Palacze bardziej odporni na koronawirusa? Prof. Lekston: To najgłupsze stwierdzenie, jakie padło w czasie pandemii

- Stwierdzono, że wśród sporej większości ciężkich przypadków infekcji koronawirusem nie ma palaczy - ta wypowiedź prof . Jean-François Delfraissy' ego, szefa rady naukowej zajmującej się walką z epidemią Covid-19 wprawiła w co najmniej zdumienie naukowy świat, który walczy z nałogiem tytoniowym jako najgorszym uzależnieniem.

Swoje twierdzenie oparł jednak na wynikach badań przeprowadzonych w Chinach, z których wynika, że na tysiąc chorych na COVID-19 palacze stanowili tylko 10 proc. A pali około 30 proc. Chińczyków. Podobne wyniki dały badania w USA, gdzie palących jest 13.4 proc. społeczeństwa. Na 7 tys. chorych w USA, palących było 1,3 proc.

Naukowcy spekulują, że może chodzić o właściwości nie tyle papierosów, co zawartych w liściach tytoniu alkaloidów, które mają wpływać stymulująco na organizm i poprawiać samopoczucie palących. Inna teoria mówi, że nikotyna jakimś sposobem wpływa na receptory białkowe, które wyściełają drogi oddechowe, utrudniając połączenie z koronawirusem.

Oczywiście to za mało, aby na podstawie dwóch badań wyciągać wnioski o nieszkodliwości palenia. Palenie papierosów to najgroźniejsze i najbardziej rakotwórcze uzależnienie. Przyczynia się do powstania i zaostrzenia chorób serca, astmy.

O zakażeniu koronawirusem wiemy niewiele, więc wypowiadanie tak kontrowersyjnych sądów przez autorytet naukowy jest bardzo szkodliwe.

- To kompletna bzdura. Palenie papierosów nie tylko uszkadza miejscowo tkankę płucną, ale osłabia cały układ odpornościowy, który ma tak ważne znaczenie, jeśli chodzi o zakażenie koronawirusem i potem walkę z nim - oburza się prof. Andrzej Lekston, wybitny kardiolog ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

I dodaje, że ma nadzieję, że Polacy nie sięgną po przeczytaniu takich informacji po papierosy.

- Powtarzam: to całkowita bzdura - podkreśla prof. Lekston.