Pewne jest, że Frydrychowskiemu ktoś podciął gardło, a jego ciało odnaleziono w 2008 roku w lesie koło Będzina. Zdaniem prokuratury sprawców było pięciu, w tym były prezydent Zabrza, ale on nie przyznaje się do niczego. Twierdzi, że nie zna pozostałych oskarżonych, no może jednego - mechanika, od którego planował kupić auto.
- Po co miałbym zabijać Frydrychowskiego, skoro zawiesił mi spłatę długu i podpisał ze mną korzystną ugodę - pytał wczoraj w sądzie Jerzy G.
Zdaniem oskarżenia motywem działania sprawcy był dług w wysokości ponad 800 tys. zł, na który składała się kwota pożyczki - 246 tys. zł i odsetki (5 proc. w skali miesiąca). Komornik zajął już byłemu prezydentowi auto, wszedł na wynagrodzenia i przystąpił do zajęcia domu. Na co Jerzy G. wydał pożyczone pieniądze?
- Nie jestem hazardzistą - zapewniał wczoraj w sądzie, a takie były podejrzenia. A w ogóle, jak twierdzi, pożyczył tylko 25 tysięcy złotych.
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?