Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pandemia pokazała, jak wiele złego dzieje się w rodzinach. Dzieci dusiły się ze strachu. Nastolatki musiały być usypiane przez rodziców

Agata Pustułka
Agata Pustułka
Pandemia pokazała, jak wiele złego dzieje się w rodzinach. Dzieci dusiły się ze strachu.
Pandemia pokazała, jak wiele złego dzieje się w rodzinach. Dzieci dusiły się ze strachu. Pixabay
- W przypadku dzieci starszych czas epidemii skutkował występowaniem u nich np. regresu jeśli chodzi o zachowania społeczne i domowe. Do tej pory samodzielny szóstoklasista teraz nie mógł zasnąć, musiał być usypiany przez rodziców. Bał się ciemności. Wracały sytuacje trudne z wczesnego dzieciństwa. Rodzice byli zrozpaczeni i bezradni - mówi Małgorzata Podsiadło-Dyczko, psycholog i seksuolog, psycholog szpitalny w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu.

Rozmowa z Małgorzatą Podsiadło-Dyczko, psychologiem i seksuologiem, psychologiem szpitalnym w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu.

DZ: Pandemia to nie tylko koronawirus, to także, dla milionów osób przebywających w przymusowej izolacji ogromny egzamin z "silnej psychiki". Jak na naszym zdrowiu psychicznych odbije się ten czas, w sumie wciąż niekończącej się światowej epidemii, mimo że niektóre obostrzenia znikają?

Małgorzata Podsiadło-Dyczko: To pytanie, na które na razie mamy szczątkowe odpowiedzi, bo z pewnością nasze postawy, zachowania, emocje zostaną poddane wielu badaniom. Sytuacja spadła na nas nagle, wymaga poważnych analiz, bo jej skutki dla całych pokoleń mogą być poważne. Niektóre jednostki poradziły sobie dobrze i z odosobnieniem i z obostrzeniami wynikającymi ze stanu epidemii, a inne musiały szukać wsparcia specjalistów, bo to doświadczenie przerosło ich możliwości i zasoby poradzenia sobie z zaistniałą sytuacją.

Pandemia jest, była sprawdzianem, także dla rodzin. Nagle znaleźliśmy się w czterech ścianach domu, często mieszkania w blokowisku. Często był to czas, gdzie uwydatniły się trudności, problemy, jakie rodzina posiadała.

Przez cały ten czas miałam kontakt z najmłodszymi pacjentami, ale i z rodzinami jako psycholog, seksuolog, psychoterapeuta, prowadzący konsultacje i działalność pomocową jak i zatrudniony psycholog w szpitalu, gdzie od początku oddział zakaźny przyjmował osoby z koronawirusem.

Jak na sytuację zareagowali najmłodsi?

Pierwsze telefony, prośby o interwencję, przede wszystkim rozmowy za pomocą komunikatorów, rozpoczęły się około dwa tygodnie po ogłoszeniu informacji, że dzieci do 16 roku życia nie mogą samodzielnie opuszczać swoich domów. Na początku dzwonili rodzice zaniepokojeni zmianą zachowań u swoich pociech. Izolacja w wielu przypadkach doprowadzała do występowania lęku, obawy, czasem prowadziła do ataków paniki. Niektóre były tak mocne, że wymagały skierowania na oddział psychiatryczny i leczenia farmakologicznego.

Czym objawiały się ataki paniki?

Zwłaszcza trudnościami z oddychaniem. Dzieci nie mogły złapać powietrza, dusiły się, wydawało im się, że nie mogą oddychać. Dzieci miały uczucie braku tchu, pocenie się. W przypadku dzieci starszych czas epidemii skutkował występowaniem u nich np. regresu jeśli chodzi o zachowania społeczne i domowe. Do tej pory samodzielny szóstoklasista nie mógł zasnąć, musiał być usypiany przez rodziców. Bał się ciemności. Wracały sytuacje trudne z wczesnego dzieciństwa. Rodzice byli zrozpaczeni i bezradni. Zupełnie nieprzygotowani, bo kto by był przygotowany, na takie sytuacje? Na szczęście dzieci chciały rozmawiać, chciały zrozumieć, co się dzieje, co bardzo pomaga w terapii. Często łatwiej osobie obcej opowiedzieć o emocjach, niż domownikowi. Poza tym nie zawsze te relacje w domu rodzice - dzieci są prawidłowe, nie zawsze dzieci mają na tyle dobry kontakt, by rozmawiać na tak trudne tematy.

Jakie mogą być długofalowe skutki tych wydarzeń?

Nie wiemy tego jeszcze. Każda jednostka reaguje inaczej. U jednych przeżycia zostaną wyparte, jak to się mówi "otrząsną się" i pójdą dalej, inni mogą mieć trudność, by poradzić sobie z sytuacją której doświadczyli. Jest spora grupa „dzieci lękowych”, czyli takich, które mają tendencję do reagowania lękiem w różnych sytuacjach. Pewne zachowania mogą zostać utrwalone, albo „odezwą się”, powrócą w dorosłym życiu. Bardzo trudno przewidzieć. Jestem jednak pewna, że część najmłodszych pacjentów będzie wymagała długotrwałej psychoterapii.

Dziś mówimy o pokoleniu "Z", czyli netowców i smartfonowców. Narzekaliśmy przed pandemią, my rodzice, że żyją tylko w wirtualnym świecie. Może jednak te gry w multiplayer jakoś pomogły im przetrwać, bo zapewniały kontakt z rówieśnikami?

To kolejny ważny element badań. Wiemy już, że od smartfonów, multimediów nie ma odwrotu. Osobiście zawsze dostrzegałam dobre i złe strony tej nierozłączności z klawiaturą. Wiem, że były sytuacje, gdy dochodziło do uzależnienia, że próby odebrania urządzenia kończyły się atakiem fizycznym na rodzica, a nawet groźbą, czy próbą samobójczą. Ze swoich kontaktów z najmłodszymi pacjentami w tym ostatnim czasie z problemów wymieniłabym jeszcze problemy emocjonalne, problemy związane z zaburzeniami nastroju.

Z czego tego to wynika? Pewnie czynników jest wiele. Jednym z nich może być to, że rodzina źle działa, mama i tata skupieni na pracy, oddalający się od siebie i dzieci, a może to pokolenie prowadzące w życie w mediach społecznościowych jest bardziej delikatne?

Wymieniła pani kilka powodów. Na pewno mamy dzieci, które są bardzo mało odporne na krytykę. Media społecznościowe to taki miecz obosieczny. Z jednej strony informacje docierają do nas bardzo szybko, ale też szybko docierają te złe, raniące. Dzieci zdają sobie sprawę, że fakty ujawnione w internecie staną się za chwilę wiedzą publiczną, dotrą do wszystkich. Dziecku jest źle i jest słabsze psychicznie, gorzej znosi takie sytuacje jak pandemia, gdy jest w rodzinie która unieważnia uczucia. Rodzice nie widzą nasilających się problemów, poszukiwania własnej tożsamości. I niezwykle często jedynych znajomych te poszukujące prawdy o sobie dzieci mają w internecie. Jeśli nie zdiagnozujemy depresji na czas, przegapimy go to może dojść do ostateczności, samobójstwa.

Nie przeocz

Kiedy jest ten czas, kiedy należy poszukać pomocy? Jak nie przeoczyć niepokojących sygnałów?

Gdy zauważymy, że nasze dziecko jest smutne, a ten smutek nie mija, jest nadmierny, nietypowy, gdy dziecko ujawnia myśli rezygnacyjne. Dzieci czasami mówią o tym, sygnalizują nam problem, a my nie słyszymy lub nie chcemy słyszeć. Już nawet sześciolatki ujawniają myśli samobójcze. To nie jest tak, że problemy i zaburzenia wykazują jedynie dzieci dorastające. Trzeba być uważnym. Młodzież pewne treści przekazuje na swoich profilach społecznościowych, o pewnych problemach otwarcie mówi. Nie lekceważmy żadnej informacji. Nie utrzymujmy w sekrecie, gdy ktoś pisze, że ktoś się chce zabić. Próby samobójcze, samobójstwa bardzo często występują w rodzinach, w których występuje przemoc emocjonalna, fizyczna, molestowanie seksualne, ale nie tylko. Formą ratunku jest właśnie podjęcie próby samobójczej. Często są to tabletki, często podcięcia. Dzieci mają dostęp do informacji „jak to zrobić”, są przecież strony, które pokazują jak się zabić. Warto obserwować dziecko.

Rodzina to przestrzeń, z której można czerpać siłę i wynosić słabość. Niby oczywiste, ale chyba warto powtarzać.

