Pisk polityków

Platforma Obywatelska wymyśliła, żeby zabrać pieniądze partiom politycznym. Nie do końca się udało, a szkoda. Bo wtedy mielibyśmy polityków, którzy działają za darmo. Czyli prawdziwy polityczny ideał - praca dla idei, a nie dla mamony.

Jeśli w dodatku przeszedłby pomysł, żeby wszyscy posłowie i senatorowie byli zawodowcami - a nie na przykład ciągle podejrzewanymi przez wszystkich biznesmenami, którzy mogą sobie mówić, co chcą, bo i tak mają kasę - to zyskalibyśmy tych zawodowców tanim kosztem. Lepszej recepty na kryzys nie ma. Taki raj - przebieranie w tanich fachowcach jak w ulęgałkach - marzy się dziś każdemu przedsiębiorcy.

A mnie się marzy, żeby telewizyjne serwisy informacyjne przestały trąbić o tego typu politycznych przepychankach. Toż to kabaret, mydlenie wyborcom oczu i strata czasu na relacjonowanie sejmowej paplaniny. Tymczasem ludzie żyją zupełnie innymi problemami. Oto hutnicy, którzy przez lata musieli godzić się na wyrzeczenia, bo ich zakłady podlegały ostrej kuracji odchudzającej, dowiedzieli się w tych dniach, że ich trud i pot może pójść na marne. Import stali jest tak duży, że znów polskie huty muszą ograniczać produkcję. Wcześniej robiły to pod przymusem Unii, dziś robią to pod przymusem Rosji - która zalewa polski rynek tanimi wyrobami. Polski rząd naszych hut nie może chronić, bo takie decyzje są obecnie w rękach Unii. A zanim unijna biurokratyczna machina ruszy i pod naciskiem lamentów polskich firm i hutników ustanowi zaporowe cło, to nasze zakłady padną - tak jak padły polskie stocznie, szwalnie i wiele innych branż, nad którymi nie rozpostarto na czas parasola ochronnego.

Jak pokazały polskie podchody pod stanowisko sekretarza generalnego NATO, nasz głos na Zachodzie nie za bardzo się liczy. Zwłaszcza wtedy, gdy ginie wśród kabaretowych hałasów czynionych w kraju przez naszych polityków, którzy w tym zgiełku często tracą zdrowy rozsądek.