18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikiszowiec, tutaj gołe baby... pasują najlepiej

Justyna Przybytek
Nikisz to mekka fotoreporterów, filmowców i malarzy. Ci ostatni zjeżdżają tu co roku na plener malarski podczas festiwalu Art Naif
Nikisz to mekka fotoreporterów, filmowców i malarzy. Ci ostatni zjeżdżają tu co roku na plener malarski podczas festiwalu Art Naif Marzena Bugała-Azarko
Nikiszowiec - miejsce magiczne, w którym można się zakochać. To perła, którą mamy pod nosem, a którą wciąż doceniamy zbyt mało. Za mało też o nią dbamy. Zmiany zachodzą, ale powoli

Jako historyczka sztuki jestem przekonana, że nie ma takiego drugiego miejsca na ziemi. To nie jest tak, że ja niczego w życiu nie widziałam, dbam o swoją edukację i podróżuję po świecie. I z całą pewnością mogę stwierdzić, że to właśnie Nikisz jest unikatowy, dlatego ja to miejsce pokochałam - mówi prof. Irma Kozina, historyczka sztuki z Uniwersytetu Śląskiego. W robotniczym osiedlu z początku XIX wieku, z familokami z czerwonej cegły, zakochała się 25 lat temu, gdy zobaczyła je po raz pierwszy. - Ale dopiero po 22 latach udało mi się tę miłość zrealizować - dodaje Kozina. Od trzech lat mieszka w Nikiszowcu.

Nikisz jest tylko jeden

Ze mną było inaczej. Kiedyś wiedziałam, gdzie jest, jaki jest i że ładny. Ale Nikiszowiec długo znaczył dla mnie tyle, co osiedle familoków. Dawna robotnicza dzielnica Katowic. Piękna, nie ma wątpliwości, bo znasz się na architekturze czy nie, Nikisz i tak ujmuje. Ale ujmuje nie tyle architektura, co klimat tego miejsca, a klimat tworzą ludzie, a tutejszych ludzi poznawać zaczęłam pięć lat temu.

- Myślałam o tym. I wie pani, to ludzie zmieniają to miejsce. Myślę, że to dlatego, że Nikisz przyciąga nowych mieszkańców, którzy świadomie wybierają właśnie tę przestrzeń do życia i ich nowe otoczenie nie jest im obojętne. Na tym polega fenomen tego miejsca - twierdzi Kozina. Najnowszych zmian prowokowanych na Nikiszu przez jego mieszkańców jest kilka.

Powstały dwie kawiarnie: Byfyj przy piekarni Michalskich i pierwszy w Katowicach lokal utrzymany w estetyce industrialnej - Zillmann Cafe (nazwa od nazwiska Zillmannów, którzy osiedle zaprojektowali). Działa też galeria ceramiki, a dziś otwarta zostanie kolejna, tym razem stawiająca na promocję dizajnu i sztuki. Wszystko to dawniej nie do pomyślenia.

Przed kilku laty w Nikiszowcu co najwyżej można było pójść do - oczywiście bardzo pięknego - kościoła św. Anny. O kawiarni, knajpce, kulturze, sztuce nie było mowy. Dopiero w 2009 roku zmodernizowano budynek starego magla, w którym przed kilkudziesięciu laty nikiszowieckie panie domu wspólnie prały i maglowały, i otwarto w nim filię Muzeum Historii Katowic.

Niedługo potem ruszył w końcu w Nikiszu punkt informacji turystycznej. Turystów przybywało, ale jeśli chcieli w Nikiszu napić się kawy, to z własnego termosu, jeśli takowy ze sobą zabrali. Niemcom i Japończykom, którzy coraz częściej zaczęli tu przyjeżdżać, podróżować z termosem się nie zdarzało. Wyjeżdżali więc oczarowani miejscem i z zagadką kołatającą z tyłu głowy: dlaczego w Nikiszu poza familokami nie ma nic.

Na łamach DZ to samo pytanie zadawaliśmy całe lata. Zresztą nie tylko to. Serce krajało się - i nadal kraje - gdy patrzeć, jak Nikisz niszczeje. A niszczeje sam zaniedbywany, albo z pomocą. Pomagają mniej lub wcale kompetentni zarządcy tego miejsca, którzy np. starą kostkę brukową na placu Wyzwolenia - nikiszowieckim rynku - zastąpili płytą granitową, która po kilku latach wygląda gorzej niż kostka kładziona sto lat temu za Niemca. Ale zaniedbań jest tu znacznie więcej. I mimo że drugiej takiej perły, jak Nikisz, na całym Śląsku ze świecą szukać, to jakoś chwalimy się nim nieśmiało, albo wcale.

Gołe baby i chlewiki

Zanim jednak Nikisz odkryli turyści i zaczęli tu zjeżdżać nowi mieszkańcy - ba, zanim włodarze Katowic zorientowali się, że za rogiem mają skarb - miejsce to dla Polski odkrył w swoich filmach Kazimierz Kutz, znacznie później zachwycił się nim Lech Majewski. W międzyczasie opiewał Erwin Sówka, jedyny żyjący malarz Grupy Janowskiej. Sówka zna Nikisz jak własną kieszeń, ale...

- Buduję go na obrazach takim, jaki chcę, czasem od nowa, czasem poprawiam Zillmanów - mówi pół żartem, pół serio. - Przeinaczam go tak, żeby pasował do moich kobiet. Bo kobiety i kobiece ciało (Sówka maluje na tle Nikisza najczęściej, jak sam o nich mówi, "gołe baby" - przyp. red.) pasują do tej architektury, dobrze się z nią komponują. W samym Nikiszu jest coś kobiecego, opiekuńczego - mówi. Sówka przed wojną mieszkał w Giszowcu, po nim - w Nikiszu, potem w Janowie, dziś w Zawodziu. Powojenny Nikisz pamięta zupełnie inny niż dziś. - Wszyscy się znali, mieszkali tu rdzenni Ślązacy, wszyscy z jedną kopalnią związani. Drzwi się nie zamykało, a co kto zrobił, wiedzieli wszyscy - wspomina. Nie on jeden pamięta inne czasy.

- Wszyscy razem na dziedzińcach siedzieli, baby plotkowały, dzieci latały, każdy się znał - opowiadają najstarsi mieszkańcy. Dziś jest inaczej. Są dziedzińce - Nikisz tworzy kompleks 3-kondygnacyjnych familoków połączonych w zamknięte pierścienie z wewnętrznymi dziedzińcami - na których wraca to, co było: ludzie sadzą kwiaty, drzewka, budują place zabaw. - Kiedy czasem wychodzę latem na dziedziniec i widzę gumowe baseniki, w których taplają się dzieci, mamusie siedzą obok na ławeczkach, starsze panie wyprowadzają psy, to aż się wzruszam - opowiada prof. Kozina. Oczywiście, nie wraca wszystko.

Ludzie na ratunek

Dawniej, w każdym podwórzu mieściły się chlewiki, komórki, były piece do wypieku chleba i rzeźnie. Całe osiedle zaprojektowano zresztą jako samowystarczalne, stąd także magiel w jego centralnym punkcie.

- Wie pani, to kiedyś były piękne place - wspomina Irena Adamowicz. Pani Irena osiedliła się w Nikiszu 20 lat temu. Na Śląsk przyjechała za mężem, z Rzeszowa. - Na początku trudno mi się było przyzwyczaić, że tu jest tak mało zieleni. Teraz najbardziej lubię te nasze czerwony domy - mówi. Czerwone familoki zawsze są na obrazach Sówki. Katowiczanin maluje osiedle tak, że ciarki przechodzą, tak, jak wyobrażamy sobie je, gdy nie zaglądamy tu przez dłuższy czas: bajkowy, kolorowy, prawdziwy i nieprawdziwy jednocześnie.

Nieprawdziwy, bo rzeczywistość czasami skrzeczy. Nikisz, choć to magiczne miejsce, to i pełne kontrastów. Kontrasty widać na każdym rogu, bo jeden róg zachwyca piękną, starą, czerwoną cegłą, drugi odrzuca paskudnym, niechlujnym wulgaryzmem wymalowanym byle jak i byle czym. Osiedla zmienia się pięknie i niepięknie zarazem. Czoła problemom i zaniedbaniom próbują stawiać tutejsi ludzie. Już kilka lat temu katowicki MOPS uruchomił w Nikiszu Program Centrum Aktywności Lokalnej. Wokół PCAL zgromadziła się grupa najaktywniejszych mieszkańców. Zaczęli domagać się większej uwagi i przeprowadzenia koniecznych inwestycji, organizowali - i organizują nadal - jarmarki, czy zbierali pieniądze na monitoring w Nikiszu.

Próbują wprowadzać też porządki na własną rękę i motywować się nawzajem. I tak kilka miesięcy temu w trakcie warsztatów organizowanych przez Centrum Aktywności Lokalnej zainicjowano akcję walki z... psimi kupami. Nikiszowiecka młodzież rozlepiła na osiedlu plakaty i nawoływała: "Wciepuj do hasioka kupę twojego psioka!" albo "Nikiszowiec to nie kuweta, trzymaj psa z daleka!". W Nikiszu powstaje też centrum dla młodzieży, którego patronem jest słynny psycholog prof. Philip Zimbardo. Mieszkańcy próbują także scalić lokalną społeczność. Udaje się, ale powoli.

Z częścią problemów udaje im się poradzić. Kilkanaście i kilka lat temu było w Nikiszu niespecjalnie bezpiecznie. Legendy krążyły o walkach toczonych przez kiboli Ruchu Chorzów i GKS Katowice. O tym, że topór wojenny nie został zakopany świadczą, co jakiś czas pojawiające się na ceglanych murach, opisy tego, co fani obu drużyn życzą sobie nawzajem. Jednak lata pracy dają plony. W Nikiszu działa już centrum monitoringu, kamer jest sporo i już nie strach zachodzić tu nocą, choć są miejsca, których lepiej unikać.

Pracy wciąż jest sporo. Brakuje przemyślanej polityki względem tego miejsca. - Wie pani, co mnie tu rozczarowało? Podam przykład, jakiś czas temu zwróciłam się do spółdzielni z informacją, że kostka kładziona na ulicach wypada. Usłyszałam, że to nie ich działka, bo drogą zajmuje się miasto. To denerwujące, że dom w Nikiszu nie jest integralnie związany z chodnikiem, który jest przy nim. Dlaczego? - retorycznie pyta Kozina. Brakuje tez w Nikiszu gospodarskiej ręki. W podwórzach, które zwiedzają turyści, często walają się niewywiezione na czas śmieci, a po przebudowanym rynku przejeżdżają kopcące stare autobusy, urokliwe uliczki - rynek też - zastawiają samochody.

***

Plebiscyt DZ

Mieszkańcy 72 dzielnic i osiedli z naszego regionu przez 18 dni walczyli o to, by to właśnie ich małe ojczyzny otrzymały tytuł kultowych. Ostatecznie najwięcej głosów na naszym portalu dziennikzachodni.pl otrzymała rudzka dzielnica Orzegów. Zdobyła ona w sumie 9.942 głosy. Na drugiej pozycji uplasowała się mysłowicka dzielnica Ławki. Trzecie miejsce zapewnili sobie mieszkańcy osiedla patronackiego kopalni Dębieńsko w Czerwionce-Leszczynach (7.482 głosy). Czwarte miejsce zdobyła sosnowiecka Pogoń. Na piątym znalazło się Wilcze Gardło (4.715 głosów). Szóste miejsce zajęły Stare Tarnowice (3.208).

Na siódmym miejscu znalazł się świętochłowicki Chropaczów, który zdobył 2.629 głosów. Halemba, dzielnica Rudy Śląskiej, wywalczyła sobie ósme miejsce, zdobywając 2.017 Waszych głosów. Kolejne miejsce zajął katowicki Nikiszowiec (1.591 głosów). Dziesiątkę plebiscytu zamyka Giszowiec w Katowicach (1.552 głosy). Zobaczcie wyniki na dziennikzachodni.pl

***

Ciekawostki z dzielnicy

Jedyne takie osiedle

Nikiszowiec to ponad 100-letnie osiedle - "miasteczko", unikatowa w skali światowej i niezwykła dzielnica Katowic, zaprojektowana przez Emila i Georga Zillmannów, a wybudowana w latach 1908-1919 przez spółkę górniczą Georg von Giesche's Erben, jako zaplecze mieszkalne dla pracowników pobliskiej kopalni Giesche.

Niepowtarzalna jest architektura tego miejsca. Widziane z lotu ptaka osiedle przypomina amfiteatr z centralnym placem Wyzwolenia. Tworzy je kompleks trzykondygnacyjnych familoków z czerwonej cegły połączonych w zamknięte pierścienie z wewnętrznymi dziedzińcami. Poszczególne pierścienie łączone są między sobą nadwieszkami. Niegdyś w każdym podwórzu mieściły się chlewiki, komórki, były piece do wypieku chleba i rzeźnie. Dziś są w nich place zabaw i zieleńce. Osiedle zaprojektowano jako samowystarczalne. Mieścił się tu magiel oraz pralnia, z których korzystały wszystkie nikiszowieckie kobiety, była gospoda, posterunek policji, kościół. Dziś w dawnym maglu jest filia Muzeum Historii Katowic, znajdziemy w nim obrazy Grupy Janowskiej, ale też wystawę prezentującą, jak dawniej żyło się w Nikiszu. Koniecznie zajrzyjcie też do kościoła św. Anny, w którym znajdują się m.in. witraże i zabytkowe organy.

Pomnik Historii

Na mocy rozporządzenia podpisanego 14 stycznia 2011 roku przez prezydenta RP Bronisława Komorowskiego Nikiszowiec znalazł się na liście Pomników Historii. Osiedle zostało wpisane do rejestru zabytków w 1978 r. Starania o pozyskanie dla niego miana Pomnika Historii rozpoczęły się w 2008 r. - wniosek w tej sprawie przesłał wówczas do Generalnego Konserwatora Zabytków prezydent Katowic.

Obecnie lista Pomników Historii liczy 41 pozycji. W woj. śląskim są nimi jeszcze pauliński klasztor na Jasnej Górze oraz podziemia zabytkowej kopalni rud srebronośnych oraz sztolni "Czarnego Pstrąga" w Tarnowskich Górach.

Mekka fotoreporterów i filmowców

Nikiszowiec był plenerem dla filmów Kazimierza Kutza, Lecha Majewskiego, Radosława Piwowarskiego, Macieja Pieprzycy, czy Janusza Kidawy.

Audioprzewodnik po zabytkowym osiedlu Drugiego takiego Nikisza nie ma na świecie - usłyszymy w audioprzewodniku, który wydał katowicki magistrat wspólnie z Muzeum Historii Katowic. O prawdziwości tego stwierdzenia przekonują między innymi mieszkańcy Nikiszowca. Przewodnikiem po zabytkowym robotniczym osiedlu jest zaś dziennikarz Kamil Durczok. Z audioprzewodnikiem po Nikiszu możemy wędrować prawie godzinę.

Towarzyszyć nam będą głosy m.in. prof. Juliana Gembalskiego, który gra na organach w kościele św. Anny, prof. Doroty Simonides i jej siostry, wspominających podwórkowe zabawy z Nikisza, czy Kazimierza Kutza, który choć pochodzi z sąsiednich Szopienic, zachwala niezwykłość dzielnicy, którą pokazał w jednym ze swoich pierwszych filmów. Opowiadają też Erwin Sówka, malarz z Grupy Janowskiej, Andrzej Pisarzowski, szef orkiestry górniczej kopalni Wieczorek, i w końcu Krzysztof Niesporek, tutejszy fotograf.

Nikisz należał do gminy Janów

Do gminy Janów należały Janów, Nikiszowiec i Giszowiec. Do Katowic gmina została włączona w 1960 roku, wcześniej w 1951 r. do Szopienic. Ale przez ok. 100 lat rozwijała się jako samodzielna miejscowość. Pierwsza wzmianka o Janowie pochodzi już z około 1732 roku. Wówczas był to niewielki folwark, zamieszkiwany przez kilka rodzin. Jako samodzielna gmina funkcjonowała od 1874 r. W 1924 roku włączono do niej osiedla robotnicze Giszowiec i Nikiszowiec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!