Zaczęły głodować, aby zmiękczyć dyrektora szpitala i zmusić go do wypłaty obiecanych podwyżek. Pewnie myślały, że dzień, góra dwa i będzie po wszystkim. A tu na ich nieszczęście, dyrektor okazał się twardzielem, który za nic ma ich żądania.
Pielęgniarki mają więc dylemat. Głodować dalej i rujnować sobie zdrowie bez pewności, że dyrektor się ugnie, albo poddać się, uznać, że realia ekonomiczne są nie do podważenia i wyjechać na długie wakacje, bo przecież za rządów tego dyrektora już raczej nie popracują.
Tak czy inaczej już teraz stoją, a właściwie leżą wycieńczone na materacach, na straconej pozycji. Każdy dzień głodówki zamiast wzmacniać ich pozycję, wyraźnie je osłabia. A to dlatego, że ani dyrektor, ani zarząd województwa jakoś specjalnie się nimi nie przejmują.
To przecież tylko psychiatryk, a nie dajmy na to porodówka - dlatego pośpiechu nie ma.
Zarówno szef protestujących, jak i dyrektor rybnickiego szpitala zrobili wiele, aby o Rybniku było w Polsce głośno. I faktycznie było - jeden dzień, gdy reportaż zrobił TVN. W świat poszła krótka, ale dosadna wiadomość, że pielęgniarkom, opiekującym się psychicznie chorymi pacjentami, w końcu odbiło. Bo domagają się podwyżki w sytuacji, gdy nie ma kasy na lekarstwa.
Szanowni państwo - po jednej i drugiej stronie barykady. Opamiętajcie się, bo to nie wariatkowo, a szpital. Idźcie do domów, weźmijcie zimny prysznic i usiądźcie do rozmów. Pieniędzy na podwyżki od tego nie przybędzie, ale może wymyślicie, co tu zrobić, aby pracować wam było łatwiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?