Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pasjonat z Mysłowic przetłumaczył dzieło niezwykłe

Monika Chruścińska
Marzena Bugała
Wyobraźcie sobie 628 stron zapisanych nie słowami, układającymi się w opowieść, ale angielskimi wyrazami przełamywanymi wyrazami kilkudziesięciu albo i stu innych języków... I teraz przetłumaczcie to!

Niemożliwe? A jednak Krzysztof Bartnicki, pochodzący z Opola, a od ośmiu lat mieszkaniec Mysłowic, wziął się za barki z "Finnegans Wake", ostatnim dziełem Einsteina literatury, jak nazywany jest James Joyce, i jako pierwszy w kraju przełożył na język polski. Literaturoznawcy już okrzyknęli, że to jak wspiąć się na Mount Everest. - Wolałbym, żeby nikt z góry nie zakładał, że jest to wielkie tłumaczenie, dopóki go nie przeczyta - zaznacza Bartnicki. Wątpi, że znajdą się tacy, którzy przeczytają książkę i zrozumieją. Bo nawet jeśli ktoś jest poliglotą, musi znać jeszcze historię, rodzaje instrumentów irlandzkich czy przyśpiewki z Mołdawii. Nie bez powodu "Finnagans Wake" (w polskim tłumaczeniu tytuł brzmi "Finneganów tren") uchodzi za najtrudniejsze dzieło świata.

A zaczęło się prozaicznie.
- Przyjechałem na czarny Śląsk i musiałem coś robić - wspomina Bartnicki. - Byłem tłumaczem przysięgłym, przekładałem teksty techniczne, prawne, ekonomiczne. Nie marzyłem, żeby zostać tłumaczem literatury, ale na niej znałem się zdecydowanie lepiej - wyjaśnia. Na ostatnie dzieło Joyca dał sobie dwa lata. - Pomyślałem, że dziennie zrobię od jednej do dwóch stron - wspomina. Pierwsze zdanie przełożył w 2001 roku, ostatnie w... 2009.

- Byłem naiwny. Wiedziałem, że książka jest trudna, ale stwierdzenie, że jest nie do przetłumaczenia, działało niczym płachta na byka. Teraz wiem, że ja nie przetłumaczyłem jej z angielskiego na polski, a jedynie przełożyłem język, który Joyce sobie wymyślił, na jego polską wersję - mówi.

Japończycy tłumaczyli "FW" zespołowo, Holendrzy - w duecie. Bartnicki był sam. W morzu książek, jakie powstały o "Finnegans Wake", odnalazł kilka najbardziej przydatnych. Sięgał do słowników, internetu, biografii autora, nawiązał kontakt z czołowymi znawcami Joyce'a. Sprawdzając każde słowo w 12 źródłach, tłumaczył zdanie po zdaniu. Średnio pięć linii na godzinę. Przez pierwsze 3-4 lata łamigłówki słowne sprawiały mu przyjemność. Potem miał dość. Ale tłumaczenia nie porzucił. W 2009 było gotowe, ale książka nie mogła się ukazać, bo wnuk pisarza, prawowity spadkobierca praw autorskich, blokował tłumaczenia.

Choć oficjalna premiera polskiej wersji odbędzie się 29 lutego, wydawnictwo Ha!Art przekazało już pierwszy egzemplarz my-słowickiej bibliotece. Wydawca zadbał, aby jak najwierniej odtworzyć oryginalny kształt książki, format, czcionkę. Okładkę zaprojektował zgodnie z sugestiami Joyce'a i zachował wywiedzioną z matematyczno-geograficznych proporcji liczbę stron i wierszy.

Cchcesz poczytać? Spróbuj

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*NAJZABAWNIEJSZE ŚLĄSKIE SŁOWA - WYNIKI PLEBISCYTU
*WALCZYMY O USTAWĘ METROPOLITALNĄ - POZNAJ EFEKTY
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

ALE FUTURYSTYKA! Zobacz jak będą wyglądać Katowice w 2015 roku. WIZUALIZACJE
[b]Niesamowicie GORĄCE DZIEWCZYNY na mroźne dni. Zobacz FOTKI Queen Śląska i Zagłębia

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!