentyczność, prawdziwość. Widziałem, że on niesie życie, pokój, radość. Wydawał mi się świadkiem, nie kimś, kto wychodzi i głosi mądrości. Mówił szczerze, co Bóg zrobił dla niego – tłumaczy ks. Chojnicki, który pojechał na rekolekcje.

Co go przeorało?

- Tam mnie dobrze „przeorało”. Wszystko działo się w wolności. Na rekolekcjach zobaczyłem ludzi, którzy idą przez życie z radością. Są w porządku, kontaktowi. Zacząłem się modlić. Tam też był zespół muzyczny. Oznacza to, że możemy robić w Kościele jakościowe rzeczy – mówi kapłan.

Zaczął modlić się tak jak oni, wznosząc ręce. Przekonał się, że modlitwa jest przyjemna i jest spotkaniem z Bogiem. Wyspowiadał się z całego swojego życia.

- Wypisałem grzechy na półtorej strony. Byłem też troszkę zagubiony. Po spowiedzi wow doświadczyłem uczucia wolności. Jakby nie było grawitacji. Powiedziałem Bogu „widzę, że jesteś, nie wiem co planujesz w moim życiu, ale mam świadomość, że to będzie The best”. Były różne okoliczności, które wskazywały na kapłaństwo, ale na szczegóły potrzebowałbym więcej czasu – uśmiecha się Padre Adriano.

Nawrócił się w wieku 18 lat, rok później był już w seminarium. Mocno zaangażował się w różne sprawy. Odwiedzał dom dziecka, modlił się, czuł się w tym jak ryba w wodzie.

- To jest takie moje, czuję z tego satysfakcję. Widzę, ile z tego biorą inne osoby. Panie Boże, no to ruszamy, idę w to. Niekoniecznie zostaje się kapłanem. Seminarium to nie jest fabryka księży, jest miejscem, gdzie masz rozpoznać swoją drogę życia i dobrowolnie się na to decydujesz – stwierdza 34-latek.

Nigdy nie poznał swojego ojca. Bardzo ważna była modlitwa o doświadczenie miłości Boga Ojca.

- Przeżyłem ją bardzo głęboko, namacalnie. W taki sposób, że zalało mnie ciepło, pojawiły się ciarki. Mocno waliło mi serce. Wiedziałem, że jest to przytulenie z Jego strony. Można byłoby powiedzieć – „emocjonalne przeżycie”. Jestem 16 lat po tym doświadczeniu i nic mi się nie zmieniło w tym kontekście. Nie raz później doświadczałem bardzo mocnej obecności Boga Ojca. Wiem, że On jest przez to osobiste bliskie z Nim spotkanie – konkluduje kapłan.

Jak przyznaje, ma świadomość, że brak ojca w swoim życiu został wypełniony przez Niego.

Zanim Adrian Fred Frelich stał się wokalistą metalowym

- Z pewnością nie było to tak bardzo uduchowione. W latach 80. ubiegłego wieku pojawiły się młodzieńcze fascynacje. Ciemna komuna i szara polska (rybnicka) rzeczywistość. Miałem bodajże 12 lat, chyba szósta klasa podstawówki. Któregoś dnia w szkole najbliższy przyjaciel Marek mówi: „Fred, zakładamy zespół”. „Na czym będziemy grali?” „Instrumenty są podzielone, ty będziesz śpiewał. „Przecież ja nie potrafię:. „Dajesz, dajesz, śpiewałeś na akademii” – wspomina muzyk.

Chłopcy mieli dużo szczęścia, jeśli chodzi o muzyczne podwaliny. Chodzili do klasy z kolegą Grzegorzem Cupokiem (perkusistą), którego tato był kapelmistrzem w orkiestrze KWK Chwałowice. U niego w domu odbywały się pierwsze próby zespołu.

- Często, gęsto, gdy grupy zaczynają grać, nie zwracają uwagi na strojenie gitar. U nas to była podstawa. Jeżeli komuś coś nie stroiło, to pan Piotr Cupok nastawiając ucho oznajmiał: „nie kolego, ty się podstroisz.” Grzegorz też miał bardzo dobry słuch i wychwytywał takie rzeczy. W zespole wszystko musiało się zgadzać – wskazuje Fred.

Pierwszy koncert zagrali w domu przy Łąkowej dla koleżanek. Do metalu było daleko. Pierwszym utworem zagranym od A do Z była „Cegła” zespołu Dżem.

- Z racji tego, że kolega Grzegorz był bardzo zakochany w tym utworze i chciał go zagrać swojej dziewczynie. Pewnie ze mnie nie było żadnego Ryska Riedla, ale starałem jak mogłem – śmieje się wokalista.

Kolejne kroki rozwoju muzycznego. Przed metalem pojawił się jeszcze punk rock. Pierwszym tego symptomem było ścięcie się „na jeżyka”.

- Zarysowałem sobie delikatnego irokeza, co zrobił kolega. Dżem poszedł w odstawkę, staliśmy się punkowcami. Zaczęliśmy grać mocniej. Później nasze fascynacje poszły w kierunku metalu. Na polskim rynku muzycznym pojawiła się bowiem pierwsza płyta TSA (czerwona), co dało podwaliny polskiego metalu – przypomina muzyk.

Zaproszenie do Jarocina, a tu pełna klapa

„Ostatni tabor”, utwór zespołu Kat. To były jednak rzeczy hard rockowe. Natomiast pewne inspiracje, które kształtowały gust muzyczny Adriana Frelicha oraz jego kolegów. Na przeglądzie Gitariada w Wodzisławiu Śląskim byli postrzegani już jako młodzi metalowcy. Bodaj w 1988 roku pojechali do Jarocina (dostali zaproszenie po przesłuchaniu kasety magnetofonowej z nagranym materiałem) i nie zagrali w koncercie. Mieli wówczas po 17, 16 lat. Zespół nazywał się Cremator.

- Wszystko było fajnie dopóki nie przyjechaliśmy do Jarocina. Niestety, na miejscu zawiódł nas sprzęt. Panowała pełna amatorka. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, nie miało to szans powodzenia. Po przesłuchaniu w jarocińskim domu kultury, nie zostaliśmy dopuszczeni na scenę. Zostało pole namiotowe. Ucierpiało nasze ego, więc postanowiliśmy w ogóle nie zagrać – wspomina Fred.

Do Rybnika wrócili z back stage’m, co było jakimś tam powodem do dumy. Niemniej ewidentna porażka, związana z tym, że w Jarocinie nie zagrali na scenie, nie podłamała chłopaków. Raczej się zmobilizowali, by robić to lepiej i poprawić sprzęt. Jako raptem 17-latek Fred stanął na scenie ze swoimi idolami - Dragonem. To była jedna z grup, która obok TSA, Kata, Turbo tworzyła muzykę metalową w Polsce. Adrian Frelich był wokalistą Dragona w latach 1989-2000. Potem kapela został rozwiązana, by się reaktywować w 2016, a Fred wrócił na swoje stanowisko – wokalisty.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikzachodni.pl Dziennik Zachodni