Po wypadku na TdP. Czy to koniec Świątyni Sprintu w Katowicach?

W środowisku kolarskim sprawa wypadku na mecie w Katowicach budzi olbrzymie emocje. Eksperci zwracają uwagą na kilka aspektów, również związanych z lokalizacją i profilem prostej finiszowej na Alei Korfantego. Nie ma natomiast zastrzeżeń do systemu odgrodzenia trasy od pobocza - barierki spełniały wszystkie wymogi i miały skośne „nóżki”, które nie zagrażały zawodnikom. Decydującym elementem ryzyka była prędkość.

- To kolejny przypadek, w którym dla zwiększenia atrakcyjności wyścigu przymyka się oko na bezpieczeństwo zawodników - napisał portal La Flamme Rouge.

- Co roku ten sam głupi sprint zjazdowy i co roku zadaję sobie pytanie: dlaczego ktoś uważa, że to dobry pomysł. Sprint grupowy jest wystarczająco niebezpieczny, by jeszcze organizować go przy prędkości 80 kilometrów na godzinę - oświadczył Simon Geschke z grupy CCC, który ma na koncie m.in. wygrany etap w Tour de France.

- Dwa szokujące szczegóły, które nie dały nikomu do myślenia: Pascal Ackermann odnotował dwa lata temu maksymalną prędkość 105 km / h i użycie 55-zębowych tarcz przez niektórych kolarzy - dodał Daniel Friebe, znany dziennikarz kolarski.
- Na mecie zjazdowej w M armaris nigdy nie było wypadków ani problemów i nie sądzę, by kiedykolwiek wzbudziło to negatywne komentarze ze strony kolarzy - skontrował go kolega po fachu Matt Rendell.

Wątek „downhill finish” stał się przez pewien czas nawet czołowym trendem na Twitterze. Organizatorzy TdP przed edycją 2021 z pewnością będą mieli nad czym myśleć, ale sporo wskazuje na to, że rekordowe prędkości uzyskiwane dzięki mecie usytuowanej na zjeździe przejdą do historii. Połączenie takiego profilu z siłą kolarzy i ich ultranowoczesnym sprzętem to wybuchowe połączenie.