Plajta izby paliw płynnych

Dla alkoholików to szokująca wiadomość. Jeszcze trochę, a pijacki przybytek splajtuje i gdzie wtedy znajdą lepszy hotel (doba kosztuje 250 zł). Zaległości finansowe z ostatnich lat urosły do 4 mln zł. Znam jednak sposób rozwiązania problemu: tę izbę - i wszystkie inne w Polsce - powinno się zamknąć.

Trzeźwialnie są reliktem mrocznego komunizmu; czymś, czego we wspólnej Europie powinniśmy się wstydzić. Anglicy, którzy przyjeżdżali upijać się tanim alkoholem w Krakowie, byli w szoku, gdy budzili się skrępowani pasami i polewani zimną wodą. Dla nich był to zamach na wolność człowieka, na godność. Pijak ma prawa jak każdy, nie powinien być traktowany niczym zwierzę w ubojni. Na Zachodzie też piją, ale izb nie mają. Kto się awanturuje, tego na dołek w komisariacie; kto się zatruł, tego na detoks do szpitala. Pozostali dochodzą do siebie w krzakach. Nikt tam nie buduje pałaców dla alkoholików, które nie leczą, nie wychowują w trzeźwości, lecz przetrzymują ludzi jak kury-nioski w hodowli bezściółkowej.

Izby są po to, by bliżsi i dalsi znajomi burmistrza mieli robotę. A my, podatnicy, musimy płacić, bo hotel luksusowy, lecz goście nie płacą, bo są nieściągalni, jak abonament RTV. I tak od 52 lat. Jeśli IPN ściga wynaturzenia PRL, to podpowiem, że po tamtej epoce odziedziczyliśmy strukturę, której nie ruszy bomba atomowa. Z dwóch powodów: każdemu zdarza się wypić i jest tam niezła forsa do przerobienia. Do likwidacji izb nie przekonały samorządów i posłów nawet przypadki pobić i śmierci w izbach. Ani wyroki międzynarodowych trybunałów, które za poniżanie ludzi skazują Polskę na wysokie grzywny (ostatnio mieszkanka Olsztyna otrzymała 7 tys. euro za to, że w izbie rozbierało ją dwóch sanitariuszy). Władze pod byle pretekstem mogą pozbawić obywatela wolności i jego praw. Wystarczy, że mu wmówią, że się upił i wywołuje zgorszenie. Uważajcie podczas świąt!