Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepokorny Janek wraca na Halembę

Joanna Oreł
Damian Witała był jednym z koordynatorów akcji zbierania podpisów dla przyjaciela
Damian Witała był jednym z koordynatorów akcji zbierania podpisów dla przyjaciela Arkadiusz Gola
Janek mógł stracić wszystko. Przyjaciół, dom, zaufane miejsce. Chciał żyć na własną rękę. Jednak plan się nie powiódł. Historia Janka z Halemby nie jest bajką. To dowód, że dobroć i wiara wciąż w nas istnieją

Targowisko w rudzkiej dzielnicy Halemba. Jest środek tygodnia. Szukam Janka Sekuły. Długo nie muszę pytać. Wszyscy go znają. Każdy chce pomóc. W budce z cukierkami u Gerarda, u pani Jadzi w barze "U Łysego", wśród halembskich pielgrzymów. Ponad 200 km odległości i pół roku rozłąki zrobiły swoje. 36-letni Janek z Ośrodka Najświętsze Serce Jezusa w Halembie szukał nowego życia. Zostawił znajomych. Wyjechał. To był jeden z jego najgorszych wyborów. Ale przyjaciele z Halemby nie zapomnieli o Janku. Dzwonili codziennie. Widzieli, że Jankowi jest źle. Postanowili walczyć z przeciwnościami losu.

Tak po prostu. Bezinteresownie. W końcu Janek wrócił. Ta historia była dla niego duchową przemianą. Dała mu wiarę i nadzieję w spełnianie się marzeń.

Swój dom znalazł w Halembie

"Janek Sekuła - to nasz człowiek - nasz przyjaciel. Halembski pielgrzym do Matki Częstochowskiej, zawsze pomocny i wesoły, choć nieustannie szukający szczęścia i własnej rodziny" - tak przyjaciele z Rudy Śląskiej-Halemby napisali w liście, kiedy to Janek, próbując zmienić swoje życie na lepsze, stracił to, co budował przez ostatnie 17 lat. Przyjaźń z mieszkańcami Halemby, ich sympatię, pomocną dłoń. A tę ostatnią nie zawsze wyciągano do Janka.

Urodził się w Nowym Sączu. Od tamtej pory trwa jego tułaczka po Polsce. Janek Sekuła nie zna swojego ojca. Matka nie była w stanie się nim zająć. Niechętnie opowiada o swoich bliskich.

Prawdziwą rodzinę Janek znalazł w Halembie. 17 lat temu trafił do tutejszego Ośrodka dla Niepełnosprawnych Najświętsze Serce Jezusa. I od tego momentu nikt sobie nie wyobraża halembskiego targowiska bez Janka. - To jest superchłop! - mówi bez wahania Gerard Strąk, słynny "pan od cukierków" - bo tak nazywają go na targu w Halembie. Gdy inni słyszą o Janku, od razu włączają się do rozmowy. - On tu do nas codziennie przychodził. To pomógł przy przenoszeniu skrzynek, to zimą pozgarniał śnieg z dachów, pożartował przy tym, coś tam zagadał w swoim stylu. No, wesoło z nim było - uśmiecha się Jolanta Wyrwich z "chemicznego" na targowisku. - Jak tu zachować powagę, gdy przychodzi taki Janek i na wstępie do mojej żony mówi "Zrób kawę, maleńka" - dodaje rozbawiony pan Gerard.

Ale Janek Sekuła rządził nie tylko na targu. W barze "Swojskie Jadło u Łysego" zna go cała obsługa. - Pracuję tu od grudnia i od początku pokochałam Jasia. Wystarczyło poprosić, żeby poszedł, czy to po zakupy, czy to coś tam załatwić. Jasiu szybko obrócił, wpadł, zjadł coś, poleciał dalej - opowiada Ewa Ogińska, kucharka "U Łysego". - To był taki nasz komediant.

Ale w Halembie mówi się też, że z Jasia to był taki "niezły numer". - Po prostu - niespokojny i niepokorny duch - ocenia z uśmiechem i wyrozumiałością Dariusz Sitko, dyrektor Ośrodka dla Niepełnosprawnych Najświętsze Serce Jezusa, który zna Janka od 17 lat. - Jasiu na każdym kroku starał się zawsze akcentować swoją wyjątkowość - wyjaśnia dyrektor. - Jego nie imały się takie zasady, jak np. godziny spotkań ze mną. Przychodził znienacka, po-opowiadał, popytał, po czym wychodził i mówił do kolejnych pracowników, kto zostanie zwolniony, sugerując, że naradzał się w tej sprawie ze mną - śmieje się.

Ale ten niespokojny duch z Halemby ma też inne oblicze. Co roku z halembskimi pielgrzymami wędruje na Jasną Górę. Uczestniczy też w pielgrzymce mężczyzn do Piekar Śląskich. I choć Janek Sekuła nie ma stałej pracy, to co roku jest w stanie uzbierać ok. 500 zł, by wesprzeć WOŚP.

Szukał swojego miejsca na ziemi

Ale ta wyjątkowość w pewnym sensie zgubiła Janka Sekułę. - On miewał już różne pomysły. Z przymrużeniem oka potraktowaliśmy jego deklaracje, że przeprowadzi się do innego ośrodka - mówi Damian Witała, z którym Janek Sekuła chodził na halembską pielgrzymkę na Jasną Górę.

Jednak Janek akurat tych słów nie rzucił na wiatr. Postanowił radykalnie zmienić życie. - Zawsze marzył mu się pokój jednoosobowy z łazienką. Dlatego szukał nowego miejsca - mówi Witold Hanke, zastępca dyrektora ośrodka w Halembie.

Spowiedź, telefony i tęsknota

I w końcu znalazł - Dom Pomocy Społecznej dla Osób Dorosłych Niepełnosprawnych Intelektualnie w Glinku Dolnym w woj. podkarpackim. Ponad 200 km od ukochanej Halemby. - Odradzaliśmy mu przeprowadzkę. Tłumaczyliśmy, że zmieni środowisko, że straci znajomych, wszystko, co miał - podkreśla dyrektor Sitko.

Ale był też i inny minus. Największy. Z racji wieku decyzja o wyprowadzeniu się z ośrodka w Halembie, była dla Janka biletem w jedną stronę. Ale ten decyzję podjął i wyjechał. - Chciałem się wyciszyć, szukałem spokoju - tłumaczy Janek Sekuła.

Nowa sytuacja dała mu sporo do myślenia. Nowe miejsce, nowi ludzie, nowe zasady. Janek zatęsknił za atmosferą ośrodka w Halembie, choć w tym nowym także nie mógł narzekać. Brakowało mu jednak pani Jadzi z baru "U Łysego" i Gerarda "od cukierków" oraz towarzyszy z halembskich pielgrzymek. - Podczas pobytu w nowym ośrodku postanowiłem iść pierwszy raz od lat do spowiedzi. Od ilu, to nawet nie mówię, bo aż wstyd - przyznaje Janek.

Wkrótce pojawiła się tęsknota. Bo niespokojny i niepokorny duch Janka Sekuły nie potrafił odnaleźć się w nowym miejscu. - Życie w nowym ośrodku zamierało o godz. 15. To wieś, nie za bardzo miałem co robić i z kim rozmawiać. Tam mieszkały głównie starsze i schorowane osoby - mówi nasz bohater. - Wkrótce Janek zaczął do nas dzwonić coraz częściej, że chciałby wrócić - wspomina Damian Witała. - Postanowiliśmy działać.

Wiara w marzenia pomogła

Przyjaciele Janka z halembskich pielgrzymek - Damian Witała, Wojciech Dędek, Dariusz Kurek i Jacek Maczuch - z rodzinami uruchomili machinę dobroci. Opisali jego historię, rozwiesili plakaty, porozmawiali z dyrekcją ośrodka, spotkali się z władzami miasta, na targ zanieśli listy na podpisy osób, które chciałyby powrotu Janka. - O godzinie 7 byliśmy na targowisku. Po dwóch godzinach miałem telefony, że zabrakło miejsca, bo tyle jest podpisów - opisuje Damian Witała.

Sprawa została rozpatrzona przez MOPS w Rudzie Śląskiej i Samorządowe Kolegium Odwoławcze. I wtedy pojawił się cień szansy. Janek mógł wrócić! Tyle że do Domu Pomocy Społecznej w rudzkim Orzegowie. Obecnie czeka na decyzję w sprawie powrotu do Halemby. Jeżeli się uda, spełni się największe z życiowych marzeń Janka. - Jedno z trzech - precyzuje Janek. - Chciałbym znaleźć fajną pracę. Od 18. roku życia marzę też o własnym rowerze. Mógłbym nim jeździć po całej Halembie - fantazjuje.

Bo co zrobił Janek po przyjeździe do Orzegowa? - Pierwszym autobusem o 6 rano przyjechał, by przywitać się z nami - opowiada Gerard Strąk. - Nie mogłam powstrzymać łez - dodaje Ewa Ogińska.


*Eurowybory 2014: Sprawdź, kogo naprawdę popierasz [TEST WYBORCZY]
*Egzamin gimnazjalny 2014 ARKUSZE + KLUCZ ODPOWIEDZI
*Wielkanoc 2014: Tradycje i zwyczaje wielkanocne, które musisz znać
*Gala 50 wpływowych kobiet woj. śląskiego [ZOBACZ ZDJĘCIA Z GALI]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!