Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pistoletem, piąchą i pędzlem. Henryk Wendrowski - kim był kat z UB?

Sebastian Reńca
Henryk Wendrowski - zdrajca, konfident, morderca, kat UB
Henryk Wendrowski - zdrajca, konfident, morderca, kat UB Wikipedia
We wrześniu 1946 r. w wyniku świetnie przemyślanej i przeprowadzonej gry operacyjnej Urzędu Bezpieczeństwa, zostało zamordowanych około 100 partyzantów ze zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych Henryka Flamego „Bartka”. Jednym z głównych graczy był Henryk Wendrowski (1916–1997).

Pisarz Waldemar Łysiak, spośród ubeków, „speców od tortur praktykowanych przez bezpiekę wczesnopeerelowską” wymienia „intelektualistę” Wendrowskiego.

Historyk dr Dariusz Węgrzyn, podkreśla: „Na podstawie analizy jego doniesień można sądzić, iż cechował się dużą spostrzegawczością, a także umiejętnością oceniania ludzi i charakteryzowania ich pod względem psychologicznym”.

Historyk dr Tomasz Kurpierz, pisząc o Wendrowskim zauważa, że miał on „bardzo dobry zmysł operacyjny, rejestrował dużą liczbę szczegółów oraz szybko i na ogół trafnie potrafił sporządzić psychologiczną charakterystykę poznanych osób”.

Reportażysta Henryk Piecuch poznał Henryka Wendrowskiego, wielokrotnie bywał w jego warszawskim trzypokojowym mieszkaniu przy ul. Kruczej. Sporo w nim było książek i obrazów, w tym akwarel, których autorem był sam Wendrowski oraz jeden rysunek Cypriana Kamila Norwida, przywieziony z Paryża. Piecuch tak pisał o exubeku: „Mówi spokojnie, wyraźnie, wolno. Ma dykcję trochę aktorską, świetną wymowę, buduje krótkie, jasne zdania. Duże wrażenie robią jego ręce. Porusza nimi wolno, gestykulując rzadko i spokojnie. Ręce, które mimo swej pozornej kobiecości mają w sobie coś niesłychanie drapieżnego. Te ręce ostatnio trzymały najczęściej pędzel. Ale był w życiu Wendrowskiego czas, gdy w jego rękach najczęściej pojawiał się pistolet”.

Wendrowskiego „poznałem” 20 lat temu gdy zacząłem interesować się ubecką operacją „Lawina”. W tej całej strasznej historii, w której UB morduje około 100 żołnierzy NSZ, a ich ciała są tak ukryte, że wciąż nie wiemy gdzie spoczywają szczątki większości z nich, zaintrygował mnie Wendrowski (efektem ów „fascynacji” jest ma powieść „Z cienia”), były student Akademii Sztuk Pięknych i żołnierz AK, który poszedł na współpracę z Sowietami o czym sam pisał w swym życiorysie.

Latem 1944 roku, „podczas wyzwalania okręgu białostockiego” przez Armię Czerwoną, Wendrowski podjął współpracę z sowieckim kontrwywiadem wojskowym Smiersz. „W czasie przeprowadzanych rozmów zgodziłem się na współpracę ze sztabem Armii Czerwonej, celem wyprowadzenia pozostałych członków AK z podziemia”. Major Siemionow z Armii Czerwonej pisząc charakterystykę służbową Wendrowskiego podkreślał, że przekonał Wendrowskiego o „niecelowym przebywaniu w konspiracji”. Akowiec zgodził się na współpracę z Sowietami i „okazał maksymalną pomoc w wyprowadzaniu” z podziemia swoich kolegów, jak napisał sowiecki oficer, był to „szereg członków AK”. W ostatnim zdaniu charakterystyki Siemionow wystawił Wendrowskiemu laurkę: „W pracy był szczerym i oddanym ideom Polski Demokratycznej”.

Jako „szczery i oddany” pracował również w UB. Swoje „umiejętności” zaprezentował też w ubeckiej prowokacyjnej operacji „Cezary”. Była to gra operacyjna wymierzona w delegaturę zagraniczną WiN. Przełożeni zachwyceni byli pracą Wendrowskiego. W jego charakterystyce można oprócz pochwał (pracowity, pilny, o wysokiej inteligencji, politycznie uświadomiony) przeczytać, że „do pracy zabiera się poważnie, nie szczędząc elementów faszystowskich”. Wendrowski kończąc karierę zawodową trafił do dyplomacji, był m.in. ambasadorem PRL w Danii.

Czy po 1989 r. Wendrowski w jakikolwiek sposób odpowiedział za swoją pracę dla Sowietów i w UB? Oczywiście było to pytanie retoryczne. „Gruba kreska” nie pozwalała na ściganie ludzi pokroju Wendrowskiego, a te kilka wyroków skazujących byłych funkcjonariuszy potwierdzają tylko regułę. Mówimy o armii funkcjonariuszy, którzy pracowali w UB lub Służbie Bezpieczeństwa.

W byłym województwie katowickim działała w latach 80. grupa specjalna pod dowództwem Edmunda Perka. Dziennikarz Tomasz Szymborski, który kilka lat temu ujawnił nazwiska kilku funkcjonariuszy z tzw. grupy Perka, tak o niej pisał: „przeznaczona była do prowadzenia działań dezintegracyjnych i specjalnych ukierunkowanych przeciwko klerowi rzymskokatolickiemu i katolickiej opozycji na terenie województwa katowickiego”. Czyli mówiąc wprost: dzielni esbecy robili najbardziej brudną robotę, która nie mogła iść i nie „szła na papier”. Po 1989 r. nic złego im się nie stało za to, co wcześniej „zmalowali”.

Rację miał pisarz Gustaw Herling-Grudziński, który w swym dzienniku zanotował 1 kwietnia 1993 r., że w karaniu przestępców z UB/SB „chodzi nie o zemstę, a o przekonanie Polaków, że żyją nareszcie pod rządami prawa”. Tylko po co było go słuchać, o ileż łatwiej było „wybrać przyszłość”.

Sebastian Reńca
Autor jest pisarzem, ostatnio wydał powieść „Świadek”.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera