Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opera i piłka nożna. Dwa światy, które... sporo łączy. Tenor i kibic. Śpiewak Adam Sobierajski nie może żyć bez sceny i bez piłki

Magdalena Nowacka-Goik
Magdalena Nowacka-Goik
Scena operowa i boisko piłkarskie, na pozór dwa bardzo odmienne światy. Ale... przecież pozory często mylą. Pasja, dramat i charyzmatyczne gwiazdy – to znajdziemy zarówno w świecie operowym, jak i piłkarskim. Wzajemnych zależności nie brakuje.

Takim sztandarowym przykładem są legendarni Trzej Tenorzy – Luciano Pavarotti, Placido Domingo i Jose Carreras. Pavarotti od najmłodszych lat marzył o grze w piłkę, próbował swoich sił jako bramkarz. Pracował też w szkole jako instruktor wf-u. Był fanem Juventusu i brał udział w losowaniu finałów mistrzostw świata 1990. Domingo, w 2002 roku wykonał hymn swojej ukochanej drużyny, Realu Madryt, a Jose Carreras to kibic FC Barcelona.

Wspólnie wprowadzili muzykę operową na stadiony - 7 lipca 1990 roku - dzień przed finałem mistrzostw świata we Włoszech. Ich występ na żywo obejrzało 6 tysięcy, a 800 milionów przed telewizorami. Śpiewali m.in. arię Nessun Dorma z Turandot i arię z Toski, obie skomponowane przez Pucciniego. Porwali publikę i sprawili, że opera przestała być hermetyczna, elitarna, a dotarła i zachwyciła masowych odbiorców. Tenorzy wystąpili jeszcze trzykrotnie podczas finałów kolejnych mistrzostw świata: na Dodger Stadium w Los Angeles(1994 r.), na Polach Marsowych pod wieżą Eiffla w Paryżu(1998r.) oraz w Jokohamie(2002r.)
Inny śpiewak operowy, Andrea Bocceli śpiewał arię Nessun Dorma na otwarciu Euro2020.

Włosi i Hiszpanie to jednak wyjątkowe kraje. Tu zawsze były dwie religie, dwie namiętności: muzyka i piłka nożna. Co ciekawe, w środowisku artystów operowych fanów futbolu nie brakuje. Wiele największych teatrów operowych na świecie (np. La Scala) ma swoje artystyczne drużyny piłkarskie. Zdarzają się i w Polsce (Teatr Wielki w Poznaniu).

A przykłady z naszego regionalnego podwórka? Słynny tenor, Jan Kiepura, „chłopak z Sosnowca” grał w drużynie Victoria Sosnowiec. Zapalonym kibicem, który o mało nie został piłkarzem, jest tenor Opery Śląskiej, Adam Sobierajski.

Pierwsza miłość chłopaka z Knurowa

Niedziela, otwarcie mundialu, Katar gra z Ekwadorem, a na scenie Chorzowskiego Centrum Kultury “Straszny dwór” Stanisława Moniuszki w wykonaniu artystów Opery Śląskiej. Tenor Adam Sobierajski (Damazy), w przerwie biegnie do garderoby. Ale nie, nie po to, aby się skupić, złapać oddech...włącza laptopa i sprawdza wynik meczu. Bo piłka to jego druga pasja obok opery. I gdyby nie jeden telefon, kto wie, może dzisiaj zamiast czarować głosem, zachwycałby kolejną bramką...

- _Tak faktycznie mogło być, piłka nożna była moją pierwszą miłością _– potwierdza, śmiejąc się, Adam Sobierajski. Lokalnie fan Górnika Zabrze, wychowanek Concordii Knurów, a globalnie, od zawsze, kibic klubu FC Barcelona. Solista Opery Śląskiej w Bytomiu.

W przeciwieństwie do większości swoich koleżanek i kolegów ze sceny, nie pracował nad rozwojem talentu muzycznego od dzieciństwa. Ba, nawet o tym nie myślał. Żadna szkoła czy ognisko muzyczne, nie grał na instrumencie. Takich tradycji nie miał też w domu, chociaż niewątpliwie piękny tembr głosu, na co zwracano uwagę, odziedziczył po tacie.

- Pochodzę z Knurowa, miasta górniczego, kojarzącego się zdecydowanie bardziej ze sportem niż z kulturą, dlatego ten sport był mi naturalnie bliski. Zresztą, najbliższa szkoła muzyczna mieści się w Gliwicach. Klub mojego miasta, najpierw Górnik Knurów, potem Concordia Knurów, to było bożyszcze moje i wielu rówieśników z mojego miasta. Klub swojego czasu nawet występował w II lidze i był, a w zasadzie nadal jest zapleczem Górnika Zabrze. Z drużyny w Knurowie wyszli piłkarze o takich nazwiskach jak Waldemar Matysik, Zygfryd Szołtysek, czy bliżej naszych czasów, Jerzy Dudek, legenda bramkarska. Skoro oni tyle osiągnęli, to marzenia o tym, aby zrobić taką karierę, wydawały się całkiem realne. Uwielbiałem grać na pozycji 9, czyli tej, którą rządzi Robert Lewandowski i strzelać bramki – opowiada Adam Sobierajski.
Biegał więc za piłką jak szalony, od czwartej klasy szkoły podstawowej trenując w klubie Concordii Knurów. W knurowskim LO im. Ignacego Paderewskiego (nomen omen) trochę się to zmieniło, za sprawą działającego tu młodzieżowego chóru mieszanego Schola Cantorum. Chłopaka o pięknym głosie zauważył i zakwalifikował do chóru jego założyciel i wieloletni prowadzący, profesor Jerzy Pogocki. To nie był jednak jeszcze przełom w życiu młodego Adama. Lubił śpiewać, chodził na próby chóru, tak, jak wielu uczniów tej szkoły, ale piłka zawsze była na pierwszym planie. Wszystko zmieniło się dopiero w klasie maturalnej, pięć miesięcy przed maturą.
Do rodziców Adama zadzwonił profesor Jan Ballarin, słynny śpiewak operowy, dziekan wydziału wokalno-aktorskiego AM w Katowicach i dyrektor PSM im. Ludomira Różyckiego w Gliwicach. Okazało się, że będąc w jury na festiwalu muzycznym w Tychach, słyszał wybijający się na tle kolegów głos Adama. Zasugerował tacie przyszłego tenora, aby zabrał syna do szkoły muzycznej w Gliwicach. Po przesłuchaniu, sprawdzeniu skali, profesor zaproponował, aby Adam rozpoczął lekcje w jego klasie śpiewu solowego I tak to się zaczęło. - Z każdym dniem zakochiwałem się w operze – przyznaje obecny solista Opery Śląskiej. Po maturze wybrał już studia w Akademii Muzycznej. I tak śpiewa od prawie 20 lat. Ale piłki nie zdradził.

Boisko zamienił na scenę, ale całkowicie piłki nie porzucił

Gdyby nie został śpiewakiem, czy zostałby sportowcem? Ze strony rodziców była presja, aby studiował, wybrałby więc pewnie AWF, ale zawodowo z piłką raczej by się nie związał, choćby z powodu kontuzji, których zaliczył kilka. Co ciekawe – nie na boisku. W piątej klasie spadł ze schodów, zwichnął obie nogi i konsekwencje dawały o sobie potem znać. - Telefon od profesora był zbawienny. Zdałem sobie sprawę, że wśród biegających po Knurowie za piłką moich kolegów, niewielu te marzenia o karierze piłkarza spełniło. A z drugiej strony, nie sprawdzałem tego tak dokładnie, ale kariery śpiewaka operowego-solisty w historii mojego miasta, przynajmniej w ostatnich 20-30 latach, nie było wcale. Mogę więc czuć się spełnionym – podkreśla.

Boisko zamienił więc na scenę operową, ale jednocześnie zaczął w swoim ukochanym Knurowie trenować w lidze futsalu. - Pasja została. Z dużego boiska przeniosłem się na halę. Zakładałem drużyny futsalowe, szukałem sponsorów. Nawet udało się zdobyć mistrzostwa Knurowa – mówi z dumą.

Od ponad 12 lat prowadzi grupę oldboyów. Kontaktują się przez WhatsAppa i w poniedziałki (wtedy nie ma prób w operze) oraz jak się uda w czwartki, trenują, rozgrywają mecze. Spełnił też -poniekąd – marzenie o zagraniu w stroju z orzełkiem na piersi. Dzięki scenie! Zagrał bowiem kilka meczy w reprezentacji polskich artystów w piłce nożnej. W tej drużynie stawał na bramce Radosław Majdan czy Maciej Szczęsny, ojciec Wojciecha. - _Miałem więc możliwość grać u boku naszych wielkich kadrowiczów _– mówi nie bez dumy.

I pokazuje setki zdjęć w telefonie, z czołowymi zawodnikami, trenerami. W drużynie są aktorzy, piosenkarze, ale on jest jedynym śpiewakiem operowym. W telefonie ma też aplikacje, śledzi fora piłkarskie, żaden news ze świata piłki mu nie umknie.

_ - Czasem wieczorne próby, na moją prośbę, jeśli jest ważny mecz ligi mistrzów, kończą się wcześniej, albo proszę, abym mógł wcześniej zaśpiewać, żeby zdążyć zobaczyć rozgrywkę. W ostateczności zerkam w przerwie. Zwykle mam jednak szczęście, że trafiam na reżyserów czy dyrygentów, którzy też się pasjonują piłką nożną, lubią oglądać dobry mecz i doskonale mnie rozumieją. Obaj obecni kierownicy muzyczni w Operze Śląskiej, Przemysław Neumann i jego zastępca Maciej Tomasiewicz też są fanami futbolu. Maciek jest kibicem FC Barcelony i komentujemy mecze drużyny, pisząc wiadomości na telefonie. Fanem tej drużyny jest też obecny dyrektor Opery Krakowskiej, Piotr Sułkowski . A z kolei inny mój kolega z Opery Śląskiej, tenor Andrzej Lampert, kiedyś chorzowianin, to zapalony fan Ruchu Chorzów, a z racji obecnego miejsca zamieszkania, kibic Podbeskidzie Bielsko-Biała. Z nim również często toczymy piłkarskie dysputy w garderobie _– mówi.

Piłka nożna jest dla niego odskocznią od nut. A czasem łączy operę z piłką nożną. Tak było np. kilka lat temu, podczas gali 100-lecia śląskiego okręgu piłki nożnej, kiedy śpiewał na scenie Opery Śląskiej w stroju piłkarskim, z piłką (nawet podbijając). Kiedy po zakończeniu, na bankiecie podszedł do prezesa Zbigniewa Bońka i wiceprezesa Koźmińskiego, byli zdziwieni i zapytali, czy nie grał, bo po ruchach zorientowali się, że musiał mieć kontakt z piłką nożną.

Około 6 lat temu, w Operze Krakowskiej, gdzie również Adam Sobierajski pracuje, powstał zorganizowany przez niego zespół piłkarski opery. Zorganizowali nawet mecz towarzysko-charytatywny, w którym grali artyści opery, Filharmonii Krakowskiej i reprezentacja TVP Kraków. - Na pewno pod koniec sezonu chcemy znowu zagrać – mówi tenor. A na razie idzie kibicować. Polsce najbardziej. A towarzyszą mu rodzina i znajomi.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera