Podbeskidzie - Zagłębie 2:1. Górale nie dali się Zagłębiu i... koronawirusowi

Biednemu zawsze wiatr w oczy. A jeśli policzyć przeciwności Górali w przygotowaniach do meczu z Zagłębiem, to można odnieść wrażenie, że przeszkadzał im wręcz halny. Tuż przed spotkaniem Krzysztof Brede musiał zmienić taktykę, bo poranne badania na obecność koronawirusa wykazały zakażenia m.in. u szykowanych do gry od początku Kamila Bilińskiego i Filipa Modelskiego. A gdy w dwunastej minucie gry Łukasz Sierpina poślizgnął się przy wykonywaniu rzutu karnego i posłał piłkę nad poprzeczką, wydawało się, że szczęście odwróciło się od bielszczan na dobre.

Podbeskidzie nie zniechęciło się jednak przeciwnościami i rozegrało być może najlepszy mecz w tym sezonie. Choć na prawej obronie awaryjnie musiał zagrać Karol Danielak, gospodarze zneutralizowali groźne skrzydła Zagłębia, a świetnym manewrem trenera Górali okazało się postawienie w środku pola na Gergo Kocsisa kosztem Tomasza Nowaka - Węgier wzmocnił zespół fizycznie i do spółki z Michałem Rzuchowskim skutecznie zakłócał płynność akcji lubinian. - Byliśmy bardzo dobrze zorganizowani. Karol spisał się bardzo dobrze, pokazał, jak ważnym jest dla nas zawodnikiem. Łukasz Piszczek kiedyś był napastnikiem a potem został prawym obrońcą klasy światowej. Zobaczymy, może i Karol zostanie prawym obrońcą na stałe - mówił trener Brede.

Bielszczanie zasługiwali na prowadzenie i jeszcze w pierwszej połowie udało im się zdobyć bramkę. Kocsis przedłużył głową dośrodkowanie Sierpiny z rzutu rożnego, a piłkę do siatki z bliska skierował Mateusz Marzec, który miał rozpocząć mecz na ławce rezerwowych, ale skorzystał z absencji Bilińskiego i zaliczył swoje pierwsze trafienie w Ekstraklasie.

W drugiej połowie bielszczanie umiejętnie się bronili i nie dopuszczali do wielu groźnych sytuacji we własnym polu karnym. Nie ustrzegli się błędów. Po błędzie Kacpra Gacha i szybkiej, kombinacyjnej akcji Zagłębia, Rok Sirk celnie przymierzył w dalszy róg bramki i dał przyjezdnym wyrównanie.

Do gospodarzy w końcu jednak uśmiechnęło się szczęście. W decydującej akcji rezerwowy Desley Ubbink wykorzystał fatalny błąd w przyjęciu piłki bramkarza Dominika Hładuna i w kuriozalnych okolicznościach zapewnił Podbeskidziu ważny komplet punktów, dzięki któremu beniaminek oddalił się od dna tabeli. - Zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Dedykuję je piłkarzom i członkom sztabu, którzy ze względu na wyniki badań nie mogli dziś z nami być - podkreślił Brede.

Rewanż już za tydzień - w środę obie drużyny ponownie zmierzą się ze sobą w Bielsku-Białej, tym razem w Pucharze Polski.

ATRAKCYJNOŚĆ MECZU: 4/6

Podbeskidzie Bielsko-Biała 2-1 Zagłębie Lubin
Mateusz Marzec 23', Desley Ubbink 74' - Rok Sirk 71'

Podbeskidzie: Michal Peškovič - Karol Danielak, Aleksander Komor, Dmytro Bashlai, Kacper Gach - Maksymilian Sitek (79' Konrad Gutowski), Gergő Kocsis, Michał Rzuchowski (71' Rafał Figiel), Mateusz Marzec (71' Desley Ubbink), Łukasz Sierpina (64' Serhij Miakushko) - Marko Roginić.

Zagłębie: Dominik Hładun - Kacper Chodyna, Lorenco Šimić, Lubomír Guldan, Saša Balić - Jakub Bednarczyk (46' Dejan Dražić), Łukasz Poręba, Evgeniy Bashkirov, Filip Starzyński (69' Samuel Mráz), Patryk Szysz - Rok Sirk (87' Dominik Jończy).

żółte kartki: Roginić, Komor - Guldan, Šimić, Dražić.

sędziował: Szymon Marciniak (Płock).