Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pełne worki agentów SB w IPN Katowice. Czy akta wstrząsną śląską polityką

Agata Pustułka
Materiały były niszczone w pośpiechu. Do brezentowych worków trafiały nie tylko akta, ale też... paczki po papierosach. Esbecy wrzucali tam całe szuflady dokumentów. Byli pewni, że będą spalone
Materiały były niszczone w pośpiechu. Do brezentowych worków trafiały nie tylko akta, ale też... paczki po papierosach. Esbecy wrzucali tam całe szuflady dokumentów. Byli pewni, że będą spalone IPN
Prace archiwistów z katowickiego IPN mogą wstrząsnąć życiem politycznym w regionie. Najważniejsze akta bezpieki zostały potargane i pocięte. Pracownicy IPN odtwarzają zawartość teczek, a gdy już uporają się z ta pracą, to...

Wszyscy księża, klerycy, zakonnicy i siostry zakonne, jako potencjalni wrogowie ustroju, mieli w czasach PRL zakładane przez SB teczki. Służby specjalne gromadziły w nich informacje dotyczące m.in. ich znajomości języków obcych, wyjazdów zagranicznych, rodziny, życia osobistego. Zależało im na danych, które mogły skompromitować tzw. figuranta, posłużyć do szantażu czy werbunku.

Te właśnie materiały czekają na odkrycie w katowickim IPN. Ale żeby poznać zwartość teczek, trzeba najpierw zrekonstruować dokumenty z potarganych kawałków kartek, bo tuż przed zmianą ustroju w Polsce, na przełomie 1988 i 1989 roku, wraz z innymi dokumentami na temat antykomunistycznej opozcyji, trafiły do 267 worków ewakuacyjnych, każdy po półtora metra wysokości. W worach znalazły się najważniejsze materiały, dotyczące spraw nad którymi pracowali funkcjonariusze SB m.in. w latach 80-tych. Większość materiałów była kilkakrotnie przetargana. Część przeszła przez niszczarkę. Esbecy byli pewni, że wszystkie dokumenty trafią do spalarni. Worki nie zdążyły jednak wyjechać. Po SB przejął je Urząd Ochrony Państwa, a od 2006 r. trwają intensywne prace nad odtwarzaniem, konserwacją i włączaniem ich do zasobu IPN. Teraz historia schowana na pożółkłych kartkach papieru wychodzi na jaw.

- Do tej pory ze ścinków udało się nam zrekonstruować 16 tysięcy teczek, z czego 7 tysięcy dotyczyło tajnych współpracowników UB i SB - mówi dr Renata Dziechciarz, naczelnik oddziałowego Biura Udostępniania i Archiwizacji katowickiego IPN.

Żeby odtworzyć jedną stronę trzeba dopasować ok. 80 kawałków. Archiwiści z IPN rozpoznają już "autorów" po charakterze pisma. - O proszę, w tym pudle mamy dokumenty dotyczące księży i kleryków. Czekają na posegregowanie - mówi jeden z pracowników archiwum.

Nad odtworzeniem strony czasem trzeba pracować kilka tygodni, nad odtworzeniem teczki - kilka miesięcy. W katowickim IPN na rekonstrukcję czeka prawie połowa akt wydobytych z worków. Prawda, która zostanie ujawniona, może wstrząsnąć życiem politycznym regionu. Część tajnych współpracowników SB jest pewna, że ich działalność nigdy nie ujrzy światła dziennego. Z worków jeszcze w latach 90-tych udało się odtworzyć ważne materiały dotyczące wydarzeń na kopalni "Wujek". Funkcjonariusze UOP, pozytywnie zweryfikowani przez nową władzę byli pracownicy SB, wiedzieli bezbłędnie, gdzie szukać teczek. W Katowicach SB zgromadziła gigantyczną ilość materiałów. Choć w okresie transformacji część została celowo zniszczona, to wiele udało się uratować. Ale nie wiadomo, ile utracono bezpowrotnie.

- Ocalałe dokumenty dotyczą lat 40-tych i najnowszej historii Polski: AK, NSZ, Solidarności oraz antykomunistycznej opozycji - dodaje dr Dziechciarz, która chciałaby przyspieszyć prace.

Tu pomocą może posłużyć wykorzystywany przez niemiecki Instytut Gaucka specjalny program komputerowy, umożliwiający precyzyjne dopasowywanie fragmentów akt. Niemcy w "spadku" po STASI, czyli niemieckiej służbie bezpieczeństwa, mają do przebadania ok. 15 tys. worków zniszczonych akt. IPN, którego praca jest finansowana z budżetu państwa, będzie zabiegał o możliwość skorzystania z niemieckiego programu.

- Komputer świetnie dopasuje kształt potarganych brzegów, ale i tak nic nie zastąpi oka archiwisty, który musi przeczytać cały dokument - mówi dr Dziechciarz. Przypuszcza, że prace nad katowickimi "ścinkami" mogą potrwać jeszcze kilkanaście lat.

Rozkaz gen. Kiszczaka

Część akt Służby Bezpieczeństwa była niszczona już po objęciu przez Tadeusza Mazowieckiego teki premiera. Rozpoczęła się jednak za przełomie 1988 i 1989 roku, gdyż już stało się jasne, że kończy się komunistyczny reżim. Zgodnie z zaleceniem szefa MSW, generała Czesława Kiszczaka, miały zostać poddane analizie, a następnie zniszczone akta opozycjonistów. Rozkaz mówił, że ze szczególną uwagą trzeba przejrzeć dokumenty tworzone przez SB od 1970 roku.

Opinia publiczna o niszczeniu akt dowiedziała się z filmu "Psy", którego bohaterowie, esbecy, palili dokumenty. "Na przemysłową skalę" niszczono dokumenty z okresu stanu wojennego.

Komisja Rokity

Od sierpnia 1989 r. działała powołana przez Sejm komisja badająca przestępczą działalności organów MSW w czasie stanu wojennego w Polsce. Jej przewodniczącym został poseł Jan Maria Roktia. Komisja przestała działać dwa lata później. Ustaliła jednak, że 88 na 122 zgony działaczy opozycyjnych miało związek z działaniem SB. Niestety, żaden ze sprawców nie poniósł odpowiedzialności m.in. za sfingowane samobójstwa opozycjonistów. A GA

Czy akta IPN mogą wstrząsnąć naszą sceną polityczną? Dyskutujcie z autorką!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!