Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Papież Jan Paweł II honorowym obywatelem Piekar Śląskich

Joanna Wozińska
ARC. UM PIEKARY ŚLĄSKIE
Delegacja z Piekar Śląskich pojechała 20 lat temu do Watykanu, by przyznać Ojcu Świętemu obywatelstwo miasta. Wspomnieniami z tamtego wydarzenia dzielą się z nami Zenon Przywara, dzisiejszy wiceprezydent Piekar, i Piotr Hercel, członek chóru "Św. Cecylia" bazyliki Najświętszej Maryi Panny.

Wniosek o przyznanie Ojcu Świętemu obywatelstwa miasta zgłosił 28 maja 1991 roku ówczesny radny Alfred Kiera, który później był odpowiedzialny za przygotowanie projektu uchwały. 18 maja 1994 roku w auli Liceum Ogólnokształcącego im. króla Jana III Sobieskiego rozpoczęła się uroczysta sesja Rady Miejskiej, na której Janowi Pawłowi II nadano tytuł honorowego obywatela Piekar Śląskich. W czerwcu minie 20 lat od uroczystego wręczenia Papieżowi tego aktu.

Uroczystość ta, połączona z przekazaniem klucza do bram miasta, odbyła się w Rzymie, a jej uczestnicy zapamiętali ją jako zupełnie wyjątkową chwilę w ich życiu.

SPRAWDŹ SWOJĄ WIEDZĘ O JANIE PAWLE II [QUIZ DZ]

- W 1994 roku byłem początkującym urzędnikiem. Pracowałem krótko - może 10, może 11 miesięcy - wspomina Zenon Przywara, obecny wiceprezydent miasta. - Honorowe Obywatelstwo dla Jana Pawła II było wydarzeniem nie tylko z racji osoby, której je przyznano, ale również dlatego, że był to precedens w historii naszego miasta. Rada Miasta podjęła stosowną uchwałę pod koniec I kadencji samorządowej i tuż przed wyborami na II kadencję. Andrzej Żydek, ówczesny prezydent miasta poprosił mnie, abym pojechał do Rzymu z chórem "Św. Cecylii" z bazyliki NMP, który świętował jubileusz 85–lecia, oraz ówczesnym proboszczem śp. ks. Władysławem Studentem, i, reprezentując władze miasta, wręczył Papieżowi akt Honorowego Obywatelstwa i symboliczny klucz. Do tej pory nie wiem, dlaczego wybór padł na mnie, ale tak właśnie się stało, choć na pewno nie było to zaplanowane, ani tym bardziej możliwe do przewidzenia przeze mnie - dodaje wiceprezydent.

Pan Zenon Przywara wspomina, że odbył wiele zagranicznych podróży, ale żadna nie może równać się z tą do Rzymu i Watykanu. Była naprawdę wyjątkowa, choć z początku zupełnie inaczej ją sobie wyobrażał. Nawet osoba Ojca Świętego jawiła mu się inna niż ta, z którą się zetknął podczas tej pielgrzymki. Jan Paweł II znany był jako zwierzchnik Kościoła Katolickiego, głowa państwa, dostojnik, pierwszy papież Polak, adwersarz w dyskusjach mocno osadzonych w ramach teologicznych, bezkompromisowy obrońca wiary i człowieka. Wszystko to otaczał swoisty szum medialny – wspomina wiceprezydent. Obraz ten zmieniał się zupełnie w bezpośrednim zetknięciu z Ojcem Świętym.
- Najpierw uczestniczyliśmy w audiencji generalnej na placu św. Piotra, ale do samego Papieża dostać się było bardzo ciężko. Jechaliśmy do Rzymu bez pewności, czy w ogóle uda się nam z nim zobaczyć. Papież był wtedy po operacji endoprotezy, dlatego bezpośrednie spotkanie było wielką niewiadomą – opowiada wiceprezydent.

- Siedzieliśmy praktycznie trzy dni w pensjonacie, zwiedzaliśmy Rzym i próbowaliśmy nawiązać kontakt z obecnym kardynałem Dziwiszem, ojcem Hejmo lub ludźmi z najbliższego otoczenia papieża. No, i nagle któregoś popołudnia gruchnęła wieść, że następnego dnia mamy audiencję u papieża. Poruszenie było ogromne. Wszyscy siedzieli i głośno zastanawiali się, jak to będzie, jak się zachować, co powiedzieć Ojcu Świętemu, jeśli zapyta. Panowało radosne podniecenie. Tamte chwile i odczucia, które nam towarzyszyły można porównać jedynie do radości ze szczęśliwych narodzin dziecka lub powrotu do zdrowia po ciężkiej chorobie. 16 czerwca 1994 roku udaliśmy się do Watykanu. Przeszliśmy przez jedną kontrolę, drugą, powolutku kierując się krętymi schodami w stronę Sali Klementyńskiej. Nikt nie rozmawiał, wszyscy byli cicho jak trusie. Sala Klementyńska robi naprawdę wrażenie. Dowiedzieliśmy się, że parę godzin wcześniej był tutaj przyjmowany prezydent Stanów Zjednoczonych, a przed kilkoma dniami królowa Elżbieta II. Podziwialiśmy miejsce, w którym dane nam było się znaleźć i czekaliśmy aż otworzą się drzwi apartamentów papieskich. W pewnym momencie pojawiła się w nich głowa, ale nie papieża, tylko kamerdynera. Co rusz spoglądaliśmy w tamtą stronę, aż w końcu wyszedł ubrany na biało Jan Paweł II i uśmiechnął się serdecznie. Idąc w naszą stronę, potknął się. Wszyscy instynktownie poderwaliśmy się, żeby go podtrzymać, ale na szczęście nie było takiej potrzeby. Byliśmy bardzo przejęci, ale Ojciec Święty rozładował tę atmosferę. Na wiadomość, że przyznano mu honorowe obywatelstwo Piekar Śląskich zażartował: "Czy ja za darmo będę mógł jeździć tramwajami w Piekarach?" - mówi Zenon Przywara.

- Podczas wręczania aktu honorowego obywatelstwa zapytał mnie, kim jestem. Pamiętam to po dziś dzień – wspomina wiceprezydent. - Po wręczeniu myślałem, że to już koniec uroczystości, ale Ojciec św. podchodził do każdego i pytał o różne rzeczy. Obecny śp. ks. proboszcz Władysław Student objaśniał wszystko. Również na jego twarzy widać było przejęcie, mimo że kiedyś był studentem Karola Wojtyły i miał z nim bezpośrednią styczność.

Wiceprezydent Zenon Przywara przyznaje w rozmowie z nami, że coś z tej świętości bł. Jana Pawła II dało się odczuć już wtedy. - Gdy dotknąłem jego ręki - będę zawsze powtarzał - było to niecodzienne dotknięcie. Mija 20 lat, a ja wciąż pamiętam i czuję ten dotyk. To był dotyk płatków róży, coś niesamowitego. Wyczuwało się w nim ogromne pokłady dobra. Wielka osobistość, dostojnik, a w rzeczywistości bardzo skromna i ciepła osoba. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie spotkałem kogoś takiego. Nic dziwnego, że podczas audiencji wiele osób, zwłaszcza pań, płakało. Na koniec papież podszedł do nas raz jeszcze, żeby się pożegnać. Powiedział parę słów, jeszcze raz potrzymał za ręce. Nie było żadnego dystansu. Bardziej ludzie z jego otoczenia stwarzali dystans, ale on sam nie. To było moje pierwsze spotkanie z Janem Pawłem II. Od tamtego czasu miałem możliwość widzieć Go jeszcze kilka razy, ale już nie w takim kameralnym gronie – dodaje wiceprezydent.

Z kolei pan Piotr Hercel, członek chóru bazyliki NMP "Św. Cecylia" tak wspomina tamte wydarzenia:
- To ja podsunąłem śp. ks. Władysławowi Studentowi pomysł, aby pojechać do Rzymu po błogosławieństwo Ojca Świętego w związku z obchodzonym jubileuszem 85 - lecia powstania chóru w naszej wspólnocie. Inne parafie jeździły, dlaczego my nie mielibyśmy pojechać - mówi pan Piotr.

- Tak się złożyło – dodaje rozmówca - że niemal w tym samym czasie Rada Miasta Piekary Śląskie przyznała Janowi Pawłowi II tytuł Honorowego Obywatela i przedstawiciele Prezydenta oraz Rady Miasta z aktem nadania tego tytułu zabrali się razem z nami. To była autentyczna niespodzianka dla Ojca Świętego. On nic o tym nie wiedział, zupełnie się tego nie spodziewał.
W środę 15 czerwca 1994 roku braliśmy udział w audiencji generalnej na placu św. Piotra, mieliśmy transparent z napisem "Piekary Śląskie witają Ojca Świętego". Gdy w oknie Pałacu Apostolskiego pojawił się Papież, jakież było nasze zdziwienie, gdy usłyszeliśmy: "Widzę, Was Piekary!". Ojciec Święty nas poznał! Daliśmy wtedy na placu św. Piotra koncert. Jak w każdą środę Ojciec Święty wygłosił katechezę, jak dziś ją pamiętam - wspomina pan Piotr.

- Mówił o cierpieniu i chorobie. To wówczas padły słowa o tym, że: "Papież, też czasem choruje". Ojciec Święty był akurat po operacji endoprotezy i trudno mu było chodzić. W tym czasie żadne audiencje prywatne się nie odbywały. My jednak podjęliśmy wysiłek, aby się do Papieża dostać. W końcu się udało. Dowiedzieliśmy się, że Ojciec Święty zgodził się nas przyjąć. 16 czerwca przed godz. 11.00 w Sali Klementyńskiej Pałacu Apostolskiego odbyła się nasza audiencja prywatna. Było bardzo uroczyście. Wprowadzała nas tam Gwardia Honorowa. Byliśmy bardzo spięci i zdenerwowani. Marzyłem wprawdzie, ale nigdy nie myślałem, że naprawdę kiedykolwiek uda mi się być w Rzymie, a co dopiero na audiencji prywatnej u samego papieża - mówi łamiącym się głosem pan Piotr.
- W końcu pojawił się Ojciec Święty, jak nas zobaczył powiedział: "Piekary, jak Wy pięknie wyglądacie…". Myśmy byli ubrani na galowo. I kontynuował Papież: "pamiętacie na Muchowcu, jak lało... Pamiętam jeszcze biskup Bednorz żył". Jan Paweł II wspominał ten czas bardzo mile. Myśmy byli naprawdę bardzo przejęci, ale jak tylko Ojciec Święty wszedł to jakoś wszystko spłynęło po nas, wydawało się nam, że wszedł jak gdyby prosty proboszcz świata – mówi pan Piotr. - Czuło się od Niego życzliwość, był otwarty na ludzi. Na samym początku audiencji Papież powiedział: "Czekajcie najpierw zrobimy sobie zdjęcie". Niektórzy uklękli w półkolu, a on mówi "wstańcie, wstańcie…". Potem podeszła do Niego delegacja. Papież z każdym z niej zamienił przynajmniej jedno zdanie, pytał: "Jak długo parafia istnieje? A co to za album?" Gdy zobaczył akt honorowego obywatelstwa Piekar Śląskich powiedział: "coś podobnego, to ja Wam muszę podatki płacić". My zaś odpowiedzieliśmy, że żadnych podatków nie chcemy, tylko zapraszamy do Piekar. Na to On uśmiechnął się i powiedział: "No, zobaczymy, zobaczymy...może się uda...”. Audiencje trwały zwykle 2 - 3 minuty, a nasza trwała 17 minut. Ojciec Święty pytał ks. Studenta, w którym roku był wyświęcony? Był z nami jeszcze dyrektor kopalni "Julian", który w imieniu górników przywiózł figurę św. Barbary wyrzeźbioną w węglu. W sumie było nas około 50 osób wraz z przedstawicielami Prezydenta i Rady Miasta. Wiele osób z tej grupy już nie żyje. Było widać, że Ojciec Święty cierpi, że go ta noga boli. Nie podszedł do tronu, tylko stanął z nami przy drzwiach biblioteki, aby za daleko nie chodzić. Na zakończenie audiencji pytamy Ojca Świętego: "Czy możemy mu coś zaśpiewać?" A on na to: "Śpiewajcie, żeby tu ten strop odleciał.” Zaśpiewaliśmy mu "Gaude Mater Polonia" bardzo się ucieszył, bo lubił łacinę. Przed udzieleniem błogosławieństwa zaśpiewaliśmy Ojcu Świętemu wtedy jeszcze pieśń "Matko Piekarska…". Jan Paweł II stanął w drzwiach bardzo wzruszony. To było takie przeżycie… Człowiek nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest się - tak jak to niedawno słusznie zauważył Arturo Mari, fotograf Ojca Świętego - metr od świętości. Myśmy może tak wtedy nie odczuwali jeszcze tego, wiedzieliśmy, że jest to Ojciec Święty, że to wielka osoba, ale nigdy nie przypuszczałem, że rozmawiam ze świętym. Życzyłbym każdemu czegoś takiego doświadczyć.

Wiceprezydent Zenon Przywara zapytany o to, jak Ojciec Święty przyjął honorowe obywatelstwo naszego miasta, odpowiedział:
- Ojciec Święty znał Piekary jako miasto, ale przyznany tytuł utożsamiał z całym Śląskiem. Myślę, że oznaczał on dla niego po prostu przyjęcie w grono ludu śląskiego. Nasze miasto kojarzył z masą prostych ludzi, ciężko pracujących w hutnictwie i górnictwie, dla których żywił ogromny szacunek i których chętnie odwiedzał. Dla niego tytuły, dyplomy i zaszczyty nie miały większego znaczenia. W życiu przyznano mu wiele tytułów, a On każdy przyjmował z tą samą prostotą. On był krakus, góral, ale lubił Ślązaków. Zawsze starał się dowartościowywać ludzi prostych, wiedząc, że potrafią oni być szczerze oddani i wierni - konkluduje wiceprezydent.

Akt nadania oraz symboliczny klucz do miasta złożono - zgodnie z sugestią Jana Pawła II – w piekarskiej Bazylice jako wspólne wotum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!