Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętnik z września 1939 roku

GKM
Ania z ojcem tuż przed wybuchem wojny
Ania z ojcem tuż przed wybuchem wojny arc
Pani Anna Szulc (z domu Orlińska) we wrześniu 1939 roku miała dziesięć lat. Była córką polskiego powstańca, pochodziła ze śląskiej rodziny od pokoleń osiadłej w Dębie, najstarszej dzielnicy Katowic. Za pośrednictwem syna Krystiana Szulca przekazała nam niedawno swoje wspomnienia z pierwszych dni wojny.

Jutro, w piątek i w sobotę będziemy publikować fragmenty jej pamiętnika.

Pani Anna mówi o sobie: "Mieszkaliśmy przy ul. Krzyżowej 4 w kamienicy, która była własnością moich rodziców. Ojciec Alfons Orliński walczył w II i III powstaniu śląskim, był ranny. Pracował jako kolejarz. O zbliżającej się wojnie w domu mówiło się niewiele, może starano się mnie chronić, w końcu byłam jeszcze dzieckiem."

Opanowanie rodziców sprawiło, że nie zapamiętała dokładnie pierwszego dnia wojny. Tyle, że 1 września nie mogła iść do szkoły. Dzisiaj pani Anna nadal mieszka przy Krzyżowej, w tym samym domu, w którym się urodziła. Jej syn opowiada: - Wojenna historia mojej mamy jest złożona, jak wielu śląskich rodzin. Gdy zbombardowano pociąg, którym Orlińscy uciekali z Katowic, postanowili zaryzykować i wrócić do domu. Sąsiadka od razu wydała mojego dziadka gestapo jako powstańca, ale inny sąsiad za niego zaręczył, więc Niemcy zastanawiali się, co dalej z nim robić. Życie całej rodziny wisiało na włosku, dziadek wciąż był wzywany na gestapo, skąd mogli go nie wypuścić. Kiedyś jednak pod dom zajechał samochód z kolumny samego Himmlera. Ktoś krzyczał, że ma paket dla Orlińskich. To był krewny, który mieszkał w Niemczech i znalazł się w obstawie wizytującego Śląsk hitlerowskiego dostojnika. Odtąd gestapo dało Orlińskim spokój.

Już jutro dalszy ciąg wspomnień Anny Szulc, dziewczynki z Katowic, która do dzisiaj ma bliznę na twarzy z września 1939 roku.

KALENDARIUM - 1 września

Niemcy stosując taktykę Blitzkriegu uderzają na północ i południe od obszaru przemysłowego, obchodząc umocnienia Śląskiego Obszaru Warownego. Do głównych walk dochodzi w rejonie Pszczyny, pod Kobiórem, Wyrami i Woźnikami. Górnego Śląska broni Armia "Kraków".

Około godz. 7.00 w rejonie Olkusza podporucznik Władysław Gnyś zestrzelił pierwszy niemiecki samolot.

Krwawy śląski początek wojny

Z prof. Zygmuntem Woźniczką, historykiem z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach rozmawia Grażyna Kuźnik

Czasem o obronie Górnego Śląska we wrześniu 1939 roku mówi się jak o IV powstaniu. Czy to zgodne z prawdą?
Rzeczywiście ma to swój sens. W kampanii wrześniowej po stronie polskiej brali przecież udział byli powstańcy śląscy. To były między innymi grupy powstańcze Franciszka Kruczka, Karola Orendorza, Nikodema Rency czy Franciszka Feige. Równocześnie w Wehrmachcie znaleźli się Ślązacy, którzy w powstaniach opowiedzieli się za Niemcami, należeli do Grenzschutzu i Freikorpsu. Dramaty wojny domowej były tu wciąż bardzo żywe, co odbiło się również na liczbie egzekucji, których dopuścili się hitlerowcy w pierwszych dniach września 1939 roku. Śląski wrzesień był tak krwawy, bo trzeba pamiętać, że Niemcy uważali zagarnięcie województwa śląskiego za przyłączenie swoich własnych ziem. Dlatego tak gorliwie likwidowali wszystkich, którzy im w tym przeszkadzali. Również stawiających opór harcerzy. Cywilów nie chroniła przecież konwencja genewska.

Okupacja na Śląsku także była wyjątkowo okrutna dla Polaków.
Ale w powojennej Polsce o tym nie pamiętano. Tymczasem poświęcenie działaczy polskiego ruchu oporu na Śląsku było nadzwyczajne. Zmagali się z donosicielstwem, które doprowadziło do największych w czasach wojny wpadek. Przykładów podobnych tragedii związanych z wsypami nie było w całym kraju. Już w 1940 roku Górny Śląsk stracił setki najlepszych ludzi. Specyfika Śląska powodowała, że czasem trudno było odróżnić przyjaciela od wroga. Już we wrześniu gestapo wiedziało od konfidentów, gdzie mieszkają ludzie z hitlerowskiej listy śmierci. Gen. Zygmunt Walter-Janke, komendant ruchu oporu na Śląsku podawał, że przez szpicli zginęły tutaj setki konspiratorów.

Z podręczników historii w PRL nie można było tego się dowiedzieć.
Pewnie, że nie. Ślązacy wciąż uchodzili za nację podejrzaną, niepewną pod względem narodowościowym, niegodną zaufania. Była to też zamierzona forma degradacji kulturalnej Śląska. Po co informować, że wśród Ślązaków było tak wielu patriotów o najwyższym morale.

Była jednak legenda Wieży Spadochronowej.
Bo był to niegroźny mit, związany z dziećmi, a nie dorosłymi ludźmi, którzy mają niewygodną przeszłość polityczną. Przedwojenny Śląsk był w większości chadecki, mocno związany z Kościołem, a to był temat tabu. Dzisiaj trudno już oddzielić w legendzie Wieży Spadochronowej to, co prawdziwe od tego, co baśniowe. Faktem jest, że dla niemieckiej armii walki o Katowice były epizodem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!