Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski Alfie Evans nie żyje. Lekarze odłączyli Szymona od aparatury podtrzymującej życie

Agata Pustułka
Agata Pustułka
www.facebook.com/WALCZSZYMON
We wtorek 18 czerwca około godz. 11 lekarze ze szpitala przy Niekłańskiej w Warszawie zdecydowali o odłączeniu od aparatury ratującej życie niespełna rocznego Szymona. Chłopczyk trafił do szpitala kilka miesięcy temu w stanie krytycznym. Rodzice uważają jednak, że nie był właściwie leczony, a ostatnio podawano mu tylko wodę i mleko. Oni sami mieli znaleźć lekarza, który chciał podjąć się leczenia chłopca. Rodzice Szymona chcą oddać sprawę do prokuratury. Nie było ich przy tym, gdy ich synka odłączano od aparatury. Nie są znane przyczyny śmierci dziecka. Przed szpitalem mają być organizowane pikiety. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej wydał przed chwilą oświadczenie. Prosi o zachowanie spokoju.

Od początku historię Szymona porównywano do historii Alfiego Evansa z Wielkiej Brytanii. Dwuletni chłopczyk cierpiał na chorobę neurodegeneracyjną, choć w pewnym momencie ruchy antyszczepionkowe pogorszenie się jego stanu zdrowia wiązały z podaniem szczepionki.

Tak jest i w przypadku Szymona. Ruchy antyszczepionkowe od początku wspierającego jego rodziców wiążą jego śmierć z podaniem szczepionki przeciwko pneumokokom, co zostało wykluczone przez lekarzy. Potem rodzice dziecka też prosili, by nie rozpowszechniać tej informacji.

Sprawa stała się głośna i publiczna. Przed szpitalem gromadzili się ludzie modlący się o zdrowie dla Szymona. Na FB powstała specjalna strona szymonkuwalcz., gdzie informowano o stanie chłopca i działaniach lekarzy.

W mediach matka dziecka mówiła o utrudnionym kontakcie z personelem szpitala. Występujący w imieniu rodziny adwokat Arkadiusz Tetela podczas konferencji pod szpitalem poddał w wątpliwość śmierć mózgu, zdiagnozowaną przez lekarzy. Powiedział też, że decyzja o zakończeniu leczenia odbyła się bez zgody rodziców, którym nie podano dokładnej godziny zebrania się komisji orzekającej o śmierci mózgowej. Rodzice chcieli jeszcze walczyć o życie dziecka.

Chłopczyk przebywał w szpitalu od 22 stycznia 2019 roku. - Na każde z konsyliów Rodzice mogli zaprosić wybranych lekarzy specjalistów. W pierwszym przypadku nie skorzystali z tego prawa. W kolejnych konsyliach wziął udział lekarz rekomendowany przez Rodzinę. O wynikach konsyliów Rodzice zostali drobiazgowo poinformowani, o czym świadczą ich podpisy - czytamy w oświadczeniu wydanym przez szpital 10 czerwca. Teraz w mediach społecznościowych organizują się osoby, które chcą przed szpitalem organizować pikiety.

Przed południu 18 czerwca prezes Naczelnej Rady Lekarskiej wydał specjalne oświadczenie, w którym apeluje o spokój: -

Jest to ogromna tragedia dla Rodziców i Bliskich, z którymi łączymy się w bólu. Jest również osobistym i zawodowym dramatem dla lekarzy zmarłego Pacjenta. Musimy pamiętać, że ze względu na tajemnicę lekarską, tylko oni oraz Rodzice Zmarłego znają szczegóły przebiegu leczenia. Apeluję do całego społeczeństwa, które przez ostatnie dni śledziło hospitalizację Szymonka, aby zachowało rozwagę, właściwie oceniło działania lekarskie oraz powstrzymało się od nieuprawnionego opiniowania i tzw. „hejtowania” personelu medycznego szpitala przy ul. Niekłańskiej oraz całego środowiska lekarskiego

- napisał dr Andrzej Matyja.

Prezes NRL zapewnił, że lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, aby uratować małego Szymonka. - W trakcie hospitalizacji odbyły się liczne konsylia, w tym z udziałem lekarza wybranego przez Rodzinę Zmarłego. Niestety, zmarły chłopczyk trafił do szpitala już z nieodwracalnym uszkodzeniem centralnego układu nerwowego. Nastąpiła śmierć mózgu. W takich przypadkach, uporczywa terapia jest nieskuteczna i jest wyborem nieetycznym. Przedłuża umieranie oraz daje niepotrzebną nadzieję Bliskim Pacjenta, co może przysparzać im dodatkowych cierpień. Nawet w tak bliskiej nam religii katolickiej podkreśla się, że "Prawo do życia ukonkretnia się u śmiertelnie chorego jako prawo do umierania w spokoju, z zachowaniem godności ludzkiej i chrześcijańskiej. Nie może ono oznaczać prawa do zadania sobie śmierci, ale do przeżywania śmierci po ludzku i po chrześcijańsku oraz nieuciekania przed nią za wszelką cenę" [Papieska Rada ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia: Karta Pracowników Służby Zdrowia. Watykan, 1995; nr 119].

-

Uprzejmie proszę Państwa o uszanowanie majestatu śmierci oraz tego bardzo ciężkiego czasu dla Rodziny zmarłego Szymonka i jego lekarzy. Wykorzystywanie ich tragedii do dania upustu swojej frustracji lub próby zaistnienia w mediach, jest rzeczą gorszącą i uwłaczającą naszemu człowieczeństwu. Akty przemocy i nienawiści powinny być zastąpione szacunkiem i wsparciem dla Rodziny Zmarłego, jak i jego lekarzy

- napisał prezes Matyja.

Nie przegapcie

Rozpoznanie śmierci mózgu to proces. Mówimy o niej wtedy, gdy części mózgu kluczowe dla podtrzymania życia przestają funkcjonować. Często kora mózgowa nie działa właściwie, ale pacjenci mają jeszcze pewne odruchy, np. ruszają gałkami ocznymi, albo z oczu mogą popłynąć im łzy. Natomiast gdy uszkodzony jest tzw. pień mózgu, chory nie reaguje nawet na silne bodźce bólowe, światło, temperaturę i przestaje samodzielnie oddychać. Choć respirator „oddycha za niego”, a krążenie krwi można jeszcze utrzymać przez pewien czas, to chory nie żyje. Śmierć pnia mózgu jest równoważna z śmiercią mózgu jako całości, a więc i śmiercią człowieka.

Zobaczcie koniecznie

Jak produkowany jest prąd w Elektrowni w Rybniku?

Debata DZ: Jak walczyć ze smogiem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo