Nie chce ci się uczyć? Uważaj, pójdziesz do zawodówki
Jeszcze kilka lat temu rodzice straszyli swoje dzieci szkołami zawodowymi i technicznymi: „Zobaczysz, nie będziesz się uczył, nic innego ci nie zostanie”. W efekcie trafiali do nich najsłabsi uczniowie, którzy nie mieli szans dostać się do liceów lub byli onieśmieleni rosnącym prestiżem tego typu pla-cówek. I tak działo się przez lata. Obniżenie rangi szkół zawodowych rozpoczęło się po reformie szkolnictwa w latach 90.
- W naszym kraju bardzo szybko po transformacji ustroju zachłysnęliśmy się Zachodem. Tym, że każdy może mieć wykształcenie wyższe. Zaczęliśmy myśleć, że aby zostać kimś, trzeba być magistrem i wykonywać pracę umysłową - komentuje Marek Smyczek, nauczyciel przedmiotów informatycznych i elektrycznych w Technikum nr 1 im. Jacka Karpińskiego w Piekarach Śląskich (to tutaj uczy się Paweł Zieliński, młody konstruktor drukarki 3D, o którym mówiły wszystkie media w kraju) oraz autor wielu książek do tych przedmiotów. Ze szkołami związany od 16 lat. Jak podkreśla, dziś każdy na własne oczy może zobaczyć, że tytuł licencjata czy magistra nie wystarcza do znalezienia pracy z perspektywami. Ba, nieraz jakiejkolwiek pracy!
- Na szczęście coraz więcej młodych ludzi ma świadomość takiej sytuacji. Wybierają szkoły, które oprócz możliwości kontynuowania nauki na studiach, dają im jakąś specjalizację, pakiet kwalifikacji, odbytych kursów i szkoleń, które powodują, że są poszukiwani na rynku pracy - podkreśla Smyczek. Bo druga strona medalu jest taka, że doszło do załamania szkolnictwa zawodowego, i po prostu jest brak nam fachowców. Okazało się, że mamy deficyt dobrze wyszkolonych ludzi, którzy położyliby nam dach, wymienili rury kanalizacyjne, zamontowali antenę satelitarną, przymocowali wypadające gniazdko elektryczne czy wyklepali i polakierowali samochód po stłuczce. Różne branże zaczęły skarżyć się na brak pracowników.
Idziemy do przodu, rozwijamy się, stawiamy na naukę praktyki
Między innymi coraz głośniejsze upominanie się pracodawców o kształcenie nowych pracowników spowodowały, że na szkoły zawodowe i techniczne zaczęto patrzeć coraz przychylniej. Obecnie szkoły zawodowe wybrało 10,4 proc. uczniów, zaś technika 30,6 proc. gimnazjalistów. Skoro sami pracodawcy mówią, że chcą zatrudniać młodych ludzi, to - nie ma co ukrywać - warto korzystać z takich rozwiązań. Zaczęto więc w nie inwestować. W Śląskiem z podwójną siłą. Bo kiedy Ministerstwo Edukacji Narodowej rok szkolny 2014/2015 ogłaszało rokiem zawodowców, w naszym, nastawionym na rozwój różnych gałęzi przemysłu regionie, powstał program skierowany do uczniów, nauczycieli i dyrektorów zawodówek i techników „Mam zawód - mam pracę w regionie”. Szybko doczekaliśmy się jego kontynuacji. Powstał „Program rozwoju szkolnictwa zawodowego województwa śląskiego na lata 2014-2020”. W sumie do 2020 roku na rozwój szkolnictwa zawodowego województwo przeznaczy ponad 270 tys. euro. Cel programu: dostosowanie do 2020 roku szkolnictwa zawodowego do potrzeb rynku pracy i gospodarki. Tutaj pod uwagę są brane potrzeby poszczególnych regionów w Śląskiem, np. w Bielsku-Białej zwraca się uwagę na strefę usług i turystyki.
Pieniądze z programu przeznaczane są m.in. na organizowanie uczniom spotkań z doradcami zawodowymi, zapewnienie im dostępu do kursów czy szkoleń poszerzających ich umiejętności (np. prawa jazdy kat. B, spawania metodami MIG i MAG, uprawnień elektrycznych SEP, grafiki komputerowej, projektowania stron www, AutoCAD, obsługi programów finansowo-księgowych) czy kursów on-line przygotowujących do matury lub wyrównujących dysproporcje edukacyjne, zajęć dodatkowych, które pomogą w doszkoleniu się, np. z języków obcych czy wyrównawczo-dydaktycznych. Uczniowie będą mieli zapewnione praktyki u pracodawców czy wizyty studyjne w ich warsztatach czy biurach. Zresztą właśnie na nawiązanie jak najlepszej współpracy z potencjalnym przyszłym pracodawcą kładzie się największy nacisk w programie. Szkoły mogą liczyć na doposażenie w materiały dydaktyczne czy sprzęt. Co ważne, nowy sprzęt zyskają też pracownie praktyczne. Powstanie też baza on-line pracodawców i absolwentów szkół.
Tak ogromne inwestycje i wizja kolejnych lat jeszcze szybszego rozwoju stały się kolejną pozycją na liście plusów (m.in. za poszukiwaniem pracowników i pewnym zawodem), wpływających na coraz częstszy wybór kontynuowania nauki w tego typu szkołach.
- To, że brakuje elektryków, mechaników, monterów na polskim i zagranicznym rynku pracy, w renomowanych firmach, nie jest już tajemnicą - przyznaje prof. Marek Walancik z Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej. - Pracodawcy biją na alarm. Coraz większe jest zapotrzebowanie na zawodowców. Do łask powraca etos technika - podkreśla. I dodaje, że dzisiaj najwięcej (jeśli nie prawie wszystkie oferty pracy) kierowane są do osób z określonym zawodem. Szkoła zawodowa, technikum właśnie kształci w takich zawodach. - Badania pokazują, że prawie żaden absolwent nie ma problemu ze znalezieniam pracy - zaznacza prof. Walancik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?