Pandemia ujawniła wiele nieprawidłowości w rodzinach. Już do czasu pandemii było rekordowo wiele rozwodów, a wydaje się, że będzie ich więcej, bo okazało się, że w rodzinach nie ma tak naprawdę komunikacji. Jest mnóstwo założonych niebieskich kart, a z naszego doświadczenia tzw. pomocowców wynika, że tej przemocy, nie tylko po użyciu alkoholu, było więcej. Pandemia unaoczniła i zintensyfikowała wiele problemów istniejących w rodzinach. Edukacja była w domu, wielu rodziców zostało w domu. Z mojego doświadczenia jako biegłego sądowego wynika, że znacznie wzrosła liczba zgłoszeń dotyczących wykorzystywania seksualnego, przemocy. Mocno ujawniło się to w czasie pandemii, bo dorośli nie potrafili poradzić sobie z sytuacją odosobnienia i ucięcia pewnych kontaktów i dochodziło do wykorzystania seksualnego w rodzinie np. rodzic – dziecko.

To działo się w tzw. normalnych rodzinach?

Zwykle w takich, gdy na pierwszy rzut oka nie powiedzielibyśmy, że taka sytuacja w ogóle mogłaby mieć miejsce. Jest kilka modeli takich rodzin. Mówi o tym seksuologia. Często to rodziny na dobrym poziomie finansowym, świetnie prosperujące społecznie, gdzie zdarza się, że matka wie i daje przyzwolenie. Ale często to też rodziny dysfunkcjonalne. Dzieci często wtedy są kompletnie zastraszone i godzą się na wszystko, obawiając się o swoją rodzinę, często mając poczucie winy.

Musisz to wiedzieć

Kto zwykle ujawniał te przestępstwa?

Zwykle dzieci. Były telefony zaufania, lub ucieczki z domu. Rzadko ujawniają te dramaty matki. Zdarzają się przypadki wykorzystywania bardzo małych dzieci sześcioletnich, jedenastoletnich. Pandemia ujawniła wiele zła.

Ile lat miały najczęściej dzieci, którym pani pomogła?

To dzieci od czwartej, piątej klasy podstawowej, ale i starsze.

Jednocześnie jest pani psychologiem szpitalnym, pracującym z osobami z koronawirusem. Jakie ma pani doświadczenia w pracy z dorosłymi?

W czasie trwania pandemii wszyscy pacjenci szpitala jak i personel mieli zapewniony dostęp do pomocy psychologicznej, wsparcia. Ja osobiście kontaktowałam się telefonicznie z pacjentami, którzy przebywali wówczas na oddziale. Osoby te reagowały w różny sposób. Początkowo dominował lęk, spowodowany skutkami choroby np. osłabieniem, wysoką temperaturą. Wraz z polepszeniem samopoczucia fizycznego osoby te stawały się silniejsze psychicznie. Jedne bardzo chętnie mówiły o swoich doświadczeniach związanych z zachorowaniem, inne potrzebowały jedynie wsparcia, krótkiej rozmowy tzw. poczucia, że ktoś się nimi interesuje, jest przy nich, choćby w rozmowie telefonicznej. Część pacjentów na oddziale podczas prowadzonych przeze mnie konsultacji psychologicznych ujawniała lęk przed zakażeniem i był on widoczny w zachowaniu pacjenta. Objawiał się podenerwowaniem, ale i mówieniem o tych obawach. Jest nawet jednostka chorobowa o nazwie nozofobia, przejawiająca się chorobliwym lękiem przed zachorowaniem. Fobie są jedną z częstszych form zaburzeń lękowych występujących u ludzi. Człowiek może mieć fobię dosłownie na punkcie wszystkiego, nawet zupełnie błahych, prostych czynności, czy rzeczy. Fobie mogą występować w różnym nasileniu u różnych ludzi. U jednych mogą powodować zwykłe unikanie podmiotu lęku i przyjmować formę niepokoju, u innych mogą przybierać formę ataku paniki. Na razie dopiero badacze obserwują i pewnie po jakimś czasie będą mogli wypowiedzieć się o zachowaniach ludzi, ich reakcjach w związku z epidemią. Ja sama nie miałam podczas trwania epidemii do czynienia z pacjentem z tą jednostką chorobową. Niemniej jednak obserwuję wzrost ostrożności związanej z higieną i dezynfekcją choćby rąk u osób, które zachorowały i wyzdrowiały. Choć pewnie i znajdą się i tacy, którzy po wyzdrowieniu będą dalej żyć jak żyli dotychczas.

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera