Afera taśmowa powinna zmienić życie polityczne w kraju, tymczasem najbardziej wpływa na... naszą obyczajowość. Podczas gdy prokuratorzy i ABW badają aferę, restauratorzy zgrabnie wykorzystują ją w celach marketingowych. Przykład? Hasła nawiązujące do afery taśmowej, albo jak kto woli "spisku kelnerów", pojawiają się na restauracyjnych witrynach i "potykaczach" przed lokalami w całym kraju. Kto pierwszy, ten lepszy i klienta rozbawi.
Najnowszy marketing knajpiany jest taśmowy: "Piwo, kawa, podsłuch gratis". Bywa defensywny, gdy na wszelki wypadek ogłasza się, że "my nie podsłuchujemy", bądź agresywny, napastliwy i nadający ton imprezie "Kelner! Na początek... dwa podsłuchy, proszę!". Hasła promocyjne na razie podłapały lokale warszawskie. Śmieje się jednak cała Polska.
W śląskich i zagłębiowskich lokalach za modą ze stolicy nie gnają, bo i tu uszy od słuchania pieką. Zamiast ministerialnego zawołania "Ch..., d... i kamieni kupa", mają swoje własne podsłuchane, zapamiętane i opowiadane.
Jak poznać warszawiaka?
- To już krąży między wszystkimi barmanami: facet przychodzi do baru i mówi "Ja znam Kotarskiego, zniszczę Cię tu, jak mi zaraz taniej wódki nie sprzedasz" - wspomina ze śmiechem Dominik Tokarski, właściciel Kato Baru przy ulicy Mariackiej w Katowicach. Przy tym samym deptaku, w lokalu, gdzie na tablicy wyczytamy ponadczasowe "Klient w krawacie jest mniej awanturujący się", wspominają gościa z Warszawy. Skąd wiadomo, że z tak daleka? - Tłumy przed barem, a gościu woła "Teraz moja kolej, bo jestem z Warszawy". Cały lokal był popłakany - dorzuca Krzysztof Krot, szef Lornety z Meduzą.
Co jeszcze słychać zza baru? - Oj, wszystko - śmieje się Tokarski. Jak mąż żonę zdradza, żona męża, i co ważne: z pomysłem, klasą lub bez.
W jednym z katowickich lokali znajdziemy memento: pilnuj się... Na ścianie strony jednego z ogólnopolskich tab-loidów z artykułami o tych, którym przydałyby się korki z konspiracji, tytuł oddaje skalę skandalu "Zamachowski pije przy dzieciach".
W przeciwieństwie do polityków i wspomnianego aktora, jak bawić się w ukryciu w stolicy, w tym przypadku aglomeracji, wiedzą sportowcy. Śląscy piłkarze, gdy zamiast pląsać po murawie, przyjdzie im chęć na pląsanie po parkiecie, wybierają jeden z katowickich klubów, oferujący im zamkniętą i niedostępną dla zwyczajnych śmiertelników salę VIP. Wybór słuszny, bo w Katowicach wciąż głośno o tym, z jakim rozmachem bawić się potrafią niektórzy z nich.
Był marzec 2012 roku, a rzecz działa się w bistro przy Mariackiej. Było piwo i wódka po 4 zł i zdecydowanie za dużo testosteronu. W efekcie Łukasz Skorupski, obecnie bramkarz AS Romy, a także jego brat, również piłkarz, trafili na czołówki gazet po tym, jak "poprztykali się" z innym klientem bistra. Całe zajście zarejestrowały kamery, nasłuch nie był konieczny, bo panowie ponad słowne argumenty przedłożyli siłowe.
Za Brynicą afery boją się jak ognia i od całego zdarzenia umywają ręce. Mimo że Sosnowiec, jak powszechnie wiadomo, najdalej wysuniętą na południe dzielnicą Warszawy jest, to brakuje zmysłu do szukania sposobu na dodatkowe profity.
- Nie mamy czasu na takie pierdoły - mówi z dumą i powagą Przemysław Musiałek, menedżer restauracji Tamarynd przy M Hotelu w Sosnowcu, odpowiadając na pytanie o echa afery taśmowej w jego restauracji. Również szefostwo Magla Kulinarnego, restauracji pretendującej do tytułu najmodniejszego miejsca w Sosnowcu, również nie dostrzega potencjału marketingowego, jakiego dostarcza stołeczna afera. Wpisują się raczej w zasadę znalezienia winowajcy odpowiedzialnego za puste wnętrza.
- Nie ma się z czego śmiać, to wielkie zagrożenie dla całej branży gastronomicznej - usłyszeliśmy złowróżbnie w restauracji.
Dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, żartów i drwin, jakie wywołuje afera taśmowa, nie krytykuje.
- To sposób na odreagowanie tego, co się dzieje, który nie powoduje jednocześnie bagatelizowania czy umniejszania wagi sprawy. Mamy pewien przesyt rozmawiania na ten temat i informacyjny chaos, a gdy jesteśmy czymś przytłoczeni, reakcją jest zdystansowanie albo żart - ocenia.
Nowe standardy i dymisje
Drugiej podobnej afery, która tak dogłębnie pobudziła dowcip Polaków, nie pamięta. - Może afera gruntowa i słynny Pędzący Królik w tle, ale na pewno nie w tej skali - dodaje.
Żarty żartami, ale... - Pokłosiem afery taśmowej powinno być wypracowanie jednolitych standardów polskiej administracji publicznej w zakresie wydatkowania pieniędzy publicznych, jak również zasad organizowania spotkań służbowych - komentuje dr Robert Rajczyk, politolog z UŚ. Problemem jest, jak twierdzi, oczywiście poziom wyszkolenia służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wysokich rangą urzędników państwowych.
- Drugi ważny aspekt afery taśmowej to kwestia regulowania należności za prywatne spotkania - taki ich charakter deklarują sami zainteresowani - z pieniędzy publicznych. Normą w krajach o ugruntowanej kulturze politycznej jest to, że tego typu zachowania byłyby piętnowane medialnie, a ich bohaterowie po zwróceniu pieniędzy podaliby się do dymisji. Przykładem była szwedzka minister pracy, która dokonała drobnych zakupów płacąc służbową kartą kredytową i pomimo oddania pieniędzy, nie uniknęła odwołania ze stanowiska - dodaje politolog.
Co sądzicie o takim marketingu? Porozmawiajcie z autorami tekstu
*Kobieca strona Mundialu 2014 jest najciekawsza SPRAWDŹ
*Jakie będzie lato? Zobacz prognozę pogody na lipiec 2014 i zaplanuj urlop
*Jakie imię dla dziecka? Zobacz Księgę Imion Męskich i Żeńskich i wybierz
*Dawniej Dom Prasy, dzisiaj Biuro Obsługi Mieszkańców Katowic ZDJĘCIA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?