Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okulary, dokumenty, pojemniki na jedzenie, a nawet wózek dziecięcy, czyli co ludzie gubią na beskidzkich szlakach

Jacek Drost
Jacek Drost
W maju ub. roku na szlaku w rejonie Szyndzielni został znaleziony... wózek dziecięcy.
W maju ub. roku na szlaku w rejonie Szyndzielni został znaleziony... wózek dziecięcy. GOPR Szczyrk/FB
Okulary, dokumenty, pojemniki na jedzenie, a nawet wózek dziecięcy - ludzie gubią na szlakach różne rzeczy. Znalazcy takich przedmiotów odnoszą je do schronisk, kas biletowych, czasami siedziby ratowników GOPR w Szczyrku. Właściciele znajdują się albo i nie. Wtedy z takimi przedmiotami jest problem...

- Do nas rzadko trafiają przedmioty znalezione na szlakach - mówi Adam Tyszecki, ratownik dyżurny Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Szczyrku. Dodaje, że rzeczy znalezione na szlakach ludzie zostawiają raczej w schroniskach górskich, czasami kasach parku krajobrazowego lub przy ośrodku narciarskim.

Okazuje się, że ludzie potrafią zgubić dosłownie wszystko, choć do typowych zgub należą kluczyki do samochodów, okulary, dokumenty, pojemniki na jedzenie, parasolki, kijki trekkingowe i inne elementy wyposażenia turystycznego. W maju ubiegłego roku głośna była sprawa dziecięcego wózka z całym wyposażeniem, a nawet jakimiś zakupami w środku, znalezionego na szlaku w rejonie Szyndzielni.

- Sam ściągałem ten wózek - wspomina Adam Tyszecki. - Prawdopodobnie nie został zgubiony, lecz porzucony. Ktoś jechał kolejką linową na Szyndzielnię, nie spodziewał się, że szlak jest bardzo kamienisty i nie da się po nim jechać takimi małymi kółeczkami, więc go zostawił. Stał kilka dni, niektórzy turyści zaniepokojeni tym, że mogło stać się coś złego, dzwonili do nas, więc go zabraliśmy. Z tego co pamiętam nikt się po niego nie zgłosił.

Nie przeocz

Adam Tyszecki opowiada, że w w ubiegłym roku turyści idący około godz. 4.00 na wschód słońca na Pilsko spotkali na szlaku człowieka pod wpływem alkoholu i być może środków odurzających. Poszli dalej, ale około pół godziny targani wyrzutami sumienia wrócili z powrotem. Mężczyzny nie było, znaleźli tylko porzucone... buty i bluzę. Wystraszyli się, coś się stało. Zadzwonili do GOPR, że być może coś się stało. Później okazało się, że mężczyzna miał w plecaku zapasowe buty, a idąc w takim stanie, w jakim szedł, po prostu je zgubił.

Janusz Szeja, gospodarz popularnego wśród turystów schroniska na Szyndzielni przyznaje, że ludzie gubią różne rzeczy - kluczyki do samochodów, telefony, dokumenty, elementy wyposażenia, ale nie zdarza się ty zbyt często.

- Najczęściej właściciele zgłaszają się po takie rzeczy. Jeśli nie to trzymamy je półtora, dwóch miesięcy, a później wywozimy to na wysypisko, bo w przeciwnym razie musielibyśmy zrobić tutaj nie wiadomo jaki skład - opowiada Janusz Szeja.

- Rękawiczki, czapki, termosy, pojemniki na żywność, bidony, czasami telefony komórkowe i dokumenty znalezione na szlaku przynoszą do nas ludzie - mówi Jacek Szymbera z recepcji Schroniska na Hali Miziowej. Dodaje, że jeśli właściciele się nie zgłoszą po swoje rzeczy, to po kilku miesiącach je utylizują.

Adam Tyszecki zwrócił także uwagę, że ludzie zostawiają na szlakach także sporo śmieci. Gdyby np. szlaków na Babią Górę nie sprzątali pracownicy Babiogórskiego Parku Krajobrazowego, byłoby ich znacznie więcej.

- Sporo śmieci ludzie wyrzucają u nas w schronisku i musimy to wywozić - dodaje Jacek Szymbera. Według niego, najlepiej jakby każdy brał śmieci ze sobą.

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